Rozdział 24 czyli Rozdział bonusowy

41 5 1
                                    

Więc tak. Obiecałam -sakus- że zrobię rozdział o tym co mniej więcej działo się kiedy Khaizer zaprosił Macabre do tego lasku. Chciałam, żeby książka się trochę przedłużyła, bo jakoś nie będą mogła się z tym rozstać. Spytam o jeszcze jedną rzecz: Czy chcielibyście, żebym zmieniła okładkę książki ? Na górze macie ewentualną propozycję okładki. Ten rozdział będzie miał wpływ na dalszą fabułę !

***

Pov. Encre

Otworzyłem oczy. Znowu ta okropna sala. Spojrzałem na swoje ramię. Było obandażowane, a po wewnętrznej stronie łokcia znajdował się plaster, odprowadzający rurkę do jakiegoś pojemniczka z lekami powieszonym na wieszaczku (pierwsze kroplówki wynalezione były w 1661, a nazywało to się wlew dożylny).

Usiadłem na łóżku i złapałem się za brzuch. Bolał niemiłosiernie, a ja czułem jakby w całym moim żołądku zagnieździły się kwiaty. (dosłownie i w przenośni ?). Spojrzałem na ścianę i przetarłem oczy. Po chwili drzwi skrzypnęły, a do środka razem z Charlotte wszedł Jasper. Gdy tylko mnie zobaczył podbiegł do mnie krzycząc.

- Mama Encre ! - tak, umówiliśmy się, że Jasper może na mnie mówić mama lub Encre. Chociaż bardziej preferuję, żeby mówił na mnie Encre. Jednak Jasper uparł się na mamę. Zaśmiałem się cicho i wtuliłem w siebie Wampirka, na co on zaczął się śmiać. W kilku miejscach miał zabandażowane dłonie, ramiona, lub nogi. 

Wampirek wtulił się w moją pierś i zacisnął dłonie na materiale mojej koszuli. Charlotte podeszła do mnie i  odłączyła rurkę od mojego ramienia (proszę nie wnikać okej ? Ja tam nawet respirator mogę im dać, ale to średniowiecze - chyba). 

- Pan Fallacy chciał Was widzieć zaraz po waszym przebudzeniu - powiedziała kobieta, ściskając w rękach teczkę z jakimiś papierami. - Jest w pokoju obok. Jeśli Panicz Encre bardzo źle się czuje, mogę Panicza podprowadzić. 

Kiwnąłem głową, a kobieta podeszła do mnie i podała swoje ręce. Chwyciłem jej dłonie i delikatnie się podniosłem, uwcześnie patrząc jak Jasper schodzi z moich kolan. Po chwili wyszliśmy z mojej sali i skierowaliśmy się do sąsiedniego pokoju. Ten ogromnie różnił się od mojego. Był dość duży, miał bordowe, krwawe ściany i piękne bluszczowe pnącza porośnięte na ścianach. Złapałem Jaspera za rękę i podziękowałem Charlotte za pomoc po czym oboje podeszliśmy do łóżka mojego ukochanego. 

Fallacy leżał na łóżku czytając jakąś książkę. Miał obandażowaną klatkę piersiową, a do ramienia przyczepioną identyczną rurkę. Wampir odłożył książkę, którą czytał i spróbował się podnieść. Podszedłem do niego i pomogliśmy mu wraz z Jasperem wstać. 

Usiadłem obok niego, a jego dłoń powędrowała na moje udo. Zarumieniłem się, a Jasper lekko się zaśmiał. Po chwili Jasper usiadł na moich kolanach a ja wtuliłem go w swoją pierś. 

- Bardzo się martwiłem - szepnąłem do Fallacy'ego, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. Wampir chwycił moją dłoń w okolicy nadgarstka i pocałował.

Zaśmiałem się cicho, a Jasper mocniej się we mnie wtulił, byśmy po chwili mogli usłyszeć jego słodkie chrapanie. Delikatnie wtuliłem się w koszulę wampira, a z moich policzków spłynęły łzy.

Pov. Macabre

Poprawiłem muszkę w lustrze i obróciłem się w stronę Songe. Mój brat leżał wtulony w Cruzara, przykryty kołdrą aż do ramion. Zaśmiałem się cicho. Gdy Songe się obudził od razu chciał pójść do Cruzara, a jako, że strażnik jeszcze spał Songe położył się z nim.

Ja nie odniosłem ogromnych obrażeń oprócz skrzydeł, ale kto powiedział, że skrzydła będą mi potrzebne do przejścia kilkuset metrów ?

Wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę ogrodu. Pchnąłem bramę i porządnie zamknąłem drzwi, po czym spojrzałem na czarnego kwiatka trzymanego przeze mnie w dłoniach. Jego płatki nadal lśniły od rosy dzisiejszego poranka. Westchnąłem.

Przeszedłem przez granicę i oddzieliłem się od części zamkowej. Czekał tam na mnie strażnik ubrany z białą koszulę, czarne długie spodnie i niebieską długą płachtę na plecy. Mogłem się jednak lepiej ubrać. Mocno się zarumieniłem i dotknąłem ramienia strażnika, który uparcie wpatrywał się w biały kwiat.

Odwrócił głowę w moją stronę po czym delikatnie wysunął rękę z różą przed siebie. To samo zrobiłem ze swoim kwiatem. Oboje przyjęliśmy podarunki, a Killer cicho się zaśmiał.

- Zapomniałem Ci podziękować - powiedział Khazier bawiąc się palcami. - Powiedziałeś, że wykonałem interesującą obronę. Wiesz kilka lat przeżyłem w straży.

Zaśmiał się. Był taki słodki.... Zaraz co ? Macabre ogarnij się. Mocno się zarumieniłem, usiadłem na pomoście i zamoczyłem dłoń w źródełku. Zimna woda szybko oblała moją rękę dreszcami, których nie mogłem pohamować. Khaizer usiadł obok mnie i bez słowa wtulił się w moją koszulę. Rumieniec oblał moją twarz potężnym blaskiem, a moja ręka z lekkim zawahaniem poległa na jego talię. 

- Czy to prawda, że wampiry kiedy kochają kogoś to robią na ich szyi ugryzienie własności ?

Spojrzałem na niego niepewnie i kiwnąłem głową. Khaizer zaśmiał się i kontynuował rozmowę. Rozmawialiśmy o różnych tematach. Na przykład czym się różnią nasze rody, rodziny, czy mamy rodzeństwo. W końcu na niebo weszły gwiazdy. Jego oczy się zaszkliły, a jego usta delikatnie rozszerzyły. Wtedy zrobiłem coś co chciałem zrobić już dawno, gdy tylko go zobaczyłem. Nachyliłem się nad jego twarzą i pocałowałem. Strażnik delikatnie oddał pocałunek, będąc kompletnie zaskoczonym.

Po chwili odkleiliśmy się od siebie, strażnik wstał i szepnął.

- Muszę już iść.

- Poczekaj - złapałem go za dłoń. - Jutro w zamku organizują bal. Chciałbym byś się na nim pojawił. 

Strażnik kiwnął głową po czym pobiegł przed siebie.

***

Ogłoszenia parafialne: Będę startować z nową książką i oczywiście kolejnym tomem tej książki jak tylko ją skończę :) Akcja kolejnej (nie związanej z tą) także będzie rozgrywać się w zamku, ale zupełnie inaczej niż dotychczas. 

To wszystko :)

***

 ~ 891 słów ~

Vampireverse Wampirze kły Część 1 {W TRAKCIE NAPRAWY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz