Rozdział 7 Silniejsze od strachu

1K 75 10
                                    


Ulubionym pomieszczeniem mojej mamy w rodzinnym domu był zdecydowanie gabinet. Znajdował się na piętrze, posiadał szerokie okno, przez które można było podziwiać piękny ogród. Zawsze się nim zajmowała, nieważne, gdzie. Kochała rośliny, kochała naturę. W tak słonecznym miejscu jak Miłowo mogła zawsze rano podziwiać efekt jej długiej pracy.

Pamiętam, jak zawsze zakładała na siebie długi, szary szlafrok i z kubkiem gorącej kawy opierała się o okno i oglądała wschody słońca, lustrując dokładnie każdy skrawek kolorowego wtedy nieba. Uśmiechała się wtedy do siebie, tak po prostu, szczęśliwie, dobrze rozpoczynając każdy dzień. Tata podchodził do niej, obejmował ją. Wtedy była szczuplutka, miała figurę bardzo podobną do tej, którą odziedziczyłam po niej.

Też się uśmiechał. Co musiał wtedy myśleć? Nie mógł odczuwać radości. Więc co chodziło mu wtedy po głowie? Nigdy miałam się już tego nie dowiedzieć.

Ogród był zniszczony, tak samo, jak gabinet. Tata zrobił z tego pomieszczenia pokój gościnny, w którym łoże zajął na noc Christopher, a ja później się do niego dołączyłam. Kolory ścian z jasnozielonych zostały przemalowane na beżowe. Długie, mahoniowe biurko zniknęło, a w jego miejscu stała niska szafa. Liczne obrazy, które zdobiły ściany, również zmieniły swoje miejsce. Wszystkie stały w kącie, oparte tyłem jedno o drugie. Na środku pokoju stało tanie łóżko z białą pościelą. Jedyna rzecz, która pozostała na swoim miejscu to regał na książki. Mama lubiła je czytać, najczęściej w ogrodzie, opalając się. Wtedy lektury już zdążyły się zmienić, większość pewnie należała do Izabeli.

Czułam się zupełnie obco. Kiedy otworzyłam oczy, gdy nastał zmrok, z początku nie potrafiłam sobie przypomnieć, gdzie się znajduję. Dopiero po chwili informacje zaczęły docierać do mojego mózgu. Spałam zaledwie kilka godzin, kiedy miałam dosyć buszowania po domu i nijakich rozmów z ojcem. Poza tym nie mogłam się doczekać, kiedy znowu schronię się w ramionach mojego ukochanego.

– Dobry wieczór, kochanie – rzekł, a mi tylko brakowało tego charakterystycznego przeciągnięcia się ludzi po przebudzeniu. Nie mógł tego zrobić, nie mógł przecież czuć się wypoczęty. Mocniej mnie do siebie przyciągnął, patrząc na mnie rześkim wzrokiem.

Mnie z kolei do wypoczętego wyglądu brakowało dużo i jeszcze więcej. Wiedziałam, że moje włosy mogły wyglądać, jakby ptaki uwiły sobie tam gniazdo, pod oczami mam pewnie resztkę tuszu do rzęs, a mój oddech pomieszał się z resztą woni pasty do zębów i typowego porannego zapachu. Zapragnęłam pięciu minut w łazience, ale jego wzrok, który przenikliwie mi mówił, że mnie kocha, odwiódł mnie prędko od tego.

– I kolejny raz zarywasz dla mnie nockę – przyznał, uśmiechając się coraz szerzej.

– Czy wyglądam, jakby mi to przeszkadzało? – Uniosłam wyżej głowę, aby dokładniej do widzieć, a potem opuściłam ją, prosto na jego chłodną klatkę piersiową. Zaczęłam koniuszkiem palca wodzić po jego idealnej skórze.

– Zupełnie nie. – Pocałował mnie w czubek głowy. – Twój tata wie, że wpakowałaś mi się do łóżka? Żeby przypadkiem nie wyleciał nam teraz ze strzelbą.

– Dajże spokój – prychnęłam. – Mam dosyć jego morałów. Trochę z nim porozmawiałam i po pierwsze pewnie nie ma ochoty na dalszą konwersację, a po drugie lepiej, żeby się przyzwyczaił.

– Ciekawe, czy gdybym nie był wampirem, też miałbym zakaz zbliżania się od przyszłego teścia?

– Taki z niego teść jak ze mnie mikrofalówka. Dobrze, nie chcę o nim rozmawiać. I tak za niedługo nas tutaj nie będzie, będziemy w drodze na Wyspy Cooka, planując, jak uczcimy twoje człowieczeństwo. – W moim głosie pojawiło się tyle zawahania i nadziei, że nie wiedziałam do końca, w jakim kontekście to powiedziałam. Westchnęłam głęboko, kiedy wiedziałam, że Chris coś chciał dodać od siebie: – Nie mogę myśleć negatywnie. Moja nadzieja jest silniejsza od strachu.

Nocny OddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz