Pstryknęła palcami, niby od niechcenia, gdy ktoś na scenie cicho zaczął przygrywać na instrumencie strunowym, aby umilić wszystkim moment kończącego się dnia.
- To zasłyszana anegdota, czy byłaś w Ofirze osobiście? - Zapytał Dettlaff.
Od razu dało się odczuć, że nie owija w bawełnę, ze strzępków informacji dobierał konkret. Ton głosu mężczyzny był miły dla ucha, bardzo męski i głęboki.
- Bywam... - przytaknęła.
- To daleka droga... nawet jak na wiedźminkę.
- Zależy skąd. Odległość między moją krainą a pierwszymi południowymi królestwami Ofiru jest mniejsza niż do Toussaint.
Nie sądziła, że w takim miejscu jak karczma wypełniona ludźmi, w której brunet musiał nie czuć się najbardziej komfortowo na świecie, przejdzie w rytm... zwyczajnej, w tym dobrym znaczeniu, rozmowy z nią.
- Czemu tu się zapuszczasz, nie ma tam zleceń?
- Zlecenia są wszędzie. Każdy wiedźmin z reguły jest na szlaku, ale mój obejmuje więcej niż jeden, niż dwa kontynenty.
- Hm. - Mruknął krótko czarnowłosy, w odpowiedzi na jej wyznanie.
Regis przysłuchiwał się z zainteresowaniem. Chociaż Dettlaff był jego przyjacielem i ona bardzo im pomogła... nie mógł i nie śmiałby oczekiwać kredytu zaufania dla jego „brata". A właśnie zdawała się to czynić. Nie spodziewał się słów, jakie padły, czuł lekkie mrowienie...jakby...ekscytacji, którą w sobie chował. Bo były to też rzeczy, których wcześniej na jej temat nie wiedział... Czemu sam nie pytał, lub czynił to tak rzadko? Głęboki szacunek jakim ją darzył go hamował. Gdy obok niego była, czuł się jakby obcował ze świętą księgą, której nie sposób było zwyczajnie kartkować... Natomiast brunet nie wahał się pytać. Mógł nie być wprawny w stosowanym przez ludzi sposobie rozmowy, ale na pewno nie był głupi, cyrulik wiedział, że z ust przyjaciela nie padnie żadne pytanie jakie nie powinno być wypowiedziane w miejscu pełnym ludzi... Ludzie posiadali bardzo słaby słuch, ale przejawiali zaskakujący talent do słyszenia tego, czego nie powinni...
Patrząc się w jego błękitne oczy, zalało ją na moment wspomnienie niektórych bzdur, jakimi dzieliła się z nią Syanna. Wspomnienie niemal tak szybko jak się pojawiło zniknęło, ale by to odreagować przeniosła wolno wzrok na widok za nieidealną taflą szyby. Szkło barwione na pastelowy fiolet jawiło się bardzo romantycznie. Koci wzrok wychwycił ruch liścia odrywającego się od drzewa i spadającego w dół. Był to widok zarówno kojący jak przypominający. Niedługo będzie musiała wyruszać. Właściwie już od tygodnia powinna być w drodze. Trzy lata nie była w warowni na przezimowaniu, ale tej zimy musiała... i chciała. Rzadko nie było jej aż trzy lata kolejno po sobie. Najczęściej bywała co roku, a czasem zostawała nawet na rok, i dłużej. Widok liścia pięknie opadającego oznaczał, że gdzieś tam, hen daleko, jej kraina właśnie osnuwała się mgłą...
- Zakładam, że Jaskrowi nie spodobałaby się interpretacja utworu o wzniosłości poezji zagrana w tak skromnej oprawie minimalizmu. - Odezwał się zielarz, skupiając przez chwilę uwagę na tym, co działo się na scenie.
Wiedźminka nie znała barda osobiście, jednak z posłyszanych niektórych historii, w większości ze szlaku, innych od Regisa, nie czuła braku tej znajomości.
- Więc może i dobrze, że ma ten zakaz wstępu od księżnej... - zauważyła.
- Oh, jest bardzo ambitny. I jak Wy ludzie to mówicie, potrafi być „zajadły".
- Ty i takie nieeleganckie słowo...
- Mam na myśli, że jeśli chciałby utrzeć nosa ośmieszającemu się, jego zdaniem, poecie, nie zastanawiałby się długo by nagiąć zasady.
- Każdy ma jakiś priorytet.
- To prawda - mruknął, mierząc ją nienarzucającym się wzrokiem, myśląc o tym, czy kobieta zadecydowała już kiedy wyjedzie. Nie pytał z dwóch powodów. Pierwszy, nawiązywał do świętej księgi... Drugi dotyczył obawy, że pytając o moment wyjazdu, sprawi, że wiedźminka poczuje się niemile widziana.
Trzeci powód był niedopowiedziany, ale dotyczył tego, że czas spędzany z nią był miły.
CZYTASZ
Cuniculus (Regis x Wiedźminka)
خيال (فانتازيا)Wampir wyższy i Wiedźminka Nawiązanie do dodatku Krwi i Wino.