47 | Druga strona

468 33 2
                                    

-Nie chcę nikogo straszyć, ale przysięgam, że już mijaliśmy to drzewo- powiedziała przerażona Robin wskazując latarką na jedno z drzew

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Nie chcę nikogo straszyć, ale przysięgam, że już mijaliśmy to drzewo- powiedziała przerażona Robin wskazując latarką na jedno z drzew.

-To niemożliwe- zaprzeczyłam.

Już jakiś czas krążyliśmy po lesie i nie ma opcji, że zabłądziliśmy.

-Ale byłoby do kitu, gdyby Vecna zniszczył świat, bo zgubilibyśmy się w lesie, co nie?- rzuciła Robin.

-Nie zgubiliśmy się - upierałam.

Buckley tylko zaśmiała się nerwowo i pobiegła przed siebie.

-Robin! Uważaj na pnącza!- zawołałam za nią.- Jeden umysł, pamiętasz?

-Dziękuję!- odkrzyknęła dziewczyna dalej biegnąc przed siebie, aż znikła nam z oczu, gdzieś między drzewami.

Westchnęłam i zaczęłam powoli iść dalej.

-Nie przejmuj się nią- uspokoił mnie Steve.- Jest zestresowana i się boi.

-Tak, wiem- odparłam.- Poprostu...

-Niezdara z niej?- dokończył Steve.

Zaśmiałam się cicho, a następnie kontynuowałam.

-Kiedyś mi wspomniała, że nauczyła się chodzić później, niż inne dzieci.

-Nie powinienem się śmiać- odrzekł mężczyzna.- Kiedy byłem dzieckiem raczkowałem do tyłu.

-Co?- zapytałam ze śmiechem.- Jak to raczkowałeś do tyłu?

-Tak się odpychałem- wyjaśnił gestekulując rękoma.- Ciągle na wstecznym. To ma sens, odpychasz się, by ruszyć.

-Nie, to nie ma sensu- odparłam kręcąc głową.

-Cóż, w moim małym, Harringtonowym móżdżku miało- odrzekł.- Do czasu, gdy nie zjechałem tyłkiem ze schodów i uderzyłem się w głowę.

-To wyjaśnia tak wiele- stwierdziłam.

-Tak, coś w tym jest- przyznał.- Wyglądam na pewnego siebie, ale jestem idiotą, a to koszmarne połączenie. Ale dobre wieści są takie, że jak porządnie przywali mi się w łep to mogę się zmienić. Potrafię czołgać się do przodu.

Szłam dalej przed siebie zastanawiając się nad sensem jego słów.

-Wiesz, tak głupio krążę wokół tematu, a chciałbym ci...- rzekł zatrzymując się, więc uczyniłam to samo.- Podziękować.

-Podziękować?- powtórzyłam zdezorientowana.

-Tak- przytaknął brunet.

-Niby za co?- zmarszczyłam brwi.

-Za to, że zawsze przy mnie byłaś- dokończył, powoli ruszając dalej.- Praktycznie odkąd się znamy, a znamy się przez całe życie.

Pokiwałam głową, nie wiedząc co powiedzieć.

SOMEONE MORE | Steve HarringtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz