I co ja mam teraz zrobić?
Jak powiem prawdę to wyjdzie na to, że jestem nastolatkiem plus będą znali miejsce w którym się uczę. Jak będą mieli już te dwie informacje to mogą podpytać się nauczyciela kto często opuszcza lekcje.
Jednak jak skłamie to nie będą mieli żadnych podejrzeń co do mojej tożsamości. Po prostu dłużej zostanę anonimowy i dopiero później będę mógł in powiedzieć, że nazywam się Peter Parker i mam 17 lat.
- Zdecydowanie nie chodzę do Midtown - pokręciłem głowa, żeby bardziej potwierdzić moje włosa. - Akurat ostatnio tamtędy latałem i zobaczyłem jak jakiś młodziak zaatakował staruszkę. Wyobrażacie sobie, że chciał ja okraść?
- Widzicie mówiłam wam, że Spider-man nie jest nastolatkiem - powiedział Iron Man z uśmiechem, a ja tylko zaśmiałem się nerwowo.
Mam nadzieje, że bardzo odbiegłem z ich podejrzeniami od nieobecnych uczniów, w tym mnie, w Midtown.
- No jasne, że nim nie jest - Czarna Wdowa pokiwała powoli głowa.
Czyżbym miał kłopoty?
Reszta czasu w wieży minęła na rozmawianiu z Avengersami o nich i trochę tez o mnie. Całkiem miło spędziłem z nimi czas i nawet zjedliśmy pizze.
Bujałem się nad miastem, wracając do Queens. Było już ciemno, a May pewnie już dawno wróciła do domu. Mam nadzieje, że nie będzie miała problemu o to, że wróciłem tak późno.
Zmarszczyłem brwi, słysząc strzały gdzieś niedaleko miejsca w którym aktualnie się znajdowałem.
- Karen, co się dzieje? - mruknąłem pytanie, opadając na najbliższym dachu.
- Według wezwań, aktualnie jest prowadzony napad na bank - przeklnąłem cicho pod nosem, słysząc informacje.
- Czemu nie poinformowałaś mnie o tym wcześniej? - spytałem i od razu wbiłem się w powietrze.
- Nie pytałeś.
Będę musiał wprowadzić jej kilka poprawek.
Już po kilku chwilach bujania się na pajęczynie, znalazłem się przed budynkiem banku. W środku było kilku ubranych na czarno facetów którzy wkładali pieniądze do wielkich toreb.
Wszedłem do środka przez wybitą szybę i od razu zacząłem do nich strzelać pajęczyna.
- Nie ładnie tak okradać bank - powiedziałem jakże wesołym głosem.
- Spider-man - usłyszałem zdziwiony głos jednego z nich.
- No już odkładajcie pieniądze i poczekajcie grzecznie na policje - zrobiłem unik gdy jeden z nich do mnie strzelił.
Faceta który stał najbliżej mnie szybko przykleiłem pajęczyna do ściany. Resztę próbowałem unieszkodliwić, unikając przy tym pocisków które do mnie wystrzelili.
Już po chwili wszyscy byli daleko od swojej broni i przyczepieni do ściany czy podłogi.
- No i po co wam to było - wzruszyłem lekko ramionami i w tej samej chwili mój pajęczy zmysł mnie przed czymś ostrzegł.
Przez zdezorientowanie nie zdążyłem odsunąć się na bok i przez to poczułem wielki ból w prawym udzie. Czy ja serio kogoś nie zauważyłem i teraz przez to muszę cierpieć? Jestem takim idiotą.
Odwróciłem się w stronę z której ktoś do mnie strzelał i kilkoma strzałami unieszkodliwiłem tą osobę. Dla upewniania jeszcze strzeliłem kilka razy pajęczyna do leżących osób.
Wyszedłem z budynku i od razu wbiłem się w powietrze. Rana na udzie mocno mnie bolała przez co nie mogłem wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Musiałem jak najszybciej znaleść się w domu albo u Neda.
- Znaczne obrażenie przez rade postrzałowa - usłyszałem nagle głos Karen. - Potrzebujesz karetki, Peter?
- Nie trzeba, Karen - mruknąłem bujając się w stronę domu. - Dam sobie radę.
- Kula wciąż może być w miejscu postrzału i możesz się wykrwawić, Peter - przewróciłem oczami na jej słowa.
Przeklnąłem cicho pod nosem, olewając przy tym moja sztuczna inteligencje. Starałem dostać się jak najszybciej do mieszkania, żeby opatrzeć sobie ranę. Mam tylko nadzieje, że ciocia już dawno śpi i nie obudzi się jak wejdę do pokoju.
- Peter, polecam zatrzymać się na najbliższym dachu i wezwać pomoc - Karen znowu się odezwała z tymi swoimi głupimi radami. - Proponuje wezwać pomoc, bo sam nie dasz rady.
Przewróciłem oczami, ale jednak powoli opadłem na najbliższy dach i oparłem się plecami o komin. Spojrzałem się na swoją ranę i na moja twarz od razu wszedł grymas. Powoli, z prawie niewykrywalne kieszeni, wyciągnąłem telefon i wszedłem na grupkę ze starymi ludźmi. Mógłbym poprosić o to Karen, ale jednak chyba wole zrobić to sam.
Peter:
Ej kto tu jest/był lekarzem??
Ważne
Czarodziej:
Ja byłem, a co?
Niewyuczony hacker:
DZIECIAKU CO SIĘ STAŁO
ZNOWU SZLAJASZ SIĘ PO NOCY
I CIĘ POSTRZELILI??Peter:
Niee haha-
Potrzebuje pomocy w projekcie...
Tak w projekcie
Wyszedłem z konwersacji i od razu wybrałem numer do pana Czarodzieja. Miałem tylko nadzieje, że nie będzie zadawał zbędnych pytań i mi pomoże.
- Halo? Dzieciaku? - usłyszałem dosłownie dwie sekundy po wybraniu numeru. - Tony jest przy mnie, bo inaczej by się obraził na cały świat. Wiesz tryb ojca mu się włączył i chce wiedzieć czy wszystko jest w porządku.
- Jak wyciągnąć kule z rany postrzałowej?
———
pls niexh ktoś mi powie ze strange x stark bawiący się w ojców to dobry pomysł
i czy w ofole ten rozdział jest got bo n wiem XD
ale koniec lipca za chwile już znow zima
CZYTASZ
Zły numer dzieciaku
Fanfictionopowiadanie jak każde inne o tej tematyce co nie peter po prostu źle przepisuje numer i trafia na obca mu osobę której już na samym początku powiedział za dużo may tutaj (prawdopodobnie) nie umrze no i Peter ma troszkę wyjebane ego