<W wieży>
Peter razem z Stark'iem wjechali na piętro gdzie ostatnio znajdowała się impreza którą zrobili na część Peter'a za to że "odzyskał" głos. Gdy tylko wyszli z windy, od razu cała gromada przybiegła do nich I oczywiście Natasha jako pierwsza rzuciła się na nastolatka i go mocno przytuliła, gadała mu jak jej jest przykro że jego ciocia zmarła. Po chwili wszyscy zaczęli gadać że im jest przykro, I takie inne tam porady. Za to Stark próbował ich wszystkich uciszyć i przegonić od Chłopaka, czuł że nastolatek mógł w każdej chwili się rozpłakać za to że przypominają mu o zmarłej ciotce. Był w wieży jeden wielki chaos, wszyscy gadali i nie dali dojść nikomu do głosu Gdy nagle jeden z Avengersów się odezwał głośnym głosem.
-Co się stanie teraz z Peter'em? Przecież nie ma już żadnej innej rodziny, prawda?-Odezwał się Łucznik.
Peter w tym samym czasie co Miliarder spojrzeli się na siebie i również w tym samym czasie się uśmiechnęli.
-Wiesz Barton-
-Pan Stark mnie zaadoptował!-powiedział szybko i głośno Peter.
Wszyscy spojrzeli się na mężczyznę jakby popełnił jakąś zbrodnię.
-Ehh?! Ja chciałam go zaadoptować!-Wykrzyczała Wanda.
-Wanda uwierz każdy chciał ale to nie teraz jest najważniejsze...
-Czekaj muszę to wszystko przemyśleć... Ten Tony Stark, Facet z wielkim ego, osoba która nigdy nie chciała mieć dzieci i ich nie tolerowała, tak poprostu zaadoptował dzieciaka?
-Dokładnie tak Clint, czasem nie jesteś taki głupi na jakiego wyglądasz
-Aha?
-Tony?
-Co?
-Masz gorączkę? Jesteś pijany? Ćpałeś znowu? Dobrze się czujesz?
-Wtf Steve?!
-No co?? Zachowujesz się jak nie ty! Czyżbym już demony zabierały twoją duszę do piekła??
-Pierdol się Rogers
-Język! Dziecko tu jest!
-Em Tato?
-Tak synu?
-Jestem zmęczony mógłbym położyć się spać?
-Oczywiście, co to za pytanie w ogóle, idź się kładź, niedługo będziesz miał remont pokoju, nie będziesz mieszkał w takim okropnym pokoju
-Dziękuję Tato, nie trzeba robić żadnych remontów, podoba mi się taki jaki jest, Dobranoc wszystkim!
-Dobranoc Peter-Wszyscy odpowiedzieli na raz.
Nastolatek odszedł i znowu zaczął się chaos.
-Stark! Czy ty Serio pozwoliłeś mu mówić na siebie "tato"?? Czy wszystko z tobą okej??
-Tak? Masz do tego problem Ramanoff?
-Nie ale-
-Żadne Ale, chciałem by był szczęśliwy nawet po tym co się stało, I żeby nie został w tym przeklętym domu dziecka! Musiałem coś zrobić aby go nie zabrali, to była najlepsza opcja
-Ktoś inny mógł go zaadoptować np. Ja?
-Kocham tego dzieciaka jak syna więc nie masz Prawda mówić mi kto powinien to zrobić a kto nie, gdyby nie był taki ważny dla mnie to bym tego wcale nie zrobił
Mężczyzna odszedł zostawiając ich samych mówiąc jedyne pod koniec "jeżeli ktoś coś chce, jestem w warsztacie".
-Odszedł, tak poprostu-Powiedziała Natasha.
CZYTASZ
Wrong Number
FantasiPeter myli numer I piszę do obcej osoby myśląc że pisze do Ned'a. przez ten błąd jego życie obraca się do góry nogami. Ale czy na lepszy czy na gorsze to sami musicie się przekonać. Zapraszam do czytania ;))