Rozdział 5

101 5 0
                                    

- Co za przedświt...- Odetchnęła pełną piersią i westchnęła ukojona, czując pyszne powietrze. Wciągała je łapczywie nosem, pare razy też ustami. Czasem w chwilach takich jak ta przemykało jej przez myśl, że tak chyba musi pachnieć raj, tak przyjemne było to doznanie.

- Twoja ulubiona część doby. Razem ze wschodem słońca - wymruczał mrużąc z lekka oczy, sam będąc pod urokiem magicznej chwili. - I muszę przyznać, że moja również. - Jedną dłonią podpierał się o grób, drugą miał złożoną swobodnie na udzie.

- Mhmm...  - przytaknęła z zainteresowaniem.

Po chwili wstała i przeszła parę kroków, aby usiąść obok niego. Bliżej niż zwykle, i nie zrobiła tego niechcąco, chciała tego. W mig zauważył. Jak by nie mógł, był piekielnie bystry. Uważność wyraził w ruchu szyi, i oczu, którymi przyglądał się jak kruk. Strach, który przez te wszystkie lata ją skuwał, odpuścił wraz ze znalezieniem się przy boku wampira.

- Chcę być bliżej Ciebie. Aby nacieszyć się tą chwilą i Twoim towarzystwem - wytłumaczyła spokojnie, patrząc mu w twarz. Zadrżał krótko, ledwo widocznie. Czemu? Nie wiedziała.

Czy byli siebie kiedykolwiek tak blisko? Mógł czuć jej ciepło i zapach swoimi wampirzymi zmysłami z dystansu. Niewątliwie, po raz pierwszy czuł wszystko z taką intensywnością. I musiało to mieć na niego wpływ, bo dostojne oblicze wzbogaciło się o skupienie, przywodząc na myśl perfumiarza wyczuwającego nowe nieznane akordy. Doznania czerpane z tak bliska były intymne, bo rzadko kto zbliżał się tak bardzo. Jej zachowanie było czymś nowym. Patrzył się głębią swych oczu, nigdy nie widziała takiego spojrzenia. Nie mogła w żaden znany sobie sposób tego skategoryzować. Wreszcie odwrócił wzrok i skinął głową nie patrząc więcej w jej stronę. Jakby nie chcąc lub nie wiedząc jak inaczej zareagować. Taka reakcja bardzo ją zaciekawiła. Zastanawiała się czy coś powie. Milczał, wbrew swojej naturze rozsmakowanej w światłej mowie.

Nic już więcej nie mówiła, a świat szarzał coraz badziej, aż wysiwiał i pojawiła się pierwsza skąpa smuga jasności. Siedzieli blisko siebie obserwując to piękne zjawisko, jeszcze od czasu do czasu podając sobie butelkę. 

Nie odsunął się. 

Odezwała się jako pierwsza, gdy było już widno. Czuła wilczy głód. Zapasy jedzenia w czasie ostatniego zlecenia doszczętnie wyjadła. Wschód słońca nie był potężny, bo chmury, które naszły zasnuły bielą niebo. Ale cieszyły ich oko.

- Jadę do miasta. Akurat jak zajadę otworzą karczmę.

- Chętnie bym Ci potowarzyszył, ale zioła w torbie nie mogą dłużej leżeć. Zobaczymy się później. Nie planujesz żadnych zleceń?

- Do południa na pewno nie. Zjem, zrobię zakupy i wrócę.

Wstając przestała czuć upajające ciepło wampira. Teraz to ona zadrżała krótko.

Poszli jeszcze razem do krypty, ona by wziąć juki, rząd jeździecki i przywdziać zbroję, a on by już tam chwilę zostać i popracować. Pożegnali się i każde rozeszło do swoich czynności.

Cuniculus (Regis x Wiedźminka)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz