𝚁𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊ł 𝟷𝟾 - 𝙿𝚛𝚣𝚎ż𝚢𝚓𝚎?

254 17 4
                                    

Pov: Carbo
Wtorek godzina 10:58
Na szpitalu

Gdy tak staliśmy wszyscy Harley nagle upadła na ziemię. Szybko do niej podszedłem i zobaczyłem jak kobieta trzyma się za brzuch w który została postrzelona. W tym samym miejscu była wilka plama krwi, prawdopodobnie szwy puściły i rana się otworzyła.

Carbo daj mi swoją bluze szybko i niech ktoś biegnie po lekarza. - Powiedziała przez zęby kobieta mająca całą rękę we krwi.

Wszyscy sali jak słupy do póki nie wydała polecania. Jak na zawołanie 3 osoby biegły szukać pomocy, oczywiście również wykonałem jej żądanie jeżeli tak to mogę określić. Zdjąłem bluze i podałem Harley, zaczęła przykładać sobię bluze do rany oraz uciskała ją. Chyba po to by zatamować krwawienie, stawała się ona coraz słabsza, aż w końcu padła na kafelki szpitalne na korytarzu i zamknęła oczy.

Harley kurwa nie rób tego drugi raz! Słyszysz kurwa?! - Zacząłem się wydzierać, a po policzkach spływały mi łzy.

Na korytarz wbiegło 5 lekarzy i przybiegło do nas wraz z chłopakami. Jeden z lekarzy wziął ją na ręce w stylu panny młodej i biegł w stronę jakiejś innej sali. Szliśmy krok w krok z doktorami, aż kazali nam nie wchodzić na salę operacyjną i poczekać na zewnątrz. By nie utrudniać im pracy zrobiliśmy o co prosili, a nawet ten cały wujek Harley posłuchał się i nie sprawiał większego oporu. Sala operacyjna znajdowała się tuż przy pomieszczeniu, gdzie leżeli do tej pory ranni funkcjonariusze, też dlatego musieliśmy być bardziej uważni i ostrożni. Nie obyło się bez przechadzania policjantów, aby podsłuchać o czym rozmawiamy lub sprawdzić co się dzieje. Musimy uważać co robimy i mówimy by owi stróże prawa nie zrobili nam przysłowiowego wjazdu na pomieszczenie z Harley. Obstawiam, gdy policja dowiedziała by się o tym, że kobieta znajduje się tam, choć raczej już wiedzą zrobiliby automatyczny wjazd na sale tylko po to, aby zatrzymać dziewczynę. Gdy przestali się już przechadzać w te i z powrotem otoczyliśmy salę by nie widzieli co się dzieje, jedni z nas siedzieli drudzy zaś stali.

Chcecie chłopaki coś do picia lub jedzenia, bo skoczę do automatów po coś. - Odezwał się Dia z sztucznym uśmiechem oraz łzami w oczach.

Właściwie mogę prosić o jakąkolwiek kawę? - Zadałem pytanie po tym jak każdy złożył już swoje zamówienie.

Tak jasne. - Powiedział i zaczął kierować się w stronę głównego holu w szpitalu, gdzie były automaty.

Pójdę z tobą. - Stwierdził stanowczo Fabian i poszedł za mężczyzną.

Z sali w której znajdowała się dziewczyna wybiegł lekarz w stronę do tak zwanego lobby szpitalnego. Byliśmy zdziwieni jego zachowaniem, ale nie przejęliśmy się tym tak bardzo. Dopiero gdy już wracał, a za nim biegło kolejnych 3 wiedziałem, że coś jest nie tak. Zaczęliśmy się patrzeć na siebie jak debile z zdezorientowaniem, lecz gdy na korytarz przyszli szokowani Dia oraz Fabian z naszymi zamówieniami to powiedzieli.

Harley stanęło serce przez moment i cały czas traci bardzo dużo krwi. - Powiedział Fabian patrzący się dosłownie w nicość.

Skąd ty to wiesz? - Zapytał niedowierzający Chase.

W momencie kiedy kupowaliśmy rzeczy wbiegł jeden lekarz i zaczął krzyczeć, że potrzebna pomoc kolejnych lekarzy. - Zaczął mówić. - Trzech z nich już pobiegło, a dwóch stanęło przed wejściem i zaczęli szeptać pomiędzy sobą właśnie o tym, że kobiecie w sali stanęło serce przez moment i traci mnóstwo krwi. - Zakończył swoją wypowiedź przełykając głośno ślinę.

Staliśmy w ogromnym szoku, a chłopaki rozdawali każdemu to o co prosił. Nikt z nas nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał, szok jaki przeżywałem w środku był nie do opisania. Zabrałem kawę i nawet jej się nie napiłem i zamiaru najmniejszego na chwilę obecną nie miałem. Mieliśmy wywalone już czy policja będzie widzieć co robimy w okręgu który robiliśmy wokół sali, każdy z nas potrzebował sobie usiąść i to przetrawić.

5 godzin później
Godzina 16:23

Siedzimy na tych krzesłach jak na szpilkach, cali zestresowani tym co dzieje się z kobietą. Jesteśmy tu już 5 godzin, a wujek Harley cały czas z nami siedział i czekał na dalsze informacje na temat dziewczyny. Z sali w końcu wyszedł lekarz i zaczął do nas mówić z niecierpliwości, aż wszyscy wstaliśmy.

Kobieta straciła mnóstwo krwi przez co będziemy potrzebować dawcy w tej sprawie, ale to potem. - Zaczął mówić. - Ma ona bardzo małe szanse na przeżycie, ale nie zerowe. Będziemy robić wszystko co z naszej mocy, aby utrzymać ją przy życiu, a co najważniejsze by się wybudziła. - Powiedział i się rozejrzał, a po chwili znów zaczął mówić. - Na chwilę obecną jest ona w bardzo ciężkim stanie i tak jak mówię potrzebujemy dawcy krwi dla niej, gdyż straciła jej bardzo dużo. - Zakończył swoją wypowiedź czekając na to co powiem.

Jestem jej wujkiem i mamy taką samą krew, też dlatego chce być jej dawcą. - Odezwał się mężczyzna.

Dobrze za tem zapraszam za mną prze Pana. - Odpowiedział doktor i zaczął iść w nieznaną mi część szpitala, a za nim szedł krok w krok stryj dziewczyny.

Spoglądaliśmy na siebie i staliśmy ja te słupy. Ona może umrzeć i już nigdy jej nie zobaczymy. Nigdy nie zobacze cudownego uśmiechu, rumieńcy które miała już dzisiaj w sali wywołane przez pielęgniarkę. Cudownych błyszczących się oczu ze złości, gdy się zdenerwuje kiedy coś nie idzie po jej myśli. Nawet nie mogę sobie wyobrazić tego, że ona umrze. Tak się nie stanie prawda? I to pytanie było jednym z tych na które nikt nie znał odpowiedzi.

Ona nie umrze prawda? - Zapytał przygnębiony Dia. Wszyscy na niego spojrzeliśmy i wpatrywaliśmy się tak przez 5 minut, aż w końcu ktoś się odezwał.

Nie umrze. To silna kobieta da sobie radę. - Powiedział niepewnym głosem i wymuszonym uśmiechem na twarzy Michaś.

Nikt już nic nie powiedział, ale usiadł. Policja bacznie nas obserwowała, a ja najchętniej wziąłbym broń i wystrzelił w ich stronę, lecz niestety muszę się powstrzymać nad tym. Zabije chuja który do niej strzelił, a przez niego teraz musi cierpieć. Nie tylko ja miałem takie chęci, bo każdy z nas chciał zajebać tego co wystrzelił i wydał na siebie jednoznaczny wyrok w postaci tortur, a potem śmierci. Tak zwany samosąd, lecz nie tylko jego chcielibyśmy zabić, a najlepiej to całą komende co niestety nie jest możliwe. Jak tak sobie pomyśleć to jednak możliwe, lecz trzebaby było cały crime pogodzić ze sobą i zawrzeć sojusz czego nikt by nie chciał nie ważne za jaką cenę, a w szczególności ze spadiniarzami. Nigdy nie będziemy przyjaciółmi przynajmniej ja bym tego nie chciał. Nienawidzę spadiniarzy jak i Spadino niby dla niego pracowałem, ale żałuję tego i to bardzo, że w ogóle podjąłem jakąkolwiek współpracę z nim.

-----------------------------------------------------------
Hejkaaaaaa ciasteczka!
Ale tu się dzieje, ale tu się dzieje. Czy Harley przeżyje czy to może koniec? Hmmm tego się na razie nie dowiecie HEHEHEHE.

Bajoooooo

Miłego dnia/nocy!

1101 słów




❝𝐓𝐲𝐥𝐤𝐨 𝐙𝐞𝐦𝐬𝐭𝐚 𝐬𝐢ę 𝐋𝐢𝐜𝐳𝐲...❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz