Rozdział 1

518 6 0
                                    


Do Toussaint pojechał kto inny, Geralt w tym czasie szukał Ciri. W krainie wina wszystko poszło nie tak jak miało, nie gorzej, tylko inaczej. Osoba, która przyjęła zlecenie na Bestię z Beauclair od księżnej, na co dzień podróżowała po dzikich gościńcach i zarośniętych szlakach. 

Wbrew wszelkiej logice była Wiedźminką. Pełnoprawną i po mutacjach. Złotożółte oczy o wąskich źrenicach najlepiej o tym świadczyły. Twarz miała piękną, dziką. Opaloną od podróży po oświetlonym trakcie. Uroda mieszała się z czymś bardzo niepokojącym. Trzy cienkie lecz łatwo zauważalne blizny przecinały twarz po skosie, biegły w równych odległościach od siebie. Od lewej strony czoła do prawej gałęzi żuchwy. Czwarta, mniejsza i nieco zgrubiała, zbiegała na prawo, po dolnej wardze. 

Wiedźminka posiadała tatuaże, na całym ciele i na twarzy. Nawet na szyi i stopach. Ze świecą można było u niej szukać przestrzeni wolnej od tatuażu. 

Włosy miała brązowe. Ciemniały lub jaśniały w zależności od pory roku. W połowie głowy miała je spięte z tyłu w niedługi kucyk, reszta była puszczona wolno i ledwo muskała ramiona kobiety. Usta, w zależności od zwolnienia czy pośpieszenia metabolizmu, posiadała różane, brzoskwiniowe czy barwy prażonej mielonej cykorii rozpuszczonej w mleku. Właściwie wariacji kolorystycznych było więcej.

Ona i Regis przyjaźnili się ze sobą od długiego czasu, nim ten jeszcze poznał Geralta. Widywali się z rzadka, niemniej na tym wielkim, nieprzyjaznym świecie dobrze było mieć kogoś serdecznego. Mogła być przy nim nieuzbrojona, a on nie musiał udawać tego kim nie był, człowieka. Ze wzajemną ochotą rozmawiali o rzeczach małych i dużych, czasem nawet przez długie godziny, jeden drugiego darząc ogromnym zaufaniem.


Cuniculus (Regis x Wiedźminka)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz