Rozdział 4 czyli pelerynka, pracownia malarska i dwoje braci

93 7 6
                                    

Pov. Encre

Delikatnie otworzyłem jedną z powiek i ziewnąłem. Powoli wstałem i przeciągnąłem się. Usiadłem na łóżku, a na podłogę spadł materiał pod którym spałem. Wziąłem go do ręki i delikatnie po nim przejechałem

Chwilka czy to jest ? Przejrzałem materiał i momentalnie na moją twarz wkradł się mocny rumieniec. Pelerynka Fallacy'ego ? Od razu wstałem i stanąłem przed lustrem. Założyłem ją na plecy i obróciłem się to w jedną to w drugą stronę. Peleryna leżała na mnie perfekcyjnie, delikatnie powiewając pod wpływem otwartego okna. Zdjąłem ją złożyłem w kosteczkę i położyłem na łóżku. 

Spojrzałem na dłoń ciągle zawiniętą bandażem po ugryzieniu. Ściągnąłem opatrunek i spojrzałem na ranę. Dwie ranki zagoiły się, a ból praktycznie zniknął. 

Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej czarne spodnie. Miały dość wygodny materiał, który uwielbiałem. Spojrzałem na szafę i zacząłem przekopywać się przez stosy ubrań. W końcu natrafiłem na jedną rzecz. Był to beżowy sweter z golfem.

Zamknąłem drzwi szafy i ściągnąłem koszulę. Założyłem materiał, a jego ciepło i miły dotyk od razu sprawił, że się uśmiechnąłem. Założyłem spodnie i zasznurowałem buty . Obejrzałem się w lustrze ponownie. Nie wyglądałem przesadnie ładnie, ale też nie zbyt zwyczajnie. Idealnie. W sam raz. 

Chwyciłem za kawałek materiału peleryny Fallacy'ego i wyszedłem z pokoju. Rozglądałem się tam i z powrotem, aż w końcu dostrzegłem szczególnie ozdobione drzwi. ( w trakcie pisania tego rozdziału, którego zmieniałam co chwilę, oglądałam serial i się okazało, że dwie postacie się spiknęły więc szczęście dop. Autorki)

Zapukałem, a po chwili drzwi otworzył mi zaspany wampir. Przetarł lekko oczy, a ja przełknąłem ślinę, i od razu się zarumieniłem. Na jego żebrach nie było koszulki, a długie przylegające spodnie dodawały mu władczości. ( zdanie bez sensu proszę nie wnikać )

Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja bez słowa wręczyłem mu pelerynę do rąk. Ten od razu się zarumienił uśmiechnął i kiwnął głową w podzięce.

Odwzajemniłem uśmiech i po chwili zmierzałem w stronę swojego pokoju. Delikatnie się rumieniłem, na samą myśl tych pięknych - Dobra Encre bo się rozmarzysz. Cicho westchnąłem i otworzyłem drzwi.

Pov. Fallacy

Gdy tylko śmiertelnik wyszedł od razu moją twarz pokrył rumieniec. Ogarnij się Fallacy ! Nie masz pewności, że to ten którego szukasz ! 

Oparłem się o ścianę i popatrzyłem na pelerynę, którą przyniósł mi śmiertelnik. Odłożyłem ją na łóżku i usiadłem przy biurku. 

Popatrzyłem na obraz wiszący przede mną i przejechałem palcem po podpisie. 

- Już niedługo śmiertelniku. Znowu połączy nas uczucie - szepnąłem i wyszedłem z pokoju. 

Pov. Cruzar

Znowu byłem w tym lesie. Przeklętym lesie. Szukałem Encre'go. Rozglądałem się i nawoływałem jego imię. Cholerne wampiry. Mimo faktu, że nie znoszę wampirów, cieszę się, że Eterna nie poszła ze mną. Cały las by wybiła, a nawet niewinne zwierzę, które zwie się nietoperz zabiłaby bez większej skruchy, uważając, że to wampir. 

- Encre ! - krzyknąłem na cały głos, a po lesie rozniosło się echo. Zrezygnowany przysiadłem na kamieniu i wtedy usłyszałem szloch. Szybko zerwałem się z miejsca i pobiegłem w stronę dźwięku, jak gdyby nic innego nie istniało. 

Vampireverse Wampirze kły Część 1 {W TRAKCIE NAPRAWY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz