Toya ze zrezygnowaniem śledził poczynania blondyna, który swoje zaangażowanie najwyraźniej przeniósł z boiska. Od kilku dni dosłownie nie odstępował go na krok, nie dając mu spokoju ani na moment, co z łatwością zauważyli inni członkowie domu węża. Przez to też brunet stał się obiektem lekkich drwin, z których tak naprawdę nic nie robił. Można powiedzieć, że wewnętrznie śmiał się razem z nimi. Jedynie jego przyjaciel, Tenko nie komentował tego w żaden sposób, pytając o to raz, dla zapoznania się z sytuacją. Jako jedyny wiedział o notatniku, będącym kartą przetargową między nimi. Gdyby nie to, Toya aktualnie siedziałby w pokoju wspólnym i zapewne czytałby jakąś książkę, popijając jakiś ciepły napój. Zamiast tego, siedział na zimnym schodku i przyglądał się kapitanowi Gryfonów, który bezskutecznie próbował odnaleźć jakieś ślady za pomocą zaklęć. Wywrócił oczami.
— Na boisku chyba radzisz sobie lepiej — Mruknął od niechcenia, na co jak się spodziewał, po chwili spotkał się z zabójczym wzrokiem chłopaka. Keigo, prostując się i krzyżując ręce, uśmiechnął się sztucznie. Toya nienawidził tego uśmiechu.
— Ja przynajmniej staram się coś zrobić — Kiwnął głową w jego stronę, na co ten odpowiedział mu ziewnięciem.
— Wiesz, nie mam w zwyczaju zabierać się za coś, wiedząc, że to bez sensu.
— Nawet nie wiesz...
— Wiem — Todoroki spojrzał na niego poważnie, przez co ten zacisnął usta. — To bezcelowe. Codziennie kręcimy się wokół tej sali, a mimo to nadal jesteśmy w dupie.
— Więc twoim zdaniem mamy odpuścić?
— Najprostsze wyjście — Toya wzruszył ramionami. — Angażujesz się w to tak, jakby mieli cię wywalić ze szkoły, a to przecież tylko zakaz na durny mecz. Jeden raz cię nie zbawi.
Keigo wpatrywał się w niego w milczeniu, by po chwili westchnąć i odwrócić wzrok.
— Zbawi. Gdyby chodziło tylko o mnie, odpuściłbym. Jednak moją karę odczują także członkowie mojej drużyny. Mój błąd odczują na własnej skórze. Nie chcę ich w to wciągać. Wiem, że beze mnie by sobie poradzili, wierzę w nich, ale mimo wszystko chcę wygrać tę walkę. Dla nich.
Brunet miał wrażenie, że przez tą jedną chwilę na twarzy Takami'ego zdołał zauważyć cień słabości, jednak szybko wyparł to z głowy, gdy ten spojrzał na niego z determinacją. Być może nie był takim bucem, jak początkowo przypuszczał.
— A ty masz mi w tym pomóc, bo inaczej cała szkoła pozna twój słodki sekrecik — Powiedział delikatnym głosem, klepiąc swoją torbę, w której najwyraźniej trzymał własność Ślizgona. Toya zacisnął usta, odrzucając myśl o jego charakterze. To był diabeł w przebraniu.
— Ta... — Tylko tyle był w stanie z siebie wydusić, nie miał już na niego sił. Podobnie było z blondynem, który z westchnieniem usiadł kilka schodków niżej. Był zmęczony, w końcu zaraz po lekcjach zabrał się do pracy, tak jak robił to przez kilka poprzednich dni. Brunet przyglądał się mu w ciszy, aż do momentu, w którym do głowy wpadła mu pewna myśl.
— Nie mam pojęcia co robić — Mruknął bezsilnie Takami. Wiedział, że słowa chłopaka są prawdziwe, to całe poszukiwanie nie przyniosło żadnych efektów. Mecz zbliżał się dużymi krokami, a oni nadal stali w tym samym miejscu. Przyciągnął do siebie kolana i położył na nich głowę. W pewnym momencie drgnął lekko, gdy usłyszał jak jego towarzysz wstaje i schodzi na dół. Stanął przed nim, z dłońmi w kieszeniach.
— W sumie istnieje taki eliksir, pozwalający duszy cofnąć się w czasie — Keigo otworzył lekko usta, podnosząc głowę.
— Eliksir — Powtórzył za nim, uśmiechając się bezsilnie. — Istnieje coś takiego, a ty mówisz mi o tym dopiero teraz?
— Myślałem o tym na początku, ale...
— Ale? — Prychnął blondyn. Zupełnie zapomniał, że miał przed sobą najlepszą w szkole osobę, specjalizującą się w eliksirach. — Masz jeszcze jakieś "ale"?
— Gdybyś dał mi dokończyć, wiedziałbyś, że przygotowuje się go niecały miesiąc, więc tak, mam jakieś "ale".
Takami'emu zrzedła mina, a Todoroki kiwając głową, odwrócił się bez słowa i wolnym krokiem ruszył w stronę lochów. Choć pod koniec dnia chciał trochę odpocząć. Nie widział sensu by przebywać z nim więcej, niż było to potrzebne.
— To długo — Mruknął chłopak, lecz po chwili westchnął cicho i podniósł się z miejsca. Spojrzał na Ślizgona. — Mam jeszcze jedno "ale".
Oznajmił, na co ten zatrzymał się i odwrócił do niego bokiem. Uniósł brew na znak, by mówił dalej.
— Ale uważam, że powinniśmy spróbować. Jeśli to jedyne wyjście, zaryzykujmy i zróbmy to — Powiedział z determinacją.
— Chyba chciałeś powiedzieć, zrób to. — Westchnął Toya. — Jesteś ciemny z eliksirów. Nie wiem czy znam taką drugą fajtłapę jak ty.
Keigo zacisnął pięści, czując jak szczypią go policzki. Naburmuszył się, po czym krzyżując ręce odwrócił wzrok.
— Odezwał się pan idealny — Prychnął. — Pewnie nawet nie umiesz wsiąść na miotłę.
— Nie każdy musi być we wszystkim orłem — Wzruszył ramionami Toya, po czym odwrócił się i ruszył we wcześniejszą stronę, zostawiając osłupiałego chłopaka samego.
— Czekaj... to znaczy... — Blondyn patrzył na niego z rozchylonymi ustami, przetwarzając informacje. Jednak nim dotarł do niego sens słów, bruneta już nie było. — Nie umie?!

CZYTASZ
✏︎ 𝚑𝚘𝚐𝚠𝚊𝚛𝚝 || 𝚑𝚘𝚝𝚠𝚒𝚗𝚐𝚜
FanfictionCo mogło sprawić, że członkowie dwóch, rywalizujących ze sobą domów, są w stanie spojrzeć na siebie bez widocznej na co dzień nienawiści?