Ostatnim razem, kiedy naprawdę zaniemówiłam, był dzień, gdy Christopher pojawił się ponownie u mego boku i obiecywał, że zostanie przy nim na zawsze. Nie byłam w stanie zapomnieć tego przyjemnego uczucia w żołądku, które potęgowało moją radość i sprawiało, że pragnęłam zatracić się w tamtym momencie i oddać się mu cała. Myślałam, że przez następny czas trudno będzie mi powtórzyć tak samo cudowny moment, aby mój żołądek znowu skakał i fikał niczym rozszalała kózka.
A wtedy ujrzałam Rarotongę.
Wyłoniliśmy się zza chmur, a moje oczy dostrzegły przejrzystą, lazurową wodę oraz rozciągające się złociste plaże i gęsto zalesione dżungle. Wstrzymałam mimowolnie oddech, zastanawiając się, czy na pewno nie śnię. Czy takie miejsca nie istnieją tylko w ludzkiej wyobraźni albo nie zostają wyprodukowane na zielonych tłach, zamienianych na tropikalną wyspę dopiero w post produkcji pod okiem reżysera i scenarzysty?
Czułam, że szczęka sama z siebie osuwa mi się na dół. Patrzyłam i patrzyłam przez małe, zaokrąglone okno w samolocie, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Kurczowo wbijałam sobie paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni, przekonując sama siebie, że nie śnię.
– Myślałam, że raj nie istnieje. – Pokręciłam z niedowierzaniem głową, obserwując, jak coraz bardziej zbliżamy się do wyspy. Samolot przechodził płynnie do lądowania. Sądziłam, że znajduję się na filmie w 5d, a nadnaturalny obraz tropikalnej wyspy zbliża się do mnie. Czekałam na zmianę kadru, ale ta nie następowała. Złapałam się na tym, że chciałam poprawić kinowe okulary, dzięki którym świat zdawał się nabierać trój wymiaru. Na próżno. To była rzeczywistość, w którą nie potrafiłam uwierzyć.
Miałam wrażenie, że Christopher też był przejęty urokliwością tego miejsca, chociaż wiedziałam, że w swoim życiu widział wiele cudownych krajobrazów. Kto wie, może nawet widział coś wspanialszego, o ile coś takiego istniało. Wiedziałam jednak, że rozkoszował się tamtą chwilą, ponieważ mocno chwycił mnie za rękę, gładząc kciukiem opuszki moich palców.
– W takim razie witaj w raju, kochanie – szepnął mi prosto do ucha, co za każdym razem wywoływało u mnie bardzo przyjemnie motylki w brzuchu.
Chciałam mu odpowiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi gdzieś w gardle, a z ust wydobyło się tylko mimowolne westchnienie.
– Powiedz mi, proszę, że to nie sen – powiedziałam w końcu, patrząc przez małe okno, niczym matka na inkubator z wyczekiwanym, nowonarodzonym dzieckiem. – A jeżeli to sen, to proszę, nie budź mnie.
– Wyobraź sobie tylko, że w tym raju skrywa się coś jeszcze lepszego. Nasze upragnione, wspólne człowieczeństwo.
Jego słowa zadziałały na mnie trochę jak wiadro zimnej wody. Przypomniałam sobie, dlaczego tak naprawdę znaleźliśmy się na tej cudownej wyspie. Nie, żeby ją pozwiedzać, porobić piękne zdjęcia, tylko aby znaleźć coś, co jest kluczem do naszych wspólnych marzeń i pragnień.
– Aleksander mówił, że podejdziemy do lądowania za niedługo, a z samolotu wyruszymy po zmroku – dodał Chris, dotykając szyby samolotu. Gdyby nie był z szyby nieprzepuszczającej promieni słonecznych, ten gest mógłby go wiele kosztować.
Mogłam sobie tylko wyobrazić, jak nie mógł się doczekać, aż będzie mógł poczuć słońce na swojej skórze. Aż ta wyspa przestanie być dla niego otwarta tylko nocą. Kiedy tętniące życiem krajobrazy zaproszą go do swoich czeluści, skrywające nie tylko tajemnice nocne, ale również zapierający dech w piersiach słoneczne kulisy życia, które prowadził przez przeszło sto lat.
– To od razu ruszamy na poszukiwania? – wtrąciłam.
– Zaczniemy następnej nocy – odparł od razu, zwracając swój wzrok na mnie. – Najpierw chcę się tobą nacieszyć. Będę w cudownym miejscu z cudowną kobietą. Czegoś takiego nie można przegapić. – Uśmiechnął się zawadiacko, na co poczułam, że zaczynam się rumienić.
CZYTASZ
Nocny Oddech
VampireIII CZĘŚĆ NOCNEGO STRÓŻA! ZNAJOMOŚĆ POPRZEDNICH CZĘŚCI WYMAGANA! W życiu Natalii na nowo pojawiło się słońce - albo nie - pojawił się księżyc, rozświetlając noce z wampirem, który zagościł w jej życiu. Dwójka wyrusza na poszukiwanie tego, czego oboj...