13. Pogromcy Smoków

31 2 2
                                    

*Judy*

- Zdaje się, że będzie padać. - stwierdziłam po opuszczeniu lokalu, spoglądając w zachmurzone niebo. Towarzyszył mi rzecz jasna nowo poznany królik, który to po dżentelmeńsku zaproponował mi odprowadzenie do domu.

- Pewnie masz rację, ale i na to znajdzie się sposób. - Jack wyciągnął spod swojej marynarki poręczny parasol, następnie rozłożył go nad naszymi głowami.

- Ty nawet w okresie letnim nosisz przy sobie parasol?

- Co poradzić na to, że nie lubię moknąć? - przeszliśmy kawałek w całkiem przyjemniej ciszy, a przynajmniej do pewnego momentu taka właśnie była. W pewnej chwili zaczęła mnie ona trochę jednak krępować, dlatego też postanowiłam się odezwać.

- Jack, wiesz ja... - nim zdążyłam dokończyć wypowiedź, zauważyłam coś niebywałe dziwnego. Właśnie dochodziliśmy do bloku, w którym mieszkałam. Niby tu właśnie zmierzaliśmy, jednakże...

- Jesteśmy już na miejscu? - spojrzałam zdziwiona na królika.

- W rzeczy samej, droga Judy. To już tutaj. - odparł, jak gdyby nigdy nic.

- Ale jak to jest możliwe? Przecież ani razu nie spytałeś mnie o drogę. Skąd niby wiedziałeś, gdzie mieszkam?

- Cóż, ja... - zaczął wyraźnie zmieszany, po chwili jednak wygląda na to, że zdecydował się na szczerość, ponieważ z rezygnacją wypuścił powietrze przez nos. Ja tlenu z kolei nabrałam, chcąc przejść do kolejnych pytań. Królik zaniechał moich dalszych działań w tym kierunku, odwracając się do mnie tyłem. Przez chwilę milczał, ukrywszy dłonie w kieszeniach marynarki. Nawet z klapniętymi uszami, po których spływały krople deszczu królik sprawiał wrażenie niezwykle dorodnego samca. A jednak czułam, że nie mogę dać się zwieść temu obrazowi. On coś ukrywał, jako policjantka wiedziałam to na pewno.

- Jack, skąd...?

- Śledziłem cię, Judy. - wypalił nagle, co już całkowicie wmurowało mnie w cement. Wprawdzie bardziej metaforycznie, niż zrobił to Nick podczas jednej z naszych pierwszych sprzeczek, ale jednak.

- Ja... jak to?

- Nieprzypadkowo się dzisiaj spotkaliśmy, szczerze ci powiem. Jest coś, co wiemy oboje, jednak cała reszta Zwierzogrodu pozostaje nieświadoma. - Jack spojrzał na mnie, zaś jego stalowe tęczówki wyrażały zmartwienie.

- Smoki. Oboje wiemy, że one istnieją. Wiadomo mi też, że znalazłaś z przyjaciółką łuskę należącą do jednego z nich. Wiem, że spłonęła ona w smoczym ogniu. Co najważniejsze, oboje wiemy, że te stworzenia czują się bezkarne. Robią pod nosami ssaków, co tylko im się podoba, a te niczego nie zauważają. Dlatego właśnie podjąłem się pewnej niebezpiecznej misji. Pamiętasz, jak w kawiarni wspominałem o tym, że nie jestem zwyczajnym królikiem? Nie jestem, ponieważ zajmuję się polowaniem na smoki. Jestem ich pogromcą.

- Ty jesteś pogromcą smoków? - spojrzałam na Jacka z niemałym zaskoczeniem. Już od pierwszej chwili królik wydał mi się dość tajemniczy, co nie powiem, niebywale mnie intrygowało, ale w najśmielszych snach nie spodziewałabym się, że ten może zajmować się polowaniem na smoki. Nie wyglądał mi nawet na takiego, który by w nie wierzył, a tu proszę, taka niespodzianka. Kiedy ten pierwszy szok już mnie ominął, w mej głowie narodziły się kolejne pytania oraz wątpliwości pragnące rozwiania.

- Ale ja wciąż nie rozumiem... Co to ma wspólnego ze mną? - Jack westchnął cicho, następnie złapał mnie za ramiona. Jego stalowe tęczówki wyrażały pełną powagę.

- Mamy braki w sojusznikach, Judy. Ssaki w coraz mniejszym stopniu wierzą w smoki, a nawet jak pojawiają się nowi, od razu giną, jak zginęła twoja przyjaciółka, Emilie. Pogromcy stają się coraz słabsi. Smokom jest coraz łatwiej nas tropić i z nami kończyć. Potrzebne nam są ssaki, które nie boją się wyzwań i niesionych za nimi przeciwności. Kto nie lęka się niebezpieczeństw. Kto ma w sobie zarówno odwagę, jak i hart ducha. Ktoś taki... jak ty.

Zwierzogród : Smoki istnieją naprawdęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz