Rozdział 17 czyli lemon

117 6 3
                                    

Pov. Encre

Minął tydzień od mojej choroby i dzisiejszego dnia, po dostaniu kilku lekarstw, wreszcie mogłem wrócić do swojej komnaty i co najważniejsze pracowni. Podałem dłoń Fallacy'emu, a on zaczął prowadzić mnie przez korytarz, aż w końcu doszliśmy do pokoju Jaspera. 

Zapukałem cicho i kiwnąłem głową Fallacy'emu na to, że sobie poradzę. Otworzył mi przecierający oczy, ziewający wampirek, który, gdy tylko mnie zobaczył rzucił mi się na szyję i zaczął mocno tulić. Uśmiechnąłem się i odwzajemniłem uścisk.

- Oh Encre ! Tak długo Cię tutaj nie było ! A tyle się zmieniło ! - złapał mnie za dłoń i w szlafmycy, zaczął ciągnąć w stronę mojego pokoju. Mój ukochany pobiegł za nami, śmiejąc się cicho. Otworzyłem drzwi i zaniemówiłem. Na ścianach wymalowane były najróżniejsze kwiaty, moja pościel z ciemnej zmieniła się na białą, a na szafie wymalowane były niebieskie motylki. 

Zasłoniłem usta, a z moich oczu spłynęły pojedyncze łzy szczęścia. Fallacy mnie przytulił, a po chwili dołączył do nas Jasper. Mimo tak wczesnej godziny wampirek był bardzo energiczny, mimo faktu jak bardzo nie wyspany się wydawał. Podprowadzili mnie (nadal skołowanego) do łóżka i pomogli usiąść. Po chwili Jasper wdrapał mi się na kolana i wtulił w materiał mojej koszuli. Godzina 6:10 to chyba jednak dla niego trochę za wcześnie jak na pobudkę.

Mój wzrok przeniósł się na gitarę. Za moją prośbą Jasper zszedł z moich kolan i usiadł obok swojego ojca. Podniosłem instrument i przejechałem palcem po strunach. Biała gitara, cała w hiacyntach. Usiadłem z powrotem na łóżku i zacząłem stroić instrument. Jasper przyglądał mi się z zaciekawieniem, a Fallacy ze zdziwieniem. 

W końcu gdy nastroiłem gitarę, zagrałem kilka akordów. Melodia sama wskazywała mi gdzie mam nacisnąć, gdzie pociągnąć za strunę. 

- Encre ! To było przepiękne ! - Jasper zaczął klaskać, a po chwili do niego dołączył mój ukochany - Umiesz grać na gitarze ?

Kiwnąłem głową. Gdy byłem młodszy, moi "rodzice zastępczy" posyłali dla mnie po guwernantki. Grałem na pianinie, gitarze, flecie, skrzypcach, harfie. Fakt uczyłem się o astronomii, geologii, malarstwie, ale muzyka zajmowała większą część mojego czasu wolnego.

Poprawiłem nieco swoje ustawienie, a Jasper usiadł na kolanach Fallacy'ego wtulając się w jego koszulę.

- Opowiem wam historię o żołnierzu, poecie i królu - szepnąłem i ustawiłem odpowiednio dłonie na gitarze.  Zacząłem wygrywać pierwsze nuty piosenki, co wzbudziło w wampirach zachwyt.

- There will come a soldier, who carries a mighty sword. He will tear your city down Oh lei, oh lai, oh Lord. Oh lei, oh lai, oh lei, oh, Lord. He will tear your city down. Oh lei, oh lei, oh, Lord

Po chwili usłyszałem skrzypnięcie drzwi. Odwróciłem głowę i zobaczyłem zaspanych braci, mojego przyjaciela  oraz Suave, stojących w drzwiach. Fallacy kiwnął głową, żeby weszli, a ja zacząłem wygrywać dalsze takty piosenki.

- There will come a poet, whose weapen is His word. He will slay you with his tongue. Oh lei, oh lai, oh Lord. Oh lei, oh lai, oh lei, oh, Lord. He will slay you with his tongue. Oh lei,oh lai. Oh Lord.

W pokoju zrobiło się cicho. Kątem oka spostrzegłem, jak Songe wtula się w Cruzara, a Macabre i Suave stoją z tyłu. Spojrzałem z powrotem na swoje dłonie i zamarłem. Same wygrywały melodie, a wzory na nich zmieniły się w wzoru bluszczu i kwiatów, a same kości powoli pękały. Atrament. 

- There will come a ruler, whose brow is laid in thron. Smeard with oil like David's boy. Oh , lei, oh lai, oh Lord. Oh lei, Oh lai, oh lei, oh Lord. Smeard with oil like David's boy, Oh lei, oh lai, oh Lord.

Vampireverse Wampirze kły Część 1 {W TRAKCIE NAPRAWY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz