23. Bankiet w Ministerstwie

17 1 0
                                    

*Gwen*

Nie powinnam być zdziwiona, iż na wyspie smoków jest bardziej parno, niżeli na terenie Starej Sahary. Wulkan o tej porze roku w szczególności daje nam popalić, zagrzewając się wewnętrznie, by przyjąć do środka samice i ich niewyklute jeszcze potomstwo. Echh, to jakbyśmy mieli tu drugie słońce, które uparcie zakorzeniło się na lądzie. Ignorując nieprzyjemny gorąc, obleciałam dość spory kawałek, chcąc dotrzeć do rodzinnego domu. Nie uprzedziłam rodziców, że wracam, gdyż było to niebywale spontaniczne posunięcie, jednak nie sądzę, by był to jakiś szczególny problem. Zastanawiając się, czy ktoś jest w środku, przekręciłam gałkę drzwi swego domu. Te okazały się być otwarte, więc mogłam śmiało założyć, że jednak tak.

- Mamo, tato, jesteście tu? - zawołałam w pustą przestrzeń. Cóż, nie była długo pusta, gdyż z przejścia do kuchni naprzeciw stanęła mi mama.

- Gwen, skarbie, wróciłaś nareszcie. - wydra zdjęła w biegu swój kuchenny fartuszek, po czym mocno mnie uściskała.

- Hej, mamo. - odwzajemniłam gest.

- Siadaj, zrobię nam po kawie i zaraz opowiesz mi o wszystkim, co działo się w Zwierzogrodzie. - nie zaprotestowałam, gdyż tęskniłam za świeżo zmieloną kawą zalaną wrzątkiem wraz z przyprawą chili. Aromat wszak jest wtedy naturalnie ostry, nie sztucznie uzyskiwany przez wzmacniacze ostrości dodawane na szybko, by żaden ze ssaków tego nie zauważył.

- I to się nazywa kawa, nieprawdaż? - rodzicielka zachichotała, gdy wzięłam spory łyk kawy przyrządzonej pod smocze kubki smakowe.

- Oj, tak. - przyznałam od razu.

- To opowiadaj, jak tam było? Dorwałaś tamtą smoczycę?

- Niestety nam umknęła. Mam podejrzenia, że zaszyła się gdzieś na Flamellu.

- Zaraz, jak to nam? Tata nie wspominał, że będziesz miała kogoś do pomocy. - o, czyli nie chwalił się, że napuścił na mnie Jacka? Jakoś nie jestem tym faktem szczególnie zaskoczona.

- Spotkałam Nicka. Okazało się, że on też został policjantem. I to w Zwierzogrodzie, uwierzyłabyś? - spytałam, sama wciąż będąc pod wrażeniem niesamowitego osiągnięcia swej dawnej miłości.

- Mieliśmy do złapania tego samego zbiega, więc postanowiliśmy połączyć siły. Ja, on i jego... ciekawa partnerka.

- Partnerka? - mama zmarszczyła brwi w zapytaniu.

- Zawodowa. Tak poza pracą są jedynie przyjaciółmi. - wyjaśniłam, czym ewidentnie uspokoiłam mamę. Nie rozumiałam tego, ponieważ po ośmiu latach jego rozłąki ze mną, nie powinna oczekiwać, że lis wciąż będzie wpatrywał się w niebo, zastanawiając się, kiedy do niego wrócę. Ja sama tego rzecz jasna od niego nie oczekiwałam.

- Nadal go kochasz, prawda? - pytanie mamy sprawiło, iż zachłysnęłam się pitą kawą.

- Skąd taki pomysł? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, jakby nasza miłość mimo różnic, całkowicie straciła na znaczeniu. Może nie straciła na wartości, jednak oboje wszak mieliśmy świadomość, że była ona niemożliwa. Pogodziłam się z tym. Nick zresztą też.

- Bo odkąd tutaj siedzisz, rozprawiasz tylko i wyłącznie o nim. Ponowne spotkanie z ukochaną osobą mogło wywołać uśpione uczucia, które do siebie żywicie. Stara miłość nie rdzewieje, skarbie. - mama uśmiechnęła się, w spokoju popijając swoją kawę. Być może widziała w mojej relacji z Nickiem coś wspaniałego i ja też, ale... Może gdyby świat był inny... Gdyby nie rządził nim strach i niechęć, mielibyśmy jakieś szanse, jednakże istnieją rzeczy, które absolutnie nigdy się nie zmienią, dlatego też trzeba zaakceptować je takimi, jakie są.

Zwierzogród : Smoki istnieją naprawdęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz