12. Anioł sfrunął z niebios

32 2 2
                                    

*Judy*

Postanowiliśmy z Nickiem, że by natrafić na trop Obłoczek, będziemy potrzebowali pomocy kogoś, kto świetnie orientuje się w przestępczym półświatku. Właśnie to skierowało nas do Tundrówki, gdzie wciąż rezydował znajomy nam pan B. Przemierzając kolejne oblodzone ulice i alejki oboje zachowaliśmy wręcz grobową ciszę. Nie wiem, co chodziło po głowie mojemu przyjacielowi, lecz ja wciąż myślałam o ostatnim raporcie Emilie. Jej oskarżenia padły na stwora, którego wszyscy uważają za mit. Czy zmarła surykatka wierzyła w to, że zdołamy go znaleźć i aresztować? Swoją drogą czy w ogóle można dorwać coś, co nie istnieje? Czy mając w łapach tamtą łuskę, nie wyobrażałyśmy sobie z Emilie nazbyt dużo?

- Nick? - odezwałam się nieśmiało do swojego partnera. Może i nie miałam jakoś szczególnego nastroju na żarty, nawet z jego strony, ale chciałam bardzo poznać jego opinię na nurtujący mnie temat.

- Co tam, carrocia? - lis zerknął na mnie ukradkowo, nie zaprzestając skupiać się na drodze, ponieważ tym razem to on prowadził nasz służbowy samochód.

- Czy ja... Czy mogę zadać ci dosyć... nietypowe pytanie?

- Właśnie je zadałaś. - stwierdził, lekko się uśmiechając. Chyba spotkanie z ukochaną mu posłużyło, ponieważ typowy dla niego humor powoli zaczynał do niego wracać.

- Wierzysz w istnienie smoków? - wypaliłam, na co uśmiech momentalnie zniknął z twarzy mojego partnera. Wbijałam w niego spojrzenie swych fiołkowych oczu, w lekkim napięciu oczekując na jego odpowiedź, zupełnie jakby ta była bezcennym skarbem. Drogowskazem, który miał ukazać mi, w którym kierunku podążyć. Ale on milczał. Mętnie wpatrywał się w drogę, co jakiś czas zerkając w niebo.

- Czemu chcesz to wiedzieć? - dopytał po dłuższej chwili całkowitej ciszy, o dziwo niezwykle poważnie, jak na fakt, że rzuciłam właśnie temat potencjalnych postaci z bajek.

- Tak jakoś. - odparłam wymijająco, czując, że nie powinnam otwarcie mówić mu o raporcie pozostawionym mi przez Emilie. Chciałam wpierw wiedzieć, co mi odpowie. Czy z góry uzna, że jej trop to skrajne wariactwo, czy jednak uwierzy w słowa zmarłej koleżanki. Jak ja powoli zaczynam wierzyć.

- A gdybym ci powiedział... że smoki istnieją? Mieszkają w chmurach ponad nami. Potrafią latać. Zmieniać wygląd, by jak najlepiej upodobnić się do nas. Zioną ogniem z dna piekielnego, ale żadna z tych cech nie czyni ich potworami? - nie mam pojęcia, co mnie bardziej rozbawiło. Sama niedorzeczność jego słów, czy ta powaga, którą udało mu się je wypowiedzieć.

- To ci się naprawdę udało Nick. - stwierdziłam, po raz pierwszy tego dnia prawdziwie się śmiejąc.

- "Wyglądam, jak monstrum, zachowuję się, jak monstrum, ale potworem wcale nie jestem." - zaczęłam parodiować głos potencjalnego smoka.

- Możesz być pewien, Nick, żadna osoba nie potrafi rozbawić mnie tak, jak ty to robisz. - lis zawtórzył mi w śmiechem, tyle że jego zdawał się być nieco bardziej nerwowy. Nie wiem, dlaczego taki był, ale przynajmniej już w nieco lepszych humorach dojechaliśmy do siedziby znanego nam kreta. Szkoda tylko, że żadne z nas pojęcia nie miało, iż przez całą drogę na krok nie odstępowała nas para stalowych oczu.

*Narracja trzecioosobowa*

Na jednym z zaśnieżonych dachów Tundrówki stał niewielki ssak za wszelką cenę starający się nie stracić swego celu z oczu. Mimo przeszkód ze strony szalejącej wokół zamieci, ten hardo śledził poruszający się po tej części miasta policyjny samochód. Widząc, że pojazd skręca na skrzyżowaniu, stworzenie rozpostarło skrzydła i niezauważone poleciało za nim. W locie odpiął dyktafon z paska, po czym przyłożył go sobie do wciąż puchatego pyszczka. 

Zwierzogród : Smoki istnieją naprawdęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz