ROZDZIAŁ 23

29 3 17
                                    

GABBY

To mój kolejny list do ciebie. Nie rozmawiałyśmy ze sobą już od 37 dni. Nic się nie zmieniło. Wciąż za tobą cholernie tęsknię. Powiem ci coś w tajemnicy, dobrze? Jestem szczęśliwa z Hunterem, wiesz? On jednak nie potrafi zastąpić mi ciebie. Czasami się na niego złoszczę. Porozmawiałabym o tym z Noah, ale to ciężki temat. Noah nie jest już sobą. I nie uśmiecha się już tak często. Mason z kolei nie rozumie, gdy złoszczę się za coś na Huntera. Ty byś zrozumiała... Jestem tego pewna.

Ale ciebie nie ma i wątpię, że kiedykolwiek jeszcze będziesz. Coraz bardziej w to wątpię. Zniknęłaś z mojego życia z dnia na dzień. Zupełnie bez słowa. I jedyne czego pragnę to cię znienawidzić. Jednak im bardziej tego chcę, tym bardziej nienawidzę samej siebie. Skrzywdziłaś nas, ale z jakiegoś powodu wiem, że nie zrobiłaś tego specjalnie. Nie zabijałaś nigdy nawet pająków. Nie mogłabyś nas skrzywdzić specjalnie, więc powiedz mi... czym zawiniliśmy?

To mój kolejny list do ciebie, ale jestem pewna, że nie ostatni. Chciałabym nic więcej nie pisać do ciebie i zacząć żyć, ale co to by było za życie? Jesteś moim promyczkiem Chloe i nikt inny nie potrafi tak rozświetlić mojego życia, jak robiłaś to ty.

Kocham cię,

Twoja na zawsze najlepsza przyjaciółka Gabby.

Złożyłam kartkę na pół i ukryłam ją w kieszeni. Nikt nie wiedział, że przez tyle dni codziennie dostarczałam listy do rodziców Chloe. Obiecywali mi, że ich córka je dostawała. Nie potrafili jednak odpowiedzieć na pytanie, czy je czytała. Nigdy nie dostałam od niej żadnej odpowiedzi.

Zarzuciłam na siebie kurtkę oraz założyłam buty. Zeszłam na dół, gdzie spotkałam wszystkich, jedzących wspólnie kolację. Ja nie miałam na to ochoty. Nie zadawali mi pytań, bo od dłuższego czasu okłamywałam ich. Mówiłam, że chodzę na spacery, bo potrzebuję chwili samotności. Totalna bzdura. Potrzebowałam Chloe – mojej przyjaciółki. Noah jako jedyny znał prawdę o moich wycieczkach, ale nie o listach. Sam chodził do rodziny Nelsonów dosyć często. Miałam wrażenie, że nawet zdołał się zaprzyjaźnić z rodzicami dziewczyny. Jadał u nich czasami obiady albo kolacje. Chloe nigdy do niego nie wyszła, ale mówił, że było mu lepiej ze świadomością, że dziewczyna znajdowała się w pobliżu. Dzisiaj postanowiłam spróbować tego samego.

Drogę do domu Chloe znałam na pamięć. Przeszłabym tam z zamkniętymi oczami i zatkanymi uszami. Znałam każdą nierówność na chodniku i dziurę w jezdni. Wiedziałam, o której jej sąsiedzi wracali do domu i zawsze się z nimi witałam. Patrzyli na mnie takim smutnym wzrokiem, bo często płakałam. Raz starsza kobieta poprosiła mnie o zabawę z jej kotem. Podobno ona nie miała już na to siły. Kot jednak również nie był skory do zabawy. Położył mi się na kolanach i zasnął, a ja przez godzinę głaskałam go po miękkiej sierści. Czy zrobiło mi się lepiej dzięki temu? Absolutnie nie, ale byłam jej dozgonnie wdzięczna. Wtedy uśmiechnęłam się szczerze i ponownie uwierzyłam w dobre serce innych ludzi.

Dotarłam do domu Chloe i przywitałam się z Adamem – jej ojcem. Mężczyzna wyjeżdżał swoim wielkim autem do pracy. Miał własną firmę transportową i przewoził meble. Często pracował i mało przebywał we własnym domu. Może to zdenerwowało tak Chloe?

Zapukałam do drzwi, w których chwilę później pojawiła się wysoka, rudowłosa kobieta. Wpatrywała się we mnie zielonymi, załzawionymi oczami. Często płakała, gdy ją widywałam, ale wymawiała się alergiami.

- Dzień dobry – powiedziałam cicho.

- Cześć Gabby – odpowiedziała Kate ciepłym głosem. – Chcesz wejść do środka?

Jak umierają motyleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz