ROZDZIAŁ 7

31 3 1
                                    

HUNTER

Siedzieliśmy u Noah już dłuższy czas. Jego rodzice gdzieś wyjechali, więc korzystaliśmy z wolności w jego sporej wielkości domu. Na razie rozkręcaliśmy imprezę jedynie w pokoju Andersona, a później miało przyjść więcej osób. Byłem już dosyć mocno wstawiony i ciągle spoglądałem na swój telefon. Gabby już dawno powinna do nas dołączyć. Co mogło ją zatrzymać?

- A ty co o niej sądzisz, Hunter? – spytał w pewnym momencie Mason, który również był w podobnym stanie do mnie.

- O kim?

- O fizyce kwantowej – odparł chłopak, przewracając oczami. – Od dwudziestu minut o niej gadamy.

- Gadacie o fizyce kwantowej? – zdziwiłem się.

- Gadamy o Gabby – westchnęła Chloe. – Zastanawiamy się, dlaczego jeszcze nie przyszła.

- Tak, ja obstawiam, że porwał ją ktoś pokroju Teda Bundy'ego – oznajmił z przekonaniem Mason, a ja w tamtej chwili pod wpływem upojenia alkoholowego uznałem, że jego teoria była niezwykle trafna i poderwałem się na proste nogi.

- Musimy ją odnaleźć! – krzyknąłem.

- Uspokój się – zaśmiał się Noah. – Nasz kumpel ogląda za dużo dokumentów kryminalnych na Netflixie.

- Muszę pogadać z naszym kumplem – powiedziałem z pewną powagą, ale czułem, jak mocno moja głowa pulsowała.

- Ja jestem twoim kumplem – powiedział Mason z przekonaniem. Miał rację, o niego mi chodziło.

- Czytasz mi w myślach? – mocno się zdziwiłem.

- Chryste, oni już nic nie dostaną – Chloe pokręciła głową. – Ani grama alkoholu.

Pieprzyła głupoty.

- Alkohol marihuana – zanucił Davis, a ja klasnąłem w dłonie. To był świetny rym!

- Powinieneś zostać raperem – stwierdziłem z pełnym przekonaniem. – Albo wierszopisarzem!

- Poetą? – podsunął mi Noah, ale się skrzywiłem, bo byłem pewien, że miałem na myśli właśnie wierszopisarza.

- Nie – pokręciłem głową.

Nagle ktoś zapukał do drzwi, ale brzmiało to jakby bomba wybuchła tuż przy moich uchu. Ta osoba bezczelnie przekroczyła próg pokoju, nawet nie czekając na zaproszenie. Na początku byłem oburzony, ale dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że Gabby nie została porwana. Chciało mi się płakać ze szczęścia, ale jedyne co zrobiłem to mocno ją do siebie przytuliłem, przez co nieco się zachwiała.

- Mason! – krzyknąłem. – Uciekła od niego! Uciekła od Beda Tundy'ego!

- Uciekłam od kogo? – zaśmiała się dziewczyna.

I może to było żałosne, ale miałem pewność, że jej śmiech mógłby uratować cały świat.

- Moje wybawienie przyszło – zaśmiała się Chloe.

- Ciężko wytrzymać w jednym pokoju z taką ilością testosteronu, co? – parsknęła brunetka i zajęła miejsce na podłodze, opierając się o łóżko, na którym sam później usiadłem.

- O cześć Gabby – odezwał się nagle Mason, jakby został wyrwany z transu. – O nie! Gabby! – krzyknął, łapiąc się za głowę. – Jak od niego uciekłaś?

- Co im jest? – spytała cicho, myśląc, że pewnie jej nie usłyszymy.

Głupia, naiwna dziewucha.

Jak umierają motyleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz