30. Świt nowej ery cz.1

16 1 1
                                    

*Komendant Bogo*

Na komisariacie pojawiłem się tuż przed piątą rano. Zawsze zjawiam się do pracy jako jeden z pierwszych, nie tylko z powodu kiepskiego snu ostatnich czasów. Zresztą sprawa smoków spędza sen z powiek nie tylko mnie. Praktycznie całe miasto drży o swoje bezpieczeństwo z ich powodu. Bezpieczeństwo, które już dawno powinienem zapewnić mieszkańcom Zwierzogrodu, zamiast ślepo wierzyć w poczynania Braina. Byłem idiotą, próbując mu pomóc w realizacji jego planu. Teraz muszę naprawić to, co schrzaniłem. Zasiadłem więc do biurka, by wyznaczyć swoim podwładnym dzisiejsze zlecenia do wykonania. Nie zdążyłem dotrzeć nawet do połowy, kiedy do gabinetu wpadł zdyszany Marcus.

- Co się stało? - spytałem przejęty jego przerażeniem w oczach.

- Brain, on... Został porwany. Pogromcy nie mogli nic zrobić. Smoki wzięły go z zaskoczenia. Prawdopodobnie trzymają go na Flamellu. Drakena też nie ma. - wmurowało mnie. Ja oczywiście wiedziałem, że Brain współpracował z jakimś smokiem. Sam również nie szczędziłem tej wiedzy swoim podwładnym. Do głowy by mi jednak nie przyszło, iż jego wspólnik mógłby go zdradzić. Wszak to był jedyny smok, którego Brain szanował, niczym żywą, inteligentną istotę, nie maszynę do siania terroru i spustoszenia, którą to widział w innych przedstawicielach jego gatunku.

- Muszę powiadomić Hopps i Bajera. - oznajmiłem, chwytając za służbowy telefon. Marcus nawet nie próbował protestować. Oboje wszak wiedzieliśmy, że jedynie oni mogą tu teraz coś zdziałać. Oni i ich smoki.

*Gwen*

Noc spędziliśmy w rezydencji Pana B. Przyznaję, takich łóżek nie posiadają nawet najlepsze hotele, a w takowych już sypiałam. Niestety, ale niedane było nam się nimi w pełni nacieszyć, gdyż już z samego rana Judy otrzymała pilny telefon z komendy.

- Wstawajcie wszyscy, i to zaraz! - ponagliła nas króliczka, zrzucając pierzyny z każdego z nas.

- Weź, carrocia. Daj no nam jeszcze pospać. - Nick przewrócił się na drugi bok, nie racząc nawet otworzyć oczu.

- Nie ma teraz czasu na spanie. Dzwonił Bogo. Podobno współpracujący z pogromcami smok uprowadził Milkmana i Drakena. Najprawdopodobniej zabrał jego i Gizelle na Flamell.

- CO?! PO CO?! - krzyknął Jack, będąc równie zaskoczony ową wiadomością, co my wszyscy tu obecni.

- Bo wie, że depczemy mu po piętach. Thornes postanowił ukryć dowód swojej pracy, by starszyzna nie mogła go dostrzec. A gdzie najlepiej jest ukryć nielegalny eksperyment?

- Na widoku. - odparł Nick, mimo iż moje pytanie miało wydźwięk czysto retoryczny.

- Teraz już nam się nie wywinie. - warknęłam, po czym w pośpiechu ubrałam się i nie informując nikogo o swoich planach, wyfrunęłam przez okno. Droga na Flamell, mimo że dość długa, nie pozwoliła mi ochłonąć. Byłam wściekła. Thornes pogrywa sobie z nami od samego początku, a my dajemy się podchodzić mu, jak dzieciaki. O nie, koniec tego dobrego. Tym razem nie pozwolę mu być górą. Wparowałam do jego domu, jak poparzona. Jeżozwierz podskoczył na mój widok, nadal będąc w koszuli nocnej. Potrafi sprawiać pozory, zważywszy że w późnych godzinach wieczornych był zajęty przemycaniem zarówno hybrydy, jak i samego Drakena.

- Dobra, Thornes. Idziesz ze mną i gwarantuję, że żaden prawnik ci tym razem nie pomoże. - warknęłam, odbezpieczając swoją broń.

- Poważnie zastanawiam się, czy nie pozwać cię o nękanie. Mój prawnik wyraźnie stwierdził, że nie mam nic wspólnego z absurdami, o które mnie oskarżacie. Fakt, mieliśmy w planach rozpocząć projekt Hybryda, ale nawet, gdyby ruszył, nie ma takiej opcji, by wypalił. Wszak fizycznie niemożliwym jest to, by ssak nabrał naszych cech. Ja się z tym pogodziłem, tobie radzę to samo! - jego gniewny wyraz twarzy zmienił się diametralnie, gdy dotarło do niego, jak wybrzmiało jego ostatnie zdanie. Przyznał się do winy, tyle że... Mimo że wiedziałam, iż jest winny, to nie to spodziewałam się usłyszeć. Nagle wszystko zaczęło do mnie docierać. Akta Sofii Milkman w archiwum ministerstwa. Nie bez powodu były puste. To dlatego też Obłoczek wymknęła się ssakom z więzienia i pognała za Milkmanem. Chciała zdobyć dowód jego istnienia. Ponieważ dokumenty, które dostarczyła na bankiet faktycznie w tym dwunastym przypadku były sfałszowane.

Zwierzogród : Smoki istnieją naprawdęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz