Regis stał przez chwilę zamyślony, zapewne nad tym, co właśnie usłyszał.
- Rozmowa staje się nader interesująca, może zechcesz... - Uczynił delikatny ruch palca w kierunku przytroczonej butelki bimbru z mandragory. Od razu atmosfera weszła na specyficzne tory. - Przysiąść i uczynić naszą dyskusję bardziej stateczną?
- Mmm. - Tylko krótką chwilę milczała, patrząc na butelkę. - Tak, usiądźmy Regisie. - Zasiedli na grobach, które uznali za odpowiednio wygodne.
- Ujawnienie przy tej wiedzy to odważne posunięcie. - Odezwał się na rozpoczęty wcześniej temat. - Ze szkoły wilka znam wyłącznie Geralta, i wiem, że w jego rękach podobna tajemnica byłaby bezpieczna jak gdyby nigdy nie opuściła murów waszej warowni. Niejedno razem przeżyliśmy, podobnie jak historia Twojej i mojej znajomości, darzę go głębokim zaufaniem. Natomiast innych wiedźminów z jego cechu pewny być nie mogę, mam jednakowoż obserwację. Geralt im ufa. Jestem pewny, że macie powody, dla których rozważacie właśnie ich, lub inaczej, podejrzewam, że myśl rozważającą, wyprzedziło należyte rozeznanie.
- Masz słuszną rację. Choć do ostatecznej decyzji jeszcze daleko. Może nawet nigdy nie nastąpić. - Zmieniła temat. - Teraz ja będę prosiła Cię o chwilę szczerości. Co myślisz o moich odwiedzinach? Chodzi mi o tygodnie jakie tu spędzam, to więcej niż kilka dni. Chodzę, wypełniam zlecenia, ale mniej lub bardziej się tu kręcę. Mam nadzieję, że wiesz, że bardzo szanuję Twoją prywatność. Nie chciałabym Cię drażnić.
- Jak sama powiedziałaś, wypełniasz zlecenia. Kuroliszek to było zadanie na jeden niedokończony dzień. Przy przedostatnim zniknęłaś na trzy doby. Nawet, gdybyśmy przyjęli, że możesz mi działać na nerwy, od razu nadmienię - tak nie jest - nie ma Cię tutaj dosłownie cały czas. Odpowiedź jest zatem jedna - w żaden sposób nie przeszkadzasz. Przeciwnie, jesteś mile widzianym gościem. - Mówiąc to, sięgnął po butelkę, odpieczętował i pociągnął łyka, następnie podał swojej towarzyszce.
Zadowolona uśmiechnęła się, a blizna na jej wardze dostosowała do wyrazu twarzy. Z tymi bliznami i tatuażami wyglądała jak najgorszy bandyta. - Wolałam zapytać. Teraz mam pewność. - Przyjęła trunek i przytykając do warg, napiła się. Ta sama szyjka butelki, której wcześniej dotykał sinymi ustami wampir, teraz spoczywała na jej ustach. Poczuła w duszy słodycz i mocniejsze bicie serca. Ostry, energetyzujący piorun spłynął jej po przełyku. Z tej krótkiej chwili chłonęła więcej przyjemności niż pozornie mogła, dotykanie wargami brzegu szyjki, której dotykały jego usta, było dla niej dużym przeżyciem. - Pytanie, czy podobnego zdania jest Dettlaff.
- Możesz być o niego spokojna. On także jest moim gościem, a prawo gościnności ogranicza wybór do dwóch opcji. Szanować obecność pozostałych gości gospodarza, lub wyjechać. Ale stanęłaś po jego stronie. To ma znaczący wpływ na to, że pozostał. Wybacz, że posłużę się tym określeniem, ale z obojętnego mu natręta stałaś się kimś, kto nie przeszkodził mu, wbrew własnym interesom.
- Wiemy, że nie do końca tak było. Próbowałam. Śmierć Syanny to coś nieplanowanego.
- Niemniej, nie zaatakowałaś go po jej śmierci. Wdałaś się z nim w rozmowę, nie w walkę. Uwierz mi, że tak samo jak nie mógł znieść fałszu Syanny, na podobnej zasadzie, choć tu mechanizm zadziałał odwrotnie, Twoja szczera postawa nie pozostała mu obojętna. Choćby z tego powodu Dettlaff będzie tolerował Twoją obecność bez względu na mijający czas. Oraz, że nie odejdzie stąd przedwcześnie.
- Przyjechałam tu z dwiema motywacjami. Pierwszą było złoto, bo księżna dużo proponowała. Drugą była nadzieja, że spotkam tu coś zaskakującego. Że trafię na prawdziwe wyzwanie. Nie będę bawić się w delikatności, wybacz, głównie chodziło o pieniądze. Wystarczyło spojrzeć na emocjonalne zachowanie Henrietty. Cudowne odnalezienie się jej siostry było w tym wszystkim niespodziewane, a w momencie, w którym zginęła z jego ręki, jaki sens miałoby żebym go zaatakowała? I tak nie dostałabym pieniędzy. Może jedynie nie trafiłabym do więzienia, ale i to nie jest pewne.
- Oj przyjaciółko, przyjaciółko... - Z jego piersi uleciał krótki, ale szczery i pełen ciepła śmiech. - Oczywiście tak jest. Tylko, że wiem, że nie kierowałaś się wyłącznie nieopłacalnością spalonego przedsięwzięcia.
- Nie mogę zaprzeczyć. - Popatrzyła krótko w niebo, na gwiazdy, które były coraz to gorzej widoczne. - Wstyd mi za jej zachowanie. To coś więcej niż wstyd. Nie wyobrażam sobie kogoś tak zwodzić, mówić, że się kocha, a traktować jak zabawkę. Nie mogę uwierzyć, że sama nie potrafiła, nie chciała, przejrzeć na oczy. Kochaną osobę strzeże się jak najcenniejszy skarb... - Urwała i napiła się. Nie kontynuowała jednak. Było jej prawdziwie szkoda Dettlaffa, i współczuła mu. Tego mówić też już nie zamierzała, jak tego, że mówiąc przez chwilę o kochanej osobie, w myślach miała Regisa. A choć nie mówiła dalej, wwiercała się mocnym i błyszczącym spojrzeniem w wampira. Prawie nigdy nie patrzyła na niego z taką nienazwaną mocą i natarczywością. Poczuł się nieswojo. Nie poruszył się, wyglądał na zakłopotanego. To było zbyt... dzikie, dotkliwe, intymne. Dzikość u niej widział, to było to, co było podobne do wampirzej natury, a co sprawiało, że mogła stosunkowo łatwo odnaleźć się i wkupić w łaski przedstawiciela jego rasy. Od jej wyprostowanych ramion, wysuniętej do przodu piersi biła ta sama niezachiana pewność siebie. Zuchwałość wiedźminki widział nie jeden raz, ale to go... zawstydziło?
Przez chwilę milczeli. Następnie poruszyli temat wyglądu nieba tuż przed świtem, tego jak zachwycająco prezentowało się ciemne, brudne, sine. Mieli podobną zdolność dostrzegania piękna w surowości. Wymieniali myśli siedząc na grobach i podając między sobą butelkę z mocnym trunkiem. Wydawało się, że to jedna z tych chwil, w których alkohol był niedominującym dodatkiem, wprawiał ich w lekki nastrój, stanowił dobre tło do rozmowy, ale nie wpływał znacznie na wzrok, mówienie czy szeroko ujęte zachowanie. Rzadko pili do stanu mocnego pijaństwa. Regis w takich przypadkach musiał pić więcej i częściej, żeby podtrzymać efekt, podobnie jak rany na jego ciele, alkohol, który jego ciało uważało za trutkę, próbowało doprowadzić błyskawicznie do regeneracji. Ona także ją miała, i to dość szybką, ale nie tak jak wampir. Pić potrzebowała z mniejszą rytmiką, bo stan pijaństwa mijał później. Było chłodno i ciemno, pomiędzy nagrobkami ponuro i zwyczajnie przerażająco. To oni byli jedynym, co na tym cmentarzu mogło być przerażające.
CZYTASZ
Cuniculus (Regis x Wiedźminka)
FantasyWampir wyższy i Wiedźminka Nawiązanie do dodatku Krwi i Wino.