17. Kim jesteś naprawdę, Jacku Savage?

30 2 2
                                    

*Narracja trzecioosobowa*

Stalowooki ssak niewielkich rozmiarów krążył po kuchni hotelowego pokoju dla odstresowania, sącząc drinka doprawionego ostrym sosem. Na nic się to jednak zdało, gdyż trunek ani trochę nie uśmierzał jego poczucia porażki. Stworzenie miało świadomość, iż cały jego plan może pójść w diabły z powodu gadatliwości pewnego utrapieńca.

- Widział mnie. - mruknął do siebie, nie kryjąc swojej wściekłości. 

- Jeśli jej o mnie powie, ta sama nie będzie milczała i w rezultacie wszystko się wyda. Wtedy ona również... Wtedy ona również będzie musiała zginąć. Nie będzie innego wyjścia. - stworzenie odłożyło szklankę na wiski do kuchennego zlewu, po czym rozpostarło smocze skrzydła, by wydostając się przez okno, unieść się w przestworza.

*Gwen*

Kończyłam właśnie pisać raport dotyczący postępów mojego śledztwa, które to nie oszukujmy się, nie posuwało się jakoś szczególnie daleko, ale wszystko jeszcze przede mną. Tę jakże ciekawą i wcale nie nudną czynność, przerwał mi odgłos pukania do drzwi. Obsługa hotelu z kolacją tak wcześnie? Ze zmarszczonymi nieco brwiami odłożyłam laptopa, po czym poszłam otworzyć. Zdziwiłam się jeszcze bardziej na widok swojego ulubionego rudzielca. Niby głównie on mnie tu odwiedzał, ale jego zirytowany wyraz twarzy nie był do niego jakoś szczególnie podobny. Lis wyminął mnie, wchodząc do środka, nie zamieniając ze mną ani słowa.

- Hej, Nickie. Nie będę pytała, czy coś się stało, bo to, że tak widać po tobie gołym okiem. Gadałeś z nią, prawda? - nie będę ukrywać, że sugestia, by Nick raz jeszcze porozmawiał z Judy wypłynęła ode mnie, jednak miała ona zakończyć konflikt między nimi. W tym momencie jeśli mam zgadywać, obstawiam, że niestety wyszło zupełnie na odwrót.

- Wyobraź sobie, że nie. - odparł zirytowany.

- Czemu? Nie wyczuwam, byś stchórzył. - zlustrowałam lisa spojrzeniem.

- Co? Jasne, że nie. Ale, kiedy Judy zgodziła się na spotkanie, uradowany poszedłem do niej i zgadnij, co się stało. Zastałem ją obściskującą się z jakimś pasiastym królikiem. - Nick był na tyle zirytowany zaistniałą sytuacją, że nie zauważył, iż jego wspomnienie o pasiastym króliku wywołało u mnie zachłyśnięcie się powietrzem. Dobra, zachowajmy się rozsądnie i nie uprzedzajmy zbytnio faktów.

- O jakim króliku ty mówisz? - zmarszczyłam brwi, w mojej głowie zaś kłębił się już gotowy scenariusz o niekoniecznie jasnych barwach.

- Jakiś Jack. - zironizował. - Cholerny elegancik owinął sobie Judy wokół palca, a ona jak zwykle niczego nie zauważa. Aż strach pomyśleć, jak łatwo jest manipulować takim królikiem. - nie słuchałam za bardzo wywodów Nicka, gdyż moją głowę wciąż zaprzątały pewne obawy, imię zaś które padło z ust mojej dawnej miłości, wcale ich nie zmniejszyły. Przeciwnie, jedynie utwierdziły w przekonaniu, że są jak najbardziej uzasadnione. Jack. Jack Savage? Czy to możliwe? Nie chcąc niepotrzebnie martwić Nicka, wyszłam z hotelu pod pretekstem potrzeby zaczerpnięcia świeżego powietrza. I znowu to uczucie. Uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Tym razem jednak się tego spodziewałam. Odruchowo rozpostarłam skrzydła, przybierając pozycję bojową.

- Radzę ci się pokazać, póki jeszcze chcę gadać. Potem czas na rozmowy dobiegnie końca. - ostrzegłam, lecz obserwator nie miał zamiaru się pokazać. Nie spodziewałam się zresztą innej reakcji.

- Lepiej się stąd zabieraj. Zostaw ją w spokoju. Ona w niczym ci nie zawiniła. - po raz kolejny nie doczekałam się odpowiedzi, co już trochę mnie zaniepokoiło.

- Jack... - nie dokończyłam, ponieważ do moich uszu dobiegł dźwięk kroków od strony schodów pożarowych, a później także i dźwięk otwieranych drzwi. Obawiając się napotkać niewinnego ssaka, ukryłam swoje skrzydła, by nie narobić niepotrzebnego zamętu. Odetchnęłam z ulgą dopiero, ujrzawszy rudy łeb swej dawnej miłości.

Zwierzogród : Smoki istnieją naprawdęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz