4. Płomień Milczenia

50 2 0
                                    

*Narracja trzecioosobowa*

Pozornie zwyczajna owca w późnych godzinach wieczornych zajęta była obmyślaniem planu, lecz wbrew pozorom wcale nie skupiał się on na jej uciecze z więzienia. Nie, ta niedogodność była jedynie przejściowym kłopocikiem, z którym bez trudu miało przyjść jej się uporać.

Jagna Obłoczek miała znacznie większe zmartwienia, niż ta cela. Nikt nie miał prawa mieć o tym jakiegokolwiek pojęcia, lecz owca mogła wyjść stamtąd w każdej dowolnej chwili. Musiała jednak czekać na odpowiedni moment. Oczekiwać aż afera ze Skowyjcami ucichnie na tyle, by swą ucieczką nie zaciekawiła mediów. Od razu dorobiłaby się ogona ze strony organów ścigania, a na to pozwolić sobie nie mogła. Im więc później jej ucieczka zostanie odkryta, tym lepiej dla niej.

- On musi gdzieś tu być. Znajdę go, a wtedy wszystkie smoki na własnej skórze przekonają się, że nigdy nie pomyliłam się codo ssaków. - owca odczekała do godziny pierwszej w nocy, orientując się już, że właśnie w tym momencie odbywa się zmiana warty. Wykorzystując te parę minut, włączyła rzutnik z hologramem podwędzony ze studia znajdującego się dwie przecznice stąd i wyświetliła swoją postać leżącą na łóżku z książką w kopytkach. To powinno zmylić wartowników na jakiś czas. Straż jej sektora na najbliższe kilka godzin objął kojot, Johnson Wyjec oraz jego kompan pies Trevor Aport. Mając tych dwóch na warcie, Jagna była pewna swej gładkiej ucieczki z więzienia. Ukryta pod łóżkiem owca odczekała, aż pogrążeni w rozmowie między sobą strażnicy odejdą od jej celi, a gdy tak się stało, cichaczem podeszła do drzwi i lekkim zionięciem stopiła zamek. Więzienne wrota stanęły przed nią otworem, ona sama zaś opuściła celę. By nikt zbyt szybko nie odkrył jej zniknięcia, smoczym płomieniem spaliła również i kamery z monitoringu na korytarzach, przez które przebiegała. Po niepostrzeżonym znalezieniu się na zewnątrz pewna była, że droga jest już wolna, tak więc wysunęła granatowe skrzydła, w pełni przygotowując się do lotu. Nie było jednak dane jej od razu wystartować, gdyż z zachodu nadleciał pocisk paraliżujący, trafiając prosto w jej nadal owczą nogę. Smoczyca zaklęła siarczyście, zerkając w stronę miejsca, z którego nadleciał pocisk. Jej oczom ukazała się młoda lisica polarna z pistoletem wycelowanym wprost w nią.

- Jagno Obłoczek, w imieniu Rady Smoków Wyspy Flamell aresztuję cię pod zarzutem niezastosowania się do wytycznych swojej misji oraz zakłócenia porządku publicznego w Zwierzogrodzie. - lisia policjantka przestawiła funkcję broni ze strzałek paraliżujących na kolczastą siatkę, jednakże Obłoczek przewidziawszy jej zamiary, poderwała się do lotu, mimo utrudnień ze strony usztywnionej nogi. Gwen chybiła swój ponowny strzał, a jednak nie zamierzała dawać za wygraną. Policjantka również wysunęła skrzydła, ruszając w pogoń za swym celem. W locie przestawiła broń z powrotem na tryb strzał paraliżujących, tym razem chcąc trafić w skrzydła. W ten sposób skutecznie uniemożliwi jej zdolność latania, a co za tym idzie, możliwość ucieczki. Obłoczek nie myśląc wiele, przybrała swoją pełną smoczą formę, podczas gdy Gwen miała do dyspozycji jedynie swe skrzydła z powodu konieczności utrzymania w łapach swej broni. Dwie smoczyce rozpoczęły zaciekły pościg po nocnym niebie, nie mając pojęcia, iż z oniemiałymi twarzami przygląda im się dwójka stróżujących więzienie ssaków. Johnson Wyjec oraz Trevor Aport nie potrafili oderwać oczu od nieba, gdzie parę sekund temu przemknęły im obydwóm bestie swe istnienie potwierdzające jedynie poprzez mity i legendy. A jednak tej nocy one wszystkie okazały się być rzeczywistością. Pies i kojot bardzo powoli przekierowali zszokowane spojrzenia na siebie nawzajem. Żaden z nich nie był w stanie wyksztusić z siebie ani jednego słowa, jednak nikt nie miał cienia wątpliwości, iż pierwszy widział dokładnie to samo, co drugi. Smoki. Najprawdziwsze ziejące ogniem gady.

- S-smoki istnieją, Trevor... Latają tu sobie samopas... Kto wie, ile ich tu jeszcze jest. - przerażony kojot chwycił się łapami za głowę, w geście bezsilności przejeżdżając nimi po klapniętych uszach.

Zwierzogród : Smoki istnieją naprawdęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz