To samo złoto w rękach zwykłych ludzi a w rękach wiedźmińskich stanowiło co innego. Jak w niektórych opowieściach o smokach strzegących bogactw. Bogactwa chrzęściły pod ciężarem bestii, między szponami muskularnych łap. Smoki te nigdzie nie wydawały swoich fortun, za to napawały się kuszącym blaskiem. To był ich dom. Mościły się w swym złotym leżu z lubością. Nie po to by polepszyć jakość życia. Właśnie to było podobno bliskie wiedźmińskiej ochocie na pieniądze, bo poza koniecznymi wydatkami służyły tylko po to... by bezpiecznie leżeć w sakwie. Zabójcy potworów raczej nie sypiali na posiadanych monetach i kosztownościach, wydawali je na jedzenie i nocleg, a nade wszystko wyposażenie, naprawę czy ulepszenie już posiadanego sprzętu. By nie tracić na skuteczności. W poważnej potyczce pancerz i miecz mogły sporo ucierpieć, żal było zwłaszcza drogiego srebrnego miecza. Życie na szlaku i zabijanie potworów generowało niemałe koszty. Rozsądnie było odkładać pewną sumę na przezimowanie lub dalszą perspektywę.
Istniała pewna legenda, ale nie dotyczyła ona smoków, tylko elfiej rasy. Jeden z elfów pracujących przy tworzeniu Próby Traw zakląć miał postrzeganie pieniądza przez Wiedźminów. Uczynić to miał w taki sposób, aby należność za wykonaną pracę budziła w mutantach odczucia podobne do tych, które w społeczności tworzą się między bliskimi. Ponieważ Wiedźmin z reguły miał być istotą bardzo samotną, jego uwagę i serce wypełniać miały pieniądze, aby zastąpić czymś pustkę i stworzyć alternatywną konstrukcję w świadomości. Te elfie czary wplecione w proces przemiany miały utworzyć między zabójcą potworów a gotówką mocny, urzekający chemiczny pociąg... Legenda legendą, mogła być nieprawdziwa. To co było prawdziwe to kroczenie samemu. Człowiek zmutowany nie przestawał być stadny, potrzeba socjalizacji pozostawała, nawet jeśli nie ta sama. A i jeszcze dzieciaki trafiające do wiedźmińskich warowni prawie zawsze w ''poprzednim życiu" żyły bardzo ubogo lub wręcz przymierały głodem. Gdy słaby dzieciaczek stawał się groźnym wiedźminem, a owoce jego pracy przynosiły pierwszą dużą zapłatę, już zawsze mógł kupić sobie coś do zjedzenia. To był luksus i potęga uderzająca do głowy, powodująca szum w uszach. Cóż to był za kontrast i gęsta jak smoła okoliczność! Lata samotności na szlaku i wypełniona sakwa, ciepły blask monet i ciemne samotne otoczenia.
Ale znaczenie pieniądza w umysłach Wiedźminów wykraczało poza prosty pragmatyzm. Wymykało się prostym definicjom.
Najbliższa prawdzie była jasna wytyczna. Wykonać zlecenie i odebrać należność za wykonaną pracę. Czy później zostanie przechlana czy wydana u kowala, nie było w ogóle ważne. Chodziło o odebranie kwoty, dotknięcie jej, włożenie sobie do sakwy; o pewną relację z pieniędzmi. Wtedy zmysły drapieżcy pozostawały ukontentowane. I tak wiedźmini spajali się z zawartością swych sakiew, którą wydawali i wypełniali jednocześnie, stwarzając sobie z tego cel życia, choć nie jedyny. Ale gdy zdarzało się, że pozostałe wartości brutalnie były odbierane, cel chwytania brzęczących monet pozostawał. W świecie, w którym odmienić się mogło wszystko, pozostawał ten obojętnie reagujący na przemiany element. Zapłata.
CZYTASZ
Cuniculus (Regis x Wiedźminka)
خيال (فانتازيا)Wampir wyższy i Wiedźminka Nawiązanie do dodatku Krwi i Wino.