|Prolog|

2K 52 41
                                    

Był jesienny, poniedziałkowy wieczór

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Był jesienny, poniedziałkowy wieczór. Byłam sama w domu, ponieważ moi rodzice brali udział w poszukiwaniu pewnego chłopca, który zaginął dzisiaj rano. Siedziałam przy biurku i uczyłam się na jutrzejszy sprawdzian, korzystając z panującej w domu ciszy. Jednak ktoś postanowił zakłocić mój spokój.

Usłyszałam pukanie w szybę, więc natychmiast obróciłam się w kierunku okna. Zobaczyłam uśmiechniętą twarz Steve, pokazującego gestem ręki, bym otworzyła okno. Nie miałam pojęcia, czy mam się śmiać, czy płakać, lecz w końcu wybrałam jeszcze inną opcję. Wstałam z biurka i ruszyłam ku oknu, a następnie je otworzyłam.

-Co ty tu robisz?!- warknęłam oburzona, tak naprawdę nie powinno mnie to dziwić, ponieważ dom mojego przyjaciela znajdował się dosłownie obok mojego, a do tego chłopak lubił odwiedzać mnie w ten sposób.

-No, jak to co- odparł chłopak.- Przyszłem pomóc ci się pouczyć na jutrzejszy sprawdzian.

-Właź do środka- mruknęłam odchodząc od okna, mimo iż wiedziałam, że napewno nie po to tu przyszedł.

Steve wgramolił się do pokoju, a następnie zamknęłam okno, którym wszedł. Brunet otrzepał swoje ubranie, rozejrzał się po pokoju, a następnie jego wzrok utkwił we mnie.

-Widzisz, niczym ninja- rzekł dumnie, na co zaśmiałam się krótko.

-Tak panie ninja, tylko mogłeś wejść drzwiami jak cywilizowany człowiek, bo moich rodziców nie ma w domu- odparłam przewracając oczami.

Harrington odpowiedział mi poprzez machnięcie ręką, a następnie zdjął kurtkę i położył się na moim łóżku.

-Sąsiedzi jeszcze pomyślą, że ktoś się włamał i zadzwonią po policję- stwierdziłam siadając po turecku na drugim końcu łóżka.

-Eee tam- jęknął Steve.- Było fajnie.

-Dobra Harrington nie udawaj, że przyszłeś, jak gdyby nigdy nic, pomóc przyjaciółce w nauce, pewnie znowu chodzi, o jakąś dziewczynę, zgadłam?- zapytałam retorycznie.

-Cóż...-zaczął powoli.

-Steve, mi się naprawdę już nie chce być twoim terapeutą związkowym i doradzać ci kolejny ruch do dotarcia do dziewczyny, skoro i tak rozstaniesz się z nią po tygodniu- jęknęłam zmęczona.

-Dobra, tym razem jest inaczej- próbował się tłumaczyć Steve.

-Ta, a ja jestem twoją matką- burknęłam.- Steve, słuchaj wiesz,że cię kocham, ale naprawdę muszę nauczyć się na tą chemię, wiesz,że mi słabo idzie!

-No bez przesady, nie jest aż tak źle- oburzył się Steve.

-Steve, mówię serio- podkreśliłam.

-Dobra, zróbmy tak- zasugerował przybliżając się do mnie.- Pomogę ci w nauce,a potem ty wysłuchasz mojego monologu, o jednej dziewczynie, co ty na to?

SOMEONE MORE | Steve HarringtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz