Epilog

223 18 15
                                    


Denerwowałam się bardzo, kiedy dosłownie zrzucił mnie z łóżka o piątej rano, mówiąc, że to idealny dzień, aby oglądać wschód słońca. Miał trochę racji, ponieważ niebo było naprawdę wyjątkowe tego dnia, ale to nie zmieniało faktu, że spało mi się bardzo dobrze. Zwłaszcza, że późno poszliśmy spać.

Przeciągnęłam się leniwie, przetarłam oczy i rozejrzałam się po naszej sypialni. Z tymi dużymi oknami wyglądała naprawdę wyjątkowo pięknie. I jeszcze ten ocean i plaża rozciągające się za naszym balkonem. Ten pokój w willi na Rarotondze na zawsze pozostanie moim ulubionym.

Odkryłam, że Christopher wcześniej przygotował mi ubrania, które chciał, żebym ubrała. Często to robił, co było jedną z moich ukochanych czynności, u niego. Założyłam więc bikini w panterkę i zwiewną sukienkę. Liczyłam, że wejdziemy do wody, bo nagrzana woda w oceanie bardzo dobrze by mi zrobiła.

Zeszliśmy na dół, trzymając się za ręce i idąc w równym tempie. Nie musieliśmy być cicho, bo tym razem mama została w Polsce. Mirek został u niej na tę parę dni, które my spędziliśmy na Wyspach Cooka.

Chociaż te wschody słońca widziałam co miesiąc, za każdym razem zachwycały mnie tak samo. Niejednokrotnie mówiłam mu, że jest to mój ukochany widok. Gdybym miała umrzeć, to właśnie tam. Nie żebym już kiedyś tam właśnie nie umarła.

W domu stało się bardziej przytulnie. Zmieniliśmy go nieco, aby przyjemniej nam się tam mieszkało co miesiąc. Zmieniliśmy meble, kolory ścian i od razu stało się bardziej nowocześnie i luksusowo. Była to duża odskocznia od domku w Polsce.

Wyszliśmy na plażę przez drzwi na taras, przywitał nas przyjemny, ciepły wiaterek i śpiew papug. Ocean przyjemnie szumiał, sprawiając po raz kolejny, że czułam się jak w raju. Christopher z mamą zadbali również o otoczenie domu, poczytali o roślinności w tych rejonach i sprawili, że ogród stał się niemal siódmym cudem świata. Do kolorowych krzewów ciągle przyfruwały papugi, które często karmiliśmy.

Christopher ubrał się w swoją ulubioną biała, bawełniana koszulę i śmieszne spodnie, które miały nieco nieprzyjemny materiał.

Usiedliśmy na już ciepłym piasku, a dopiero rozpoczął się wschód słońca. Niebo mieniło się milionem barw, woda zdawała się być zbiorkiem, w którym ktoś rozmieszał mnóstwo farb, a otaczającą nas atmosfera potrafiła mnie wyciszyć i sprawić, że mogłam po prostu cieszyć się tym momentem.

Oparłam głowę o jego ramię, które zaczęło powoli przypominać to, kiedy poznałam Christophera. Zaczął on chodzić regularnie na siłownię, wyglądając lepiej niż kiedy był wampirem. Czułam się wtedy przy nim tak przeciętnie, ale on ciagle zapewniał mnie, że jestem idealna.

— Dzięki, że mnie obudziłeś. Taka pobudka jest najlepsza — rozmarzyłam się, wtulając się w niego coraz bardziej, napawając się pięknem tego miejsca. Chociaż widziałam go tak często, żałowałam, że nie mogę mieć tego widoku za każdym razem jak zamknę oczy.

— Musimy rozkoszować się każdym takim pięknym dniem — odparł, całując mnie delikatnie w czubek głowy.

Siedzielismy tak moment w ciszy, słuchając odgłosów tropikalnej wyspy. Nie wiem, ile czasu minęło, ale niebo zdążyło zmienić kolor. Tutaj w przeciągu piętnastu minut z fioletu potrafiło się stać pomarańczowe. Było to naprawdę magicznie doświadczenie. Zupełnie jakby jakiś malarz zrobił z nieba swoje płótno.

Podniosłam się, otrzepałam nieco z piasku i zaczęłam ściągać sukienkę z myślą, że wskoczymy do wody, jednak Christopher złapał mnie za rękę i nie pozwolił się ruszyć. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Staliśmy na przeciw siebie, a ja zauważyłam, że zaczyna się on bardzo denerwować. Kiedy miałam zapytać, co się stało, ten uklęknął.

— Wiem, że życie u twego boku będzie najlepszą nagrodą dla mnie i największym szczęściem. Kochanie... — Nim się obejrzałam, wyciągnął z kieszeni zielone, kwadratowe pudełeczko i otworzył je. — Czy zostaniesz moją żoną?

Otworzyłam usta, nie mogąc wymówić żadnego słowa. Poczułam, że pojedyncza łza radości i wzruszenia powoli spływa po moim policzku. W pudełeczku znajdował się pierścionek z delikatnym oczkiem. Nie wiedząc, co mam zrobić, uklękłam przy nim i zamknęłam go w ramionach, wykrzykując tak, niczym z karabinu.

I tak oto trwaliśmy dłuższą chwilę. Już jako narzeczona i narzeczony leżeliśmy na piasku, napawając się naszą miłością, naszymi ciałami i przepięknym momentem, który zostanie w naszych sercach i wspomnieniach na zawsze.

Gdybyśmy tylko mieli fotografa, mielibyśmy zdjęcie niczym z pocztówek. My, tropikalna plaża, niemal biały piasek, palmy, urokliwa roślinność. I uczucie, które dało się zauważyć gołym okiem.

Z nieba zaczęły spadać płatki róż, papugi latały nad nami, formując na niebie serce ze swoich czerwonych ciałek. Zaśmiałam się, wiedząc, że ta iluzja była tak naprawdę niepotrzebna. Ten dzień był na tyle wyjątkowy, że nie musieliśmy robić nic, aby go posycać. Wampiry z wyspy jednak zadbały o wyjątkowy nastrój.

Wypiliśmy potem szampan, a cala wyspa miałam wrażenie, że cieszyła się tym momentem razem z nami.

I tak oto kończy się nasza historia. Dni płaczu, cierpienia, wyrzeczeń. Tygodnie strachu, lęku i niepewności, konfliktów rodzinnych, złamanych serc. Ale zarówno miesiące miłości, szczęścia i radości, które będą trwać jeszcze bardzo długi czas.

— Dziękuję, że jesteś — szepnęłam, wtulając się w niego, szczęśliwsza niż kiedykolwiek.

— Zawsze będę.

5 lutego 2018 — 19 sierpnia 2022

____________

Nie żebym płakała, prawda? Gdzie, ja nie płaczę, jak kończę książki :')

Nie no dobra, ryczę. Po prostu ryczę. 

Dziękuję Wam bardzo za te lata razem, przepraszam, że czasami rozdziały pojawiały się co rok! :c Jesteście najlepszymi czytelnikami i z chęcią zobaczę się z Wami w innych książkach :).

W dniu zakończenia mieliśmy 16k wyświetleń i 1,2 gwiazdek :). Dziękuję, nie wyobrażałam sobie takich liczb. 

W ogóle! Ten epilog jest dla mnie mega ważny, bo zamieściłam tam niemal identyczne zaręczyny jak moje - mój Krzysztof (w ogóle wiecie, że imię Chrisa jest przypadkowe, bo stworzyłam go w 2016, a krzyska poznałam w 2018 ;p) oświadczył mi się tez podczas wschodu słońca na przepięknej wyspie Koh Lanta w Tajlandii. Uznałam, że czemu by tutaj tego nie wrzucić. 

Do napisania w innej serii. Ta zostaje dzisiaj zakończona :). Dajcie znać, co myślicie! 

Natalia Talarczyk 

Nocny OddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz