Rozdział 13 I ślubuje ci

605 39 21
                                    

Musiałam przyznać, że nic nie smakuje lepiej od owoców, które zostały dopiero co zerwane z drzewa. Ich smak nawet nie ima się w żadnym stopniu to tego, co sprzedają w marketach, po długiej podróży ciężarówką. W drodze powrotnej nazbierałam tropikalnych owoców z zamiarem zjedzenia prawdziwej, tropikalnej sałatki.

Jeszcze pobiłam się z małpą o banana, ponieważ ona miała taką samą chętkę na największe i najsoczystsze banany. Przynajmniej będę miała co mamie opowiadać, kiedy już wrócę z Wysp Cooka. Mamo, pobiłam się z małpą.

Odetchnęłam z ulgą, kiedy przekroczyłam próg tymczasowego domu. Wiedziałam, że w najbliższym czasie słońce zajdzie, a do mnie dołączy mój ukochany, aby wyruszyć w następną wyprawę. Tym razem, miejmy nadzieję, że lepszą, abyśmy wrócili z czymś więcej niż ze zniszczonym nastrojem.

Wiedziałam, że moment i okoliczności nie do końca sprzyjały naszemu kwitnącemu romansowi, ale nie mogłam omieszkać przebrania się dla niego. Skoczyłam szybko pod prysznic i odziałam się w biały, koronkowy zestaw i delikatny, zwiewny peniuar. Na nogi nałożyłam samonośne, białe pończochy. Długo myślałam, czy malować rzęsy, czy nie, ale w końcu zrezygnowałam z tego pomysłu. Może nie dodało mi to seksapilu, ale wiedziałam, że podobam się Christopherowi taka, jaka jestem.

Patrzyłam na swoje blizny, rozmyślając, dlaczego miałam kompleksy, gdy miałam nieskazitelnie gładkie ciało. Traktowałam jednak te blizny jako coś w rodzaju tatuażu, które opowiadały historię. Tragiczną, ale prawdziwą. Wiedziałam, że kiedyś, gdy to wszystko będzie już tylko wspomnieniem, będę z nich bardziej niż dumna.

Wróciłam do kuchni, czując się niezwykle kobieco. Tak naprawdę, mogłabym codziennie czekać na niego, ładnie ubrana, kiedy wróci z pracy, da mi buziaczka, zapytam. jak było w pracy, a potem opowiem mu, jak było u mnie. W takiej ślicznej, jasnej, tropikalnej kuchni byśmy się sobie zwierzali, z szefów tyranów albo współpracowników konfidentów. Co to by było za piękne życie.

Pokroiłam drobno owoce, banany, papaje, wydrążyłam miąższ z marakuji oraz dodałam kawałki pitaji. Musiałam się powstrzymywać, aby nie zjeść wszystkiego w trakcie przygotowywania posiłku. Wymieszałam wszystko i dodałam świeżego mleczka kokosowego, aby wszystko było jeszcze słodsze. Co zauważyłam i bardzo mnie zdziwiło, to ilość kokosowców i ich owoców, które leżały pod nimi takie... Niechciane. U nas nie jest to tani owoc, a tam było ich chyba aż za dużo. Nie miałam problemu ze znalezieniem kokosa, co było dobre, ponieważ nie wyobrażałam sobie wdrapywania się na drzewo. To byłoby chyba nie do końca wykonalne.

Sałatka wyglądała ślicznie, kolorowo, świeżo. Pomyślałam, że zrobię jej zdjęcie, na tle naszego tarasu z widokiem na ocean. Nie umiałam nigdy robić artystycznych zdjęć, ale krajobraz chyba zrobił to za mnie. Wysłałam zdjęcie mamie, obiecując jej, że przywiozę masę świeżutkich owoców. Postanowiłam również utrzeć nosa zazdrosnym dziewczynom i wysłałam zdjęcie im, aby dalej snuły sobie domysły o moim życiu.

Zanim ujrzałam od nich odpowiedź, mama wysłała mi tysiąc serduszek, zdjęć z Rozkosznym i stwierdzeń, że strasznie za mną tęskni. Też tęskniłam, ale niesamowicie dobrze czułam się w towarzystwie Chrisa.

Słońce powoli zachodziło, wiedziałam, że lada chwila stanie koło mnie i...

– Dobry wieczór, kochanie... – Usłyszałam szept, który wybrzmiał niemal tak donośnie, jak krzyk.

Chyba się wzdrygnęłam, a moje ciało oblała fala gorąca.

– Chris. – Powiedziałam stanowczo, uspokajając szybszy oddech. – Matko Boska, nie strasz mnie.

– Chciałem zejść do ciebie powolutku i powiedzieć, że pięknie wyglądasz. Bo zawsze wyglądasz pięknie. Ale potem zauważyłem tę kusą bieliznę i przyspieszyłem nieco kroku, aby szybciej cię przytulić.

Nocny OddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz