Pov. Cruzar
Niemymi znakami wskazałem Songe na okno za mną. Wampir niewidocznie dla Eterny i strażników pociągnął za moją szatę dwa razy. Nie zgodził się. Odwróciłem głowę, i właśnie tą chwilę nieuwagi wykorzystała Eterna. Strzeliła strzelbą, a pocisk wbił się w ścianę obok mojej głowy.
Nie czekając dłużej chwyciłem za noże i zaatakowałem bezpośrednio. Ryba obroniła się strzelbą po czym zaczęła strzelać w stronę Songe. Wampir szybko reagował i wymijał strzały co jakiś czas uderzając kończynami o różne meble. Krzyczałem, albo to inni krzyczeli.
W pewnym momencie usłyszałem kolejny oddany strzał i krzyk Songe. Spojrzałem w stronę wampira. Jego prawa łydka obficie krwawiła, a on próbował panicznie zatamować krew. Moją chwilę dezorientacji wykorzystała Eterna, która strzeliła w moje ramię. Obróciłem się i zdrową zacząłem ją uderzać mieczem.
Kobieta-ryba wymijała moje uderzenia co chwila chybnie uderzając w ścianę pociskami.
W końcu przejechałem ostrzem po jej ramieniu. Krew trysnęła, a strażniczka krzyknęła i złapała się za ramię. Wykorzystałem tą chwilę, chwyciłem Songe w pasie i wyskoczyłem przez okno.
Songe zapiszczał ze strachu i schował się w moją bluzę. Czułem, że materiał przecieka albo krwią albo łzami. Gdy w końcu zbliżyliśmy się do ziemi obiłem się o ścianę zamku, pogarszając stan mojego ramienia. Jęknąłem z bólu i spadliśmy na ziemię. I oczywiście jak spadłem ? Prawie uderzając czaszką o podłoże zleciałem na chore ramię.
Krzyknąłem z potwornego bólu który oblał moją rękę, a z moich oczu pociekły łzy. Wtuliłem w materiał swojej koszuli Songe i rozejrzałem się. Eterna patrzyła na nas znad okna tylko po to by jej rybia głowa zaraz zniknęła z framugi.
Zacząłem biec w stronę lasu. Nie obchodziło mnie to, co pomyśli sobie o mnie książe Asriel, strażnik Khaizer, Azure, lub cały dwór królewski. To co teraz liczyło się najbardziej to to, że muszę się pilnie pospieszyć.
W oknie zobaczyłem moich zrozpaczonych przyjaciół i księcia trzymającego się framugi okna. Płakał. Nie widziałem twarzy ryby ale pilnie musiałem stąd uciec. Zawiodłem przepraszam książę.
Pov. Macabre
Silne negatywne emocje były wyczuwalne już od rana. I to tak duża ilość. Songe w życiu by takiej nie wytworzył. Pokręciłem głową i stanowczo poklepałem się po policzkach. Nie teraz Macabre. Twój brat Cię potrzebuje. Zamknąłem oczy i znowu spróbowałem wyczuć gdzie jest Songe.
Pov. Cruzar
Wtulałem w siebie zmarzniętą twarz Songę, a z moich oczu ciekły łzy. Obejrzałem się za siebie a kiedy nie zauważyłem strażniczki położyłem Songe pod jednym z drzew i kucnąłem obok niego. Bałem się.
Wampir płakał, a nawet dusił się swoimi łzami, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Spojrzałem na jego łydkę i nieco się wzdrygnąłem. Kula nie przeszła na wylot, ale na szczęście otarła się o ranę. Nie ważne jak bardzo bolała mnie ręka, musiałem pomóc Songe. Zerwałem rękaw od bluzki z długim rękawem i ciasno zawiązałem Songe na nodze.
Nie mogłem pozwolić by nabawił się zakażenia. Przecież jego brat by mnie zabił. Wampir jęknął i spróbował obluzować materiał, ale ja chwyciłem jego ręce stanowczo kręcąc głową.
Songe popatrzył na mnie ze łzami w oczach i puścił łydkę.
- Nie ruszaj tego Songe - powiedziałem stanowczym tonem, patrząc na wampira. Rever spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
- C-cruzar. Gdzieś tutaj powinien być zamek jednego z wampirów. Musimy tam iść. Są tam dobre wampiry. P-pomogą nam...
Szepnął, a ja pomogłem mu wstać. Wampir jęknął i pokazał prawie bezwładną ręką kierunek w który mamy iść. Zarzuciłem jego rękę na moje ramiono i zacząłem iść w wyznaczonym kierunku. Kilka razy skręt w prawo. Kilka razy skręt w lewo. Któregoś razu nawet musieliśmy zawrócić.
CZYTASZ
Vampireverse Wampirze kły Część 1 {W TRAKCIE NAPRAWY}
AdventureEncre-malarz słynący na całym świecie ze swoich pięknych nadwyraz obrazów Fallacy-wampir, mieszkający w ogromej posiadłości Czy coś między nimi zaiskrzy ?