26. Konfrontacja dwóch światów

18 1 0
                                    

*Narracja trzecioosobowa*

Smoczy demon po urwaniu się policjantce zaczął rozsiewać swój gaz po całym Zwierzogrodzie. Jako centrum obrał sobie Sawannę Środkową, stopniowo przenosząc się w inne regiony. Nie miał pojęcia, iż na obrzeżach Tundrówki czeka na niego zasadzka. Zgodnie z planem, pogromcy dali mu się wyszaleć, dopóki ten nie przyleci w region, gdzie widoczność na niebie jest niemal zerowa. Milkman ze spokojem wyczekiwał idealnego momentu, by dać cynk swoim kompanom do rozpoczęcia ostrzału. Łowcy musieli wykazać się perfekcyjnym wyczuciem czasu. Nie mogli strzelić za wcześnie, ani za późno. Zbyt długo czekali na szansę, by dorwać Drakena. Nie mieli prawa jej zmarnować.

- Teraz. - rozkazał Brain, gestem kopyta nakazując swym towarzyszom, by ci strzelili. Marcus i Bogo od razu wysłali w kierunku smoka kilkanaście strzałek ze środkiem dragonobójczym. Ku ich oczekiwaniom, smok padł na przygotowanym do tego pustym polu okrytym jedynie śnieżnym puchem. Ssaki pracujące dla Milkmana wpierw założyli Drakenowi kaganiec, by ten nie mógł ich skazić, po czym załadowali smoka na przyczepę i zawieźli do laboratorium, gdzie oczekiwał ich już wspólnik Milkmana wraz ze swoją wnuczką.

- Spisałeś się, Brain. - uczony smok spojrzał na Drakena z wyrazem podziwu goszczącym na jego futrzanej twarzy.

- Ten smok jest kluczem do armii, której zooświatu się nie śniło. - twarz byka wręcz promieniowała satysfakcją związaną z odniesionym sukcesem. Smok jednak słuchał go zaledwie kątem ucha, podchodząc do złowionej bestii nieco bliżej.

- A to co jest? - profesor zwrócił uwagę na ranę, którą Draken nabawił się jeszcze podczas koncertu swojej alter-ego.

- Wygląda, jak po oparzeniu. - Milkman również przyjrzał się bestii. - Ale czy to jest w ogóle możliwe?

- Tylko w jednym przypadku. - smok westchnął cicho, dochodząc do wniosku, że jest ciut za wcześnie, aby świętować zwycięstwo.

- To Gwen ją tak urządziła. - wtrąciła młoda smoczyca, dotąd jedynie przysłuchując się rozmowie. - Widziałam, jak strzela w Gizelle ogniem, a ten ją oparza. Nie wiem, jakim cudem, bo smoki są przecież ognioodporne.

- A pamiętasz może, jaki kolor posiadał tamten płomień, którym posłużyła się Gwen? - dziadek smoczycy zmarszczył brwi w zapytaniu.

- Zdawało mi się, że złoty. - odparła po krótkim zastanowieniu. Uczony smok wrócił spojrzeniem na poparzenie.

- WhiteFox jest w stanie nam zaszkodzić? - Milkman posłał partnerowi zaniepokojone spojrzenie. Zbyt długo czekał na tę chwilę, by pozwolić komuś zrujnować jego plany na świetlaną przyszłość dla wszystkich zwierzogrodzian.

- Jak widać. Skoro część legendy obejmująca Drakena jest prawdziwa, to wzmianka o dziewiczym płomieniu niestety również.

*Judy*

Od dwóch tygodni chodzenie do pracy to dla mnie katorga, o Nicku już nie wspominając. Dokładnie tyle minęło, odkąd zooświat dowiedział się o istnieniu smoków. Od tamtej pory Zwierzogród już nie wygląda tak samo. Każdy wrogo spogląda na każdego, z tyłu głowy mając tę świadomość, iż pod pozornym futrem może kryć się żądna mordu gadzina. Najgorzej mają przyjezdni, gdyż to właśnie oni, niezależnie, czy to drapieżnik, czy ofiara, zostawali w pierwszej kolejności posądzani o smoczą naturę. Od czasu koncertu nikt nie widział Gazeli, my z kolei nie widzieliśmy się z Gwen. Śmiemy podejrzewać, że smoczyca powróciła na Flamell, zanim władze miasta zamknęły niebo. Samoloty, helikoptery, śmigłowce, nic nie może się do nas dostać, zaś niebo nad miastem jest bacznie obserwowane przez rządowe służby wojskowe. Próbowałam wytłumaczyć Nickowi, że dla niej obecnie to najlepsze rozwiązanie, lecz lis obawia się, że po drodze mogła wpaść w łapy pogromców. 

Zwierzogród : Smoki istnieją naprawdęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz