Rozdział 7 czyli wschód słońca i nowela

74 6 6
                                    

Wiem, że miał być dzisiaj lemonek, ale jednak pomyślałam, że zrobię max 1 rozdział przed. Przepraszam wszystkich, którzy czekali, ale jakby muszę poczekać. Na lemona proszę czekać na weekendzik !!!!! Będzie długi ! Proszę o cierpliwość :) Może do tego czasu Fallacy i Encre coś tam poczują ? Nie wiem życzę miłego czytania :)

***

Pov. Encre

Otworzyłem powieki i delikatnie je potarłem. Dzisiejsza noc była dla mnie ciężka, bo co noc budziłem się przez koszmary. Podszedłem do lustra i spojrzałem na swoje odbicie. pod moimi oczami znajdowały się dość duże i widoczne wory, a sam wyglądałem jakby przeszło przeze mnie tornado. Przetarłem oczy i podszedłem do szafy. Po chwili szukania zdecydowałem się na białą koszulę z żabotem i beżowe spodnie. 

Patrzyłem na zegar wiszący i z trudem stwierdziłem, że jest godzina piąta rano. Rozsunąłem nieco zasłonę i spojrzałem na widok za oknem. Słońce powoli wychylało się znad horyzontu tworząc zorzę. Szybko otworzyłem drzwi szafy i wyciągnąłem z niej jedną z peleryn. Była ona czarna, ale za to bardzo przytulna. Wybiegłem z pokoju lekko stukając obcasami ( chodzi o to, że kozaki mają czasami lekkie podniesienie takie buty ma Encre dop. Autorki)

Przebiegłem przez rzędy korytarzy i chwyciłem za gałkę ogromnych drzwi, którymi wczoraj wpuściliśmy Macabre. Wyszedłem z zamku i usiadłem na półkolistych stopniach schodów. Nie chciałem siadać na trawie, bo na niej nadal znajdowały się lekkie kropelki rosy. Oparłem brodę do kolana i delikatnie je przytuliłem. 

- Nie śpisz ? - z rozmyśleń wyrwał mnie cichy i zaspany głos Fallacy'ego.

- Nie mogłem spać, ale warto było - wskazałem głową na wschód słońca i odwróciłem się w jego stronę. - Jest piękny.

- Trochę jak ty - szepnął Fallacy do mojego "ucha". Moje poliki stały się mocno czerwone przez co przewróciłem się plecami do tyłu. 

- N-nigdy tak nie rób ! - krzyknąłem i wszedłem do posiadłości trzaskając mu drzwiami przed nosem. W ułamku sekundy poczułem jak moje ciało lekko się unosi, a serce prawie wyskakuje z mojej klatki piersiowej.

- Czyli jak "księżniczko" - położył nacisk na ostatnie słowo przez co mocno się zarumieniłem.

- F-fallacy p-przestań ! - mój rumieniec pokrywał całą moją buzię, a mi samemu chciało się płakać. - Puść mnie !

Ten nie zważając na moje prośby i nalegania nadal pruł przez korytarze lekkim krokiem by nie obudzić nikogo. 

- Fallacy mówię teraz śmiertelnie poważnie. Postaw mnie na nogi. 

- Oj już zaraz dojdziemy na miejsce księżniczko. Ale zamknij oczka to ma być niespodzianka - powiedział lekko się uśmiechając.

- Dobra, ale przysięgam jeżeli wyssiesz moją krew lub coś takiego to osobiście dopilnuję byś zginął w męczarniach 

Lekko podniósł brew do góry, kiwnął głową, a ja posłusznie zakryłem oczy. W końcu gdy poczułem grunt pod nogami lekko się zachwiałem, a Fallacy położył swoje dłonie na moich.

Czułem, że ciągnie mnie za dłoń, a moje buty lekko stukają o spróchniałe drewno. Po chwili poczułem zimne powietrze na policzkach. 

- Teraz możesz odsłonić oczy. - usłyszałem cicho głos Fallacy'ego po czym odsunąłem dłonie od twarzy. Staliśmy na nie zbyt stromym dachu zamku. Lekko otworzyłem usta, a moje oczy zaświeciły się ze szczęścia. Słońce lekko unosiło się nad horyzontem promieniując oślepiającym światłem.

Lekko ziewnąłem i usiadłem na dachówkach. Wampir zrobił to samo, lekko kładąc mi dłoń na ramieniu.

- Pięknie prawda ? - spytał i uśmiechnął się. - Wiesz odkryłem, że można dostać się tutaj parę lat temu. Wtedy jeszcze miałem kogoś do towarzystwa. Przez ostatnie lata przychodziłem tutaj sam.

Popatrzyłem na niego ze zmartwieniem. Czyżby kogoś stracił ? Ten lekko się uśmiechnął i spojrzał w niebo. 

- Ale teraz jest w prawdopodobnie lepszym miejscu. 

- Wiesz, że nie jesteś sam prawda Fallacy ? - spytałem, na co z mojego polika skapnęła łza. Gdy wampir to zobaczył od razu przyciągnął mnie do siebie i wtulił w swoją klatkę piersiową.

- Kogo straciłeś Encre ? - spytał poważnym głosem, jakby nie chciał bym poznał po nim, że się martwi. 

- Wiesz. Gdy byłem mały moi rodzice byli bardzo uczeni, wychowali się w rodzinie znanej z magii i zastosowań leczniczych. Ludzie i potwory uważali, że to grzech i tylko wampiry mogą tak robić. Tamtej nocy, straż królewska, zbliżała się do naszego domu. Krzyczeli, że zginiemy, lub, że nas spalą. Zaczęliśmy uciekać. Gdy wybiegaliśmy moja siostra była martwa, zabili ją. Potem moją mamę, tatę. A ja ? Byłem małym dzieckiem co to nie umiało sobie poradzić. Straciłem zaufanie do ludzi i potworów. Aż do czasu, aż nie poznałem Azure i Cruzara. Byli dla mnie bardzo mili, a ja ? Zostawiłem ich bez śladu.

Fallacy bez słowa wtulił mnie w siebie, a ja złapałem materiał jego koszuli w wtuliłem głowę w jego klatkę piersiową. Zamknąłem oczy i po chwili odpłynąłem.

Pov. Narrator.

Tymczasem, gdy wampir i śmiertelnik wspólnie siedzieli na górze pod budynek podeszła postać. Stała w kapturze, z którego lekko sączyła się krew. Jej oczy były ciemnokrwiste, a sama twarz wyginała się w lekki uśmiech. Łuk i torba ze strzałami tkwiły na jej plecach, a ona sama nie bardzo denerwowała się faktem gdzie się teraz znajduje. 

- Tylko jedna misja - szepnęła postać i poszła dalej przed siebie w środek lasu w stronę miasta

***********************************************************************************************

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Trochę historii Encre, nowa postać i nie to nie jestem ja jako autorka. perspektywa autorki może się pojawi, ale nic nie obiecuję. Rozdział krótszy. Nie mam coś weny przed lemonkiem :I Tak jak mówiłam kolejny rozdział to 100% lemon będzie, więc spokojnie. Jest parę rzeczy, które w prawdzie mają wielkie znaczenie dla książki. np. Proszę brać pod uwagę wszystko. Wszystkie słowa, znaki czynności. Może to mieć wielki wpływ na kolejną część. Życzę miłego dnia i do weekendu ~Zuzuz=

***********************************************************************************************

~999 słów~

Vampireverse Wampirze kły Część 1 {W TRAKCIE NAPRAWY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz