19. Jak poznałem smoczy świat?

29 2 0
                                    

*Nick*

Gwen i ja powróciliśmy do hotelowego pokoju, by sprawdzić, jak się miewa Judy. Jednogłośnie uznaliśmy także, że powinniśmy ją wtajemniczyć w asy z rękawa, jakimi dysponuje Obłoczek. Nie wiem, jak króliczka zareaguje na wieść o tym, że nasza poszukiwana także jest smokiem, ale nie było sensu tego przed nią dłużej ukrywać.

- Judy, mam nadzieję, że w miarę wydobrzałaś, bo mamy dla ciebie newsa stulecia. - starałem się zabrzmieć, jak optymista dla chociażby chwilowego załagodzenia atmosfery. Krew odpłynęła mi całkowicie z twarzy, gdy spostrzegliśmy, iż króliczki nie ma w pokoju.

- Judy... JUDY?! - zawołałem w pustą przestrzeń, mając jeszcze nadzieję, że moja partnerka najzwyczajniej w świecie udała się do części kuchennej, lub do łazienki. Niestety, ale odpowiedziała mi cisza.

- Nie ma jej... ZNOWU! - mój niepokój wzrastał z każdą kolejną sekundą.

- Weź się w garść, Nick, na pewno zaraz się znajdzie. - Gwen spojrzała na mnie stanowczo, kładąc mi łapy na ramionach.

- Przeszukaj okolicę, ja polecę na dłuższy dystans. - lisica rozpostarła skrzydła, po czym w zawrotnym tempie wyleciała przez okno.

- NIE, NIE ZOSTAWIAJ MNIE! - chciałem zaprotestować pomysłowi rozdzielenia się, ale było już na to za późno. Westchnąłem zrezygnowany, po czym podjąłem próbę dodzwonienia się do Judy. Nie odebrała, jednak parę chwil później otrzymałem wiadomość od niej.

Judy: Nic mi nie jest. Siedzę w pobliskim parku. Chciałam po prostu na dłuższą chwilę zostać sama. Zrozum, muszę sobie wszystko przemyśleć.

- Judy, ty głupi króliku. Że ja jeszcze zawału przez ciebie nie dostałem. - mruknąłem pod nosem i po szybkim napisaniu do Gwen wiadomości z informacją, że udało mi się znaleźć Judy, schowałem telefon do kieszeni, by czym prędzej pobiec do wyznaczonego parku. Do parku, który przez pewne wydarzenia był mi doskonale znany.

*Gwen*

Wylądowałam w jednej z bocznych uliczek, usłyszawszy wibrację swojego telefonu. Po przemianie w lisa chwyciłam sprzęt do ręki, by wyczytać z jego ekranu, że Nickowi udało się znaleźć Judy. No to kamień z serca. Już miałam zamiar na powrót rozwinąć skrzydła, by wrócić do tej nietypowej pary policjantów, kiedy usłyszałam za sobą niepokojący szelest. Pochmurniałam na twarzy, domyśliwszy się, co to może oznaczać.

- Nie znudziły ci się te podchody? - teatralnie odwróciłam się, ujrzawszy postać królika sfruwającego z dachu na srebrzystych skrzydłach. Jack ewidentnie już nawet nie starał się ukrywać tego, że nas obserwuje. Zaiste nie miało to sensu, skoro wiemy już, że tutaj jest.

- No witam, inspektorze Savage. - skrzyżowałam łapy na piersi.

- Detektyw WhiteFox. Przyznasz, że naprawdę dawno się nie widzieliśmy, zwłaszcza że pracujemy na jednej komendzie. Kto by się spodziewał, że przyjdzie nam spotkać się w tak nietypowych okolicznościach?

- Nie nazwałabym tego współpracą. Raczej wchodzeniem sobie w drogę. - w odpowiedzi Jack parsknął ironicznym śmiechem.

- To raczej ty wchodzisz w drogę mnie. I to od czasów akademii policyjnej.

- Nie moja wina, że zawsze byłeś zazdrosny o moją popularność.

- Nie, ja po prostu nie kupowałem tego całego szumu wokół ciebie. "Oswoiłam drapieżnika, wszyscy mają mi się teraz kłaniać i mnie całować po łuskach." - zironizował wyniosły ton głosu.

- Oboje dobrze wiemy, że nigdy czegoś takiego nie mówiłam. - zauważyłam, spoglądając na królika spod łba.

- To nieistotne, bo i tak ukończyłaś akademię, zyskałaś uznanie komisarza, a ja tu robię ci jedynie za niańkę. - zauważył z niezadowoloną miną.

Zwierzogród : Smoki istnieją naprawdęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz