29 | Dom dilera

680 33 5
                                    

-Czy tylko mi wydaje się to głupie?- odezwałam się w drodze do domu dilera

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Czy tylko mi wydaje się to głupie?- odezwałam się w drodze do domu dilera.- Na jakby, jedziemy dosłownie do domu jakiegoś ćpuna, nie mamy żadnej broni, ani ochrony.

-Po pierwsze, Eddie to nie jest żaden ćpun- wtrącił Dustin.

-Sami mówiliście, że załatwia prochy, ale mniejsza- machnęłam ręką.- I tak chodziło mi, o tego całego Ricka.

-Broń i tak nie będzie nam potrzebna, Eddie nie jest groźny- bronił dalej Henderson.

-Może i masz rację, ale z tym jego koleżką może być różnie- westchnąłam patrząc przez okno, mimo, że nic nie widziałam, bo na dworze było już strasznie ciemno.

-Wrazie czego nas obronicie- odparła ze śmiechem Robin.- W końcu jesteście pełnoletni, dojrzali i skończyliście szkołę.

-Ta, bardzo zabawne- przewróciłam oczami.- Jak już to możemy liczyć  na Steve.

-No tak, to wcale nie tak, że umiesz używać broni- westchnęła Max.

-A czy mam przy sobie broń?- zapytałam retorycznie.- No nie! Dlatego właśnie, mogliśmy kogoś ze sobą zabrać.

-Niby kogo- odparł Dustin.

Przez to, że w grę wchodziła druga strona, mieliśmy strasznie ograniczone pole manewru. Hopper nie żył, Murray mieszkał daleko,a Joyce, Jonatan, Eleven i Will byli teraz w Californii.

-Lucas?- zaoferowałam.

-Nie daje znaków życia- odpowiedziała Max.- Byliśmy u niego i ponoć nie wrócił na noc.

A no tak, w końcu szedł na tą imprezę.

-Dzwoniliśmy do niego z wypożyczalni i celebro, no i też nic- dodał Dustin.

-Whellerowie?- dałam kolejną propozycje.

-Mike poleciał do El, a Nancy nie ma w domu- odrzekł Henderson.

Westchnąłam i znów spojrzałam w okno.

Na początku pomyślałam o siostrze Sinclair'a, ale było to strasznie głupie. To było w końcu jeszcze dziecko i wystarczy jej, że raz musiała to przeżywać.

-Jesteśmy na miejscu- mruknął Steve.

Całą piątką opuściliśmy samochód i stanęliśmy na werandzie. Dustin zaczął dzwonić dzwonkiem i pukać do drzwi.

-To do chyba nikogo...- zaczął Steve, gdy nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

-EDDIE!- wrzasnął niespodziewanie Henderson.- TU DUSTIN!

-Świetnie- burknął Steve.

-CHCEMY TYLKO POGADAĆ!- kontynuował.- BEZ GLIN! PRZYSIĘGAM! CHCEMY POMÓC!

Następnie znów zaczął uderzać w drzwi.

-EDDIE!- ryknął.

-Jezus- syknęłam.

SOMEONE MORE | Steve HarringtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz