Epilog

65 13 9
                                    

Mała dziewczynka wyglądała przez okno, siedząc na parapecie. Przyglądała się kłócącej się parze, która zdawała się być do siebie wojennie nastawiona. Chociaż nie doszło do żadnego mordobicia.

Czerwone oczy dziewczynki śledziły uważnie ruchy kobiety, jakby chciała pochłonąć jakąś sekretną, acz ważną wiedzę, której nie nauczy się inaczej. Dlatego obserwowała i starała się zrozumieć, nauczyć się i później wykorzystać w praktyce.

- Hej, może już koniec?

- Nie – zaprzeczyła dziewczynka odgarniając włosy z twarzy. – Wygląda jak gdyby mamucia wygrywała.

- Joy zawsze przegrywa – parsknął Walenty, przyglądając się dziecku.

- Wcale, że nie!

- Ależ tak, obydwoje przegrywają, kiedy w końcu wydaje się, że ktoś wygra. Słuchaj tego wspaniałego dziadziusia.

Czerwone oczy dziewczynki o fioletowych włosach, powędrowały do jej dziadka o beczułkowatej budowie ciała. Było w nich pełno czegoś na wzgląd pogardy. Zupełnie, jakby wcale nie mogła się zgodzić ze słowami mężczyzny.

- I tak zamierzam być taka jak mamucia! – zadeklarowała – Moi głupi bracia, zachowują się jak tatuś, więc nic z nich nie będzie.

- Dobrze, że tego nie słyszą – jęknął Walenty, przewracając brązowymi oczami. – Ale wiesz, że jeśli będziesz jak ona, to z miłością będzie ciężko? Twój mamusia prawie straciła tatusia. Mało brakowało, a ciebie by tu nie było! Gdyby nie ten wspaniały dzia...

- Cóż, mamie się ostatecznie udało, prawda? – dziewczynka przerwała dziadkowi. – Dlatego właśnie...

- Nie chcesz być jak dziadek? Patrz, twój najstarszy brat jest całkiem...

- Mamusia jest lepsza – prychnęła mała, której oczy rozbłysły na myśl o matce.

Dziewczynka, Lilly, była niemal całkiem podobna do Joy, gdyby nie te fioletowe włosy, każdy pomyślałby, że jest idealną kopią. Szczególnie, że jej charakter był zadziwiającą mieszanką Gaspara i Joy. Właśnie dlatego Walenty bardzo się o nią martwił. Wręcz był przerażony na myśl co może się stać, gdy dorośnie i chłopcy zaczną się nią interesować, albo (nie daj Boże!) ona zainteresuje się tym pierwsza.

Walenty czarno to widział, chociaż czuł gdzieś w głębi siebie, że i jej uda się kogoś znaleźć. Z tego powodu mógł tylko wysłać kondolencje przyszłemu delikwentowi. Bo z Lilly mogło wyrosnąć coś potwornego.

- Ale mama wciąż kłóci się z tatusiem – dodała mała. – Nie rozumiem.

- Kłótnie z reguły zbliżają ludzi – rzucił w zamyśleniu Walenty. – I mama o tym wie, chociaż wykorzystuje to w dziwny sposób.

- Aha. Wiadomo, mamusia jest mądra.

Przez kręgosłup mężczyzny przeszedł dreszcz. Coś w głosie Lilly sprawiło, że miał wrażenie, jakby rozmawiał ze swoją żoną, albo Joy.

Joy wleciała do domu, pociągając nosem. Zaraz za nią pojawił się Gaspar z miną, jak gdyby przepraszał za swoje zachowanie. To był powód, dla którego nie potrafili ze sobą wygrać – bo nie chcieli. Czuli się winni zaraz po kłótni. Wtedy też pili razem Tęczowy Sok, a po wielkiej kłótni przychodził czas, gdy okazywało się, że pogodzili się i spodziewają się dziecka. Znowu.

Przynajmniej tak było przed pojawieniem się Gilberta i Lilly. Wyglądało przy tym, że na tym się nie skończy. 

– Lilly? Walenty? – Joy zamrugała, dostrzegając ich w holu.

- Mamucia!

- Błagam piątka to wystarczająca ilość – wymamrotał Walenty błagalnie. Nie chciał opiekować się tą... wybuchową dzieciarnią. Dzieci Dyzmy, czy Avy były takie spokojne i bezproblemowe, że wolałby być u nich. Ale nie mógł. Tam nic się nie działo, zresztą musiał (MUSIAŁ!) pilnować Lilly.

- Co? – Gaspar nachylił się nad mężczyzną ze zmarszczonym czołem. – O czym ty teraz mówisz?

- Ach, to nic.

- Joy tyle się kłóci, bo jest w ciąży – parsknął, pocierając czoło. – Oby była to dziewczynka.

- Ha... Ż-żartujesz?!

- Nie. Joy, chciała, więc nie mogłem jej odmówić. Gratulacje – Gaspar posłał Walentemu kpiący uśmiech, klepiąc go po ramieniu. – Jeśli będzie to dziewczynka, będziesz mieć drugą prawnuczkę od nas. Jeśli nie, będzie to piąty prawnuk.

Walenty przymknął oczy nie bardzo wiedząc, jak się zachować. Doskonale zdawał sobie sprawę, że to małżeństwo wyglądało na taki pragnące mieć sporą rodzinę, ale... nie spodziewał się, żeby doszło do tego tak szybko. W wieku trzydziestu pięciu lat, Joy doczekała się pięciorga dzieci, a kolejne było już w drodze.

- Och! Ale ja nie jestem nianią! – zawołał Walenty biegnąc za Gasparem, który ruszył do bawialni.

Chciał zobaczyć swoich chłopców. Szczególnie, że Lilly nawet go nie dostrzegała. Nie kiedy w pobliży była jego Joy, co uznawał za zdradę. Przecież był jej tatą! Dlaczego miał jedynie czekać, zamiast otrzymywać ten sam podziw? Ale przynajmniej miał chłopców, którzy od razu do niego przybiegali.

W tym samym czasie Lilly przytuliła się do nóg matki. Przez co Joy musiała się roześmiać, dobrze wiedząc przez co przechodził jej mąż.

- Mamusiu? Mogę być taka jak ty?

- A chcesz? – Joy znów się zaśmiała, chwytając dłoń córeczki. – Ja nie widzę przeszkód. Ale może lepiej będzie być sobą i brać jedynie ze mnie przykład?

O tym Lilly nie pomyślała, chociaż przecież był to tak wspaniały pomysł! Pomysł, który należało wykorzystać.

I zamierzała tak właśnie zrobić. Wstrząsnąć światem!

Lilly z zachwytem ruszyła z mamą do bawialni do swoich bezmyślnych braci, których kochała. Mogli mieć swoje wady (lub też całkiem sporo tych wad), ale cóż, była ich siostrą. Ich najmłodszą, którą uwielbiali, tak samo jak ona wielbiła ich.

- Tak zrobię.

Joy zachichotała, po czym popchnęła córkę ku Gasparowi, który z zazdrością spoglądał na swoją żonę. Zaraz potem obie podeszły, przytuliły się i wycałowały mężczyznę, który otoczony był przez czwórkę chłopców.

Pomimo tego, że Walenty miał swoje obawy, to jednak widział tę wciąż kwitnącą miłość.

Ten dom...

Walenty zadecydował, że to właśnie tu zostanie. W końcu musiał ich pilnować! Zwłaszcza, że był dziadkiem, a ta rola zobowiązywała. Wiedział też, że jego żona się z tym zgodzi.

Lilly przytuliła się do nogi staruszka z zadziornym uśmiechem na ustach, gdy jej rodzice witali się z jej braćmi.

Och, będzie trzeba ją pilnować. I to bardzo"

Ale też nie mógł się tego doczekać. Doczekać się tego, co wyjdzie z tej małej.

Moi mili właśnie dotarliśmy do końca naszej przygody. Mam nadzieję, że przypadła Wam do gustu i bawiliście się przy niej tak dobrze, jak ja! Życzę udanego dnia i do zobaczenia za tydzień, albo dwa. Pozdrawiam!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 03 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tęczowy SokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz