Prolog

378 5 2
                                    

Zwierzogród, Las Padas

*Narracja trzecioosobowa*

Noce w Las Padas zwykle bywały deszczowe. Ale ta piętnastoletniemu Nicolasowi Bajerowi wydawała się taka w szczególności. Widział wszak w liliowych tęczówkach swej ukochanej lisicy polarnej, iż ta nie ma dla niego najlepszych wieści. 

- Nie możesz odejść. - oznajmił, gdy miłość jego życia przedstawiła mu, jak sprawy mają się w jej odległym świecie. 

- Gwen, nie mam nikogo poza tobą! - protestował, czując jak łzy w szmaragdowych oczach zlewają się mu z kroplami deszczu. Młodej lisicy także nie było łatwo, ale wiedziała, że nie może pozostać u boku Nicka. Nie może go tak narażać samą swoją obecnością. Dwukrotnie mało przez nią nie zginął. Trzeci raz nie dopuści do takiej sytuacji.

- Nie jestem lisem, Nick. - Gwen starała się nie płakać, ale jej samej było trudno powstrzymać łzy spowodowane koniecznością rozstania z ukochanym. - Wyglądam, jak lis, ale oboje wiemy, że nim nie jestem. 

- TO NIE MA DLA MNIE ŻADNEGO ZNACZENIA! - powtórzył raz jeszcze, mimo iż samica słyszała te słowa z jego ust już naprawdę wiele razy. Nick starał się powtarzać je na każdym korku, by ukochana miała absolutną pewność, iż skrywany przez nią sekret nie ma żadnego wpływu na uczucia, które do niej żywi. Ale realia były inne. Nick i Gwen różnili się diametralnie. Niczym ogień i lód. Należeli oni do dwóch skrajnie różnych światów. Groza minionych wydarzeń sprawiła, iż nastolatka zaczęła zdawać sobie z tego sprawę. 

- Ale dla naszych światów ma ogromne i doskonale o tym wiesz. 

- Gwen, ja cię kocham...! Nawet, jako smoka. - ostatnie słowa lisi nastolatek wyszeptał z obawy, iż czyjeś niepożądane uszy zdołają je wychwycić. I to mimo że na podwórzu byli zupełnie sami. Nick pamiętał wszak obietnicę niedawno złożoną przed Radą Smoków, w której to przysiągł na własne życie, że nigdy pod żadnym pozorem nie zdradzi nikomu, iż wysoko ponad Zwierzogrodem lewituje niezwykła wyspa zwana Flamell. Wyspa zamieszkiwana przez ziejące ogniem gady. Nie przysiągł on jednak, by w ten sposób uchronić swe marne istnienie przed spaleniem żywcem. Przysiągł przede wszystkim dla niej. By to JEJ nie stała się krzywda za sprawą krótkowzrocznych zwierzogrodzian uwielbiających zwać siebie Pogromcami Smoków. 

- Ja też cię kocham, Nick. Dlatego tym bardziej nie mogę pozwolić, by moja smocza natura nadal narażała cię na niebezpieczeństwo. Nick, ledwie udało ci się uniknąć kary śmierci, którą chciała narzucić na ciebie Smocza Rada za sam fakt, że wiesz o naszym istnieniu, do tego mało nie zginąłeś, kiedy wspólnie ratowaliśmy smocze jaja. Co, jeżeli następnym razem nie będziesz miał tyle szczęścia i faktycznie umrzesz? Nie wybaczyłabym sobie tego, rozumiesz? - pozornie zwyczajna lisica nie potrafiła dłużej powstrzymywać łez. Chciała być silna dla niego, ale wizja tragicznego końca ukochanego ssaka skutecznie zagrała na jej emocjach. 

- Życie bez ciebie będzie, niczym śmierć, Gwen. Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Nasze wspólne przeżycia, mimo że niebezpieczne, były najlepszymi przygodami, jakie mógłbym sobie wyobrazić. 

- Moje życie bez ciebie także straci swój sens... ale związek ssaka i smoczycy nie jest możliwy. A to nie Romeo i Julia, gdzie miłość dwóch osób zdolna jest odmienić całe oblicze świata. Tak się nie da. - Gwen po raz ostatni złożyła na ustach Nicka czuły pocałunek przepełniony młodzieńczą miłością, która ich łączyła. Lecz światy tej dwójki były sobie nazbyt odległe, by ci wciąż mogli wiązać ze sobą jakiekolwiek nadzieje na przyszłość. Musieli się rozstać, do końca swych dni przeklinając tragizm niesprawiedliwości, jaka ich dotknęła. 

- Uściskaj ode mnie Finnika. - poprosiła po oderwaniu się od ukochanego. - Powiedz mu, że jest dla mnie, jak brat, którego los postanowił mi poskąpić. 

- Na pewno mu powiem. - przytaknął rudzielec, dochodząc do zadającego niewyobrażalny ból w sercu wniosku, iż nie zdoła on przekonać ukochanej do pozostania z nim w Zwierzogrodzie. Próbował wmówić sobie, że tak będzie dla niej lepiej. Okrutne wszak miasto, w którym jedynie z pozoru każdy może być tym, kim tylko zapragnie nie zaakceptowałoby jej ze znacznie większymi tego konsekwencjami, niż te, które sam doświadczył. Mimo to, jego dusza zamierała, zaś serce krwawiło na samą myśl, iż miał jej już nigdy więcej nie zobaczyć.

- Żegnaj, Nick. - Gwen rozpostarła swoje błękitne skrzydła, następnie zastąpiła lisi ogon swym smoczym, by ostatecznie w pełni przybrać swoją smoczą postać. Jako polarna lisica, Gwen była we wzroście Nicka, jednak jej smocza forma stała się znacznie większa. Jej lisie ciało pokrywało śnieżnobiałe futro, jedynie w okolicach uszu, ogona oraz wszystkich czterech łap przybierając barwę głębokiej czerni. Teraz jednak owe futro zastąpiły błękitne łuski, które w blasku księżyca zdawały się Nickowi świecić, niczym brylanty na wystawach w jubilerskich sklepach. Jedynie oczy pozostawały niezmienne. A jak to mówią, właśnie oczy są zwierciadłem duszy. Młodemu Nickowi wystarczyło spojrzeć w ich lilię, by wiedzieć, że nieważne, w której postaci się znajduje, stojąca przed nim istota jest jego ukochaną. Lis bez wahania podszedł blisko smoczycy, po czym położył głowę oraz łapy na powierzchni jej brzucha. Uronił łzę, zdając sobie sprawę, iż to ostatni raz, kiedy może poczuć ciepło srebrzystych łusek pokrywających podbrzusze jego ukochanej. Smoczyca zniżyła łeb, w geście pożegnania dmuchając delikatnym dymem w stronę lisa. Błękitno-srebrny gad rozłożył skrzydła i bez ostrzeżenia wzbił się w powietrze, by niezauważonym przez nikogo móc pofrunąć do domu. Choć nie było to jedno z jego najlepszych wspomnień, Nick miał możliwość zobaczenia Flamellu na własne oczy, co jeszcze nigdy nie przytrafiło się żadnemu przedstawicielowi ze zamieszkałych tę planetę zwierzęcych gatunków. Ale teraz został tutaj. W Zwierzogrodzie. W mieście, które ładnie wyglądało na pocztówkach, lecz te w żaden sposób nie oddawały smutnej rzeczywistości. Nick na własnej skórze miał możliwość przekonania się, jak brutalna jest prawda o tym miejscu, które zdaniem wielu turystów jest wręcz zwierzęcą utopią. Kiedyś jakkolwiek źle by nie było, młody lis miał świadomość, że tuż obok niego jest ktoś taki, jak Gwem WhitFox. Samica, która zawsze potrafiła go wysłuchać i nigdy nie potępiała. Jedynie jej potrafił zwierzyć się ze wszystkiego. Ale ona odfrunęła... Musiała. Bo w jego świecie nie było miejsca dla takich, jak ona i analogicznie on nie byłby w stanie znaleźć swego miejsca pośród smoków. Gwen odleciała, pozostawiając po sobie wielką dziurę w sercu nastoletniego drapieżnika. Dziurę, którą zapełnić zdoła dopiero pewna harda króliczka... Szmaragdowe oczy lisa raz jeszcze powędrowały ku niebu, zaś serce ku ukochanej smoczycy.

- Żegnaj, Gwen. Zawsze będziesz moją Królewną Śnieżką.

Koniec. Tak oto prezentuje się prolog mojego najnowszego opowiadania tym razem na podstawie kultowej animacji pod tytułem "Zwierzogród." Mam nadzieję, że ono również przypadnie Wam do gustu. Do pierwszego rozdziału!

Zwierzogród : Smoki istnieją naprawdęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz