Chwile po północy, usłyszałem ciche pukanie do drzwi wejściowych. Ktoś albo sam je otworzył, albo ciocia czekała przy drzwiach, bo chwile po zapukaniu drzwi się otworzyły.
- Spóźniłeś się - usłyszałem jej mrukniecie.
- Tylko pięć minut - głos mężczyzny stał się cichszy, przez co mogłem wywnioskować, że przeszli do innego pomieszczenia. Prawdopodobnie salonu.
Przez chwile obawiałem się, że nie będę niczego słyszał, jednak to się nie stało. Może głosy były dosyć przytłumione, ale wciąż dobrze ich słyszałem. Mógłbym wstać z łóżka i przenieść się bliżej drzwi, jednak nie chciałem ryzykować tym, że ciocia nagle wpadnie mi do pokoju sprawdzić, czy śpię. Chciałem słyszeć wszystko dokładnie, więc stwierdziłem, że wysłanie małego podsłuchu będzie dobrym pomysłem.
- Karen – szepnąłem z nadzieją, że sztuczna inteligencja mnie usłyszy. – Wyślij małego pajęczaka do salonu.
Po kilku minutach usłyszałem ciche przebieranie mechanicznymi nogami. Wyciągnąłem z szafki nocnej słuchawkę, która była połączona z małym pajęczakiem. Podczas, gdy pajęczak przechodził między pokojami, wyjąłem telefon i włączyłem nagrywanie. Chciałem mieć wszystko co usłyszę zapisane gdzieś, żebym później mógł to przeanalizować. Jednak, jeśli zdradzą jakieś ważne plany to chętnie przedstawię je Avengers. Oczywiście nie zdradzę im kim była osoba, która podsłuchiwałem. Może z jej strony groziło mi niebezpieczeństwo jednak ja nie chciałem, żeby jej się coś stało z mojej winy.
- On nic nie wie – usłyszałem głos cioci. – Wątpię, żeby był tym za kogo go uważasz, Peter nie umie kłamać.
Tutaj akurat by się mocno zdziwiła.
- Może tobie się tylko tak wydaję, a chłopak jest zawodowym kłamcą – już go nie lubię.
- Wątpię w to – mogę się założyć, że ciocia May pokręciła głową. – Jednak nie wątpię w to, że za nadajnikiem stał Spider-man. Czy to był Peter to nie wiem.
- Powinniśmy przeszukać jego pokój – o kurwa. – Najlepiej w tym momencie, dzieciak i tak śpi więc nawet jeśliby się okazał Spider-manem to nie będzie miał szansy uciec.
- Nie chce, żeby coś mu zagrażało i ty dobrze o tym wiesz – usłyszałem stanowcze mrukniecie cioci.
- Nic się mu nie stanie jak będzie współpracował.
Aktualnie jestem w stu procentach zadowolony z tego, że mam strój aktualnie na sobie. W planach miałem wyjść dzisiaj na patrol, ale sobie jednak odpuszczę. Istnieje możliwość, że będą obserwować nasze mieszkanie przez kilka następnych dni. Wątpię, że będą zaglądać pod kołdrę, żeby się upewnić czy nie mam stroju przypadkiem na sobie, ale nawet jeśli to i tak miałem na sobie dresy i koszulkę. Także jestem bezpieczny.
W innych zakamarkach mojego pokoju nie znajdą nic związanego ze Spider-manem. Wszystko było idealnie ukryte, nawet ja czasami miałem problemy ze znalezieniem czegoś. Jednak rano i tak wyciągnę wszystko co należy do Spider-mana i przeniosę to w zupełnie inne miejsce. Może do Starka?
Po kilku minutach dyskusji nad tym czy powinni przeszukać mój pokój, gdy w nim jestem, pojawili się w pokoju. Zero zmartwień. Wystarczy tylko udawać, że śpię, a to wychodzi mi nawet dobrze.
Jak na okropne przeszukiwanie pokoju przystało, mężczyzna zaczął przeszukiwać moje wszystkie szafki oraz szafę. Jakim cudem on nadal pracuje dla tych złych, skoro nawet nie potrafi przeszukać pokoju nastolatka? W sumie do pracy dla tych dobrych też by się nie nadawał.
Po dosłownie dziesięciu minutach wyszli z mojego pokoju. Mężczyzna, który robił mi przeszukanie najwyraźniej się wykurzył, bo bez słowa wyszedł z mieszkania. Po odczekaniu pół godziny, tak dla pewności, wyciągnąłem telefon spod poduszki. Stwierdziłem, że skoro i tak już nie zasnę to chociaż popisze ze staruszkami. Może po prostu powinienem nazywać ich Avengers, skoro i tak znam ich tożsamość.
Peter:
Witajcie starzy ludzie
Co tam u was?
Niewyuczony hacker:
Czemu nie śpisz dzieciaku?
Czarownica:
To jest bardzo dobre pytanie
Żona pana hackera:
Do spania.
Wszyscy.
Peter:
Aha, dobra.
Czyli z pisania ze staruszkami nici. Westchnąłem cicho odkładając telefon na bok i spojrzałem się w sufit.
Rano od razu po wstaniu z łóżka zająłem się ogarnianiem Spider-manowych rzeczy. Prawdę mówiąc nie było ich dużo i nie wyglądały tak jakby należały do Spider-mana, jednak wolałem być ubezpieczony. Wszystko co udało mi się znaleźć pakowałem do plecaka. Niektóre rzeczy po prostu powsadzałem do szuflad biurka, bo nawet jakby je znaleźli to i tak by się nie zorientowali do czego służą.
---------
Spider-man wciąż żyje. Jego życie niedługo się skończy, a stanie się to z mojej ręki.
---
hejka
wiecie ze zaniedlugo wprowadzę swój plan w życie???????
CZYTASZ
Zły numer dzieciaku
Fanfictionopowiadanie jak każde inne o tej tematyce co nie peter po prostu źle przepisuje numer i trafia na obca mu osobę której już na samym początku powiedział za dużo may tutaj (prawdopodobnie) nie umrze no i Peter ma troszkę wyjebane ego