Rozdział 13

91 6 2
                                    

Zakończyła medytację. Brodząc już tylko płytko w myślach, doświadczała jak cichły. Wiedźminka oprzytomniała zupełnie, podniosła się z trawy i patrzyła krótką chwilę na przestrzeń przed sobą, czyli po prostu na cmentarny krajobraz. Na płytach nagrobnych zebrała się zaparowana wilgoć, groby zalewała głęboka szaruga, stopniowo jaśniała czyniąc początek dnia pociągająco sekretnym. Postanowiła wrócić do krypty. Tylko ona korzystała z drzwi, Regis jak i Dettlaff przenikali przez mury w formie mgły. Wyjątkiem były te chwile, w których cyrulik wracał lub wychodził razem z nią, wtedy, zamiast przeniknąć do środka, pokonywali próg wspólnie.

Głowę miała spokojną, myślała teraz o wyjeździe, że powinna wyruszyć i kierować się na południe, ale też, że napiłaby się gorącej kawy. Jej myśli były puszyste, bo nieśpieszne, lekkie jak chmura latem. Nie wiedziała co począć z Regisem, ale zbliżał się czas pożegnania. Rozstaną się na wiele lat, zanim nikomu znane siły ponownie złączą ich losy. Ale weszła do wnętrza krypty, Dettlaff nakładał płaszcz, Regis dalej leżał z zamkniętymi oczami, i nawet skąpe, pierwsze skinienie głowy bruneta w jej stronę, nie było w stanie odwrócić jej uwagi od regału z książkami, tuż za stolikiem... Przypomniała sobie sen. Odwzajemniła zadumana skinienie, po czym niebieskooki przemienił się w mgłę i pomknął przez ciemne mury. Zbliżyła się cicho i ze skrzyżowanymi ramionami przyglądała się księgom. Wzrokiem sunęła po grzbietach, wielu rzadkich, a nawet unikatowych dzieł. Spojrzała w miejsce, z którego we śnie wypadła książka. Właśnie w tym brakowało jednej. Na samym brzegu, blisko biurka. Nie chcąc zdradzać się z powodami tak bacznego przyglądania w pustą przestrzeń, obróciła się plecami do regału po prostu siadając do stołu. Chociaż czuła w sobie coś palącego, piekącego, pewność, że chodzi tu o coś ważnego, obróciła szyję, aby rzucić łobuzerskie spojrzenie Regisowi. Wizje były jak dłoń łapiąca ją za kark i nakierowująca wzrok w nieprzypadkowe miejsce.

- Nudzisz się, przyjaciółko? - Odezwał się, brzmienie głosu zdradzało pogodny i rezolutny nastrój wampira.

- Może trochę. Wiesz... - zmieniła ton, otwierający długą rozmowę. - Próbuję sobie Ciebie wyobrazić, gdy byłeś inny.

Wampir westchnął, ale nie miało to nic wspólnego z niezadowoleniem, i usiadł na posłaniu, potarł twarz dłonią.

- Gdy piłem krew?

- Tak. Byłeś butny, skory do lekkiej zabawy... To niesamowita metamorfoza, bo przecież teraz jesteś zupełnie inny. Nasza przyjaźń chyba nie byłaby możliwa, gdybyś dalej taki był?

Zastanowił się chwilę.

- Obawiam się, że nie. Skoro ludzie niewiele dla mnie znaczyli... To brzmi okropnie, ale Ty również nie stanowiłabyś wyjątku. - Wstał, ubrał buty. Nieśpiesznym krokiem zajmując wolne krzesło przy stole. - Nie byłbym zainteresowany poznaniem Twojej osobowości. Jak już, zabiciem. 

Położył jedną rękę na blacie. Patrzył na wiedźminkę, i wtedy pomyślała, że bardzo nie chce od niego odchodzić.

- Jestem szczęśliwa, że spotkałam Cię w takim okresie Twojej dojrzałości. Nie wyobrażam sobie patrzeć na Ciebie wrogo. - Też położyła ręce na blacie, splatając palce. Ich dłonie dzieliła odległość, ale nie tak wielka by była nie do pokonania.

- A ja nie wyobrażam sobie Ciebie choćby zadrapać.

Atmosfera stała się kojąca, było w niej coś przytulnego, bezpiecznego. Czuli wzajemne zaufanie do siebie, to było bardzo rozluźniające. Zaśmiała się, czuła się szczęśliwa. Sprawiał, że fala szczęścia zalewała ją w jednym momencie. O niczym innym nie myślała, tylko czuła radość.

- Wiesz skąd mam te blizny? - Wskazała na trzy długie blizny przecinające na skos twarz. - Po wampirze wyższym.

- Jak to? - Zapytał. - Gdy się poznaliśmy już je miałaś. - Złączył dłonie i potarł knykcie. Cicho, w jego umyśle przenikały jakby szepty, uparcie przywołujące pytania dotyczące jej osoby. Pierwsze z nich głosiły Co to za blizny...? Od kogo...?

- Są już ze mną trochę. Jak możesz się domyślać, nie byłam wtedy niedoświadczoną wiedźminką.

- Musiałaś być doświadczona, inaczej nie przeżyłabyś podobnego spotkania.

- Mhm.

Chciała mówić dalej, ale zanim rozchyliła usta, Regis uniósł lekko dłoń prosząc ją gestem by poczekała.

- Czuję, że Dettlaff mnie potrzebuje.

- To coś poważnego?

- Nie zależy od tego niczyje bezpieczeństwo ani życie, ale czuję, że prosi mnie o radę. Nie będziesz...?

- Zła? Ależ skąd.

- Niedługo powinienem wrócić - mówiąc to, wstał i przemieniając się we mgłę pognał wcześniejszym śladem brata krwi.

Została sama. Westchnęła, rozluźniona. Wraz z Regisem nie uleciało poczucie bezpieczeństwa wypełniające kryptę, całe pomieszczenie, wszystkie jego rzeczy, emanowały taką aurą. No i jego zapachem. Przymknęła oczy i oparła kark o kraniec oparcia, lecz kiedy przez pół godziny wampir dalej nie wracał, wstała i podeszła do miejsca, w którym najczęściej pracował z ziołami i czynił notatki. W biurku znajdowała się duża szuflada. Stanęła przed nią, pstryknęła palcami, dopiero otworzyła. Nie musiała grzebać. Księga wyglądająca na zbiór prywatnych zapisków leżała na samym wierzchu. Na sam widok włos zjeżył jej się na karku. Spojrzała szybko na pustą przestrzeń w regale. To ta. Wróciła spojrzeniem na surową, beżową okładkę. Bez wątpienia był to pamiętnik Regisa. Wyciągnęła dłoń i nie zawahała się. Otworzyła na pozornie losowej stronie. Niektóre były luzem, jak ta. Wzięła do ręki i przeczytała pierwsze zdanie „moja ostatnia myśl przed snem".

Moja ostatnia myśl przed snem.

Jeżeli nie istnieje śmierć, to czy może istnieć życie?

Nienawiść to bardzo ciekawe uczucie. Zauważyłem, że ludzie doskonalą się w nim z wielkim zapałem.

Czasami chciałbym przestać myśleć.

Gdybyśmy stworzyli sobie Boga, tak jak robią to ludzie, to jaki by był?

Ludzie usprawiedliwiają złe czyny dobrymi intencjami. Nie wiem, czy znam większy idiotyzm. Napiłbym się świeżo utoczonej krwi niemowlęcia. Wiem, że nie mogę, ale mam nadzieję, że jej aksamitny smak mi się przyśni.

Staram się żyć jak człowiek, a to sprawia, że przestaję się dobrze czuć zarówno wśród ludzi, jak i pośród swoich. Możliwe, że popełniłem wielki błąd.

Zawsze chciałem to napisać: Jestem bardzo zmęczony i pierdolę to wszystko.

Ludzie nie myślą o teraźniejszości. Zwykle wspominają dawne czasy albo martwią się o przyszłość. Nie rozumiem tego. Mam wrażenie, że mój przyjaciel Dettlaff umrze. Jest mi smutno.




Cuniculus (Regis x Wiedźminka)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz