ROZDZIAŁ 16

32 3 8
                                    

GABBY

Nic się nie układało.

Kompletnie nic.

Miałam tego wszystkiego serdecznie dosyć. Hunter wyniósł się ode mnie bez podania żadnej przyczyny. Zamieszkał z Noah do czasu, kiedy sprawa z jego ojcem nie zostanie rozwiązana. Dodatkowo unikał mnie jak ognia i kompletnie nie rozumiałam, dlaczego tak postępował. Odpowiadał na moje wiadomości krótko i zwięźle. Rzadko chciał się spotykać, a jak już się widzieliśmy, odwracał wzrok. Nie miałam pojęcia, czy zrobiłam coś źle.

To był pierwszy powód moich łez. Dlatego leżałam teraz w łóżku i płakałam w poduszkę.

Policja rzekomo zgubiła dowody. Nagranie gdzieś się zapodziało, a sprawa ojca Huntera stanęła w miejscu. W firmie mojego taty węszył urząd skarbowy, podobnie jak w warsztacie ojczyma Noah. Z kolei Elizabeth Anderson zmagała się z badaniem spraw pacjentów, z którymi miała do czynienia. Jako pielęgniarka zrobiła niejeden zastrzyk, rozmawiała z wieloma osobami, a teraz oni sprawdzają każdy zgon w tym pieprzonym szpitalu.

Próbowali nas zastraszyć i byłam coraz bardziej wściekła z tego powodu.

Płakałam ze smutku, ze złości, z bezradności.

- Mogę? – mruknął męski głos, który od razu rozpoznałam. – Pukałem, ale nie odpowiadałaś.

Kiwnęłam jedynie głową, a Mason natychmiast wszedł i położył się obok mnie na łóżku. Objęłam go ramionami, bo szukałam otuchy. Jakiegoś miejsca, które mnie uratuje. Jego ramiona były bezpieczne, ale to nie tego potrzebowałam.

- Łamiesz mi serce, Gabby – szepnął. – Twoje łzy tak bardzo mnie bolą – dodał, ścierając mokre plamy na moich policzkach. Na Boga, ręce okropnie mu drżały.

- Nie wiem, co zrobić – przyznałam.

- Zostaw to dorosłym. My zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy.

- Możemy zrobić coś więcej – mruknęłam niepewnie. – Możemy coś zrobić.

- Nic już nie możemy – westchnął. Bolała go ta sytuacja tak bardzo jak mnie. Wiedziałam o tym. – A chłopaki są w kuchni? – spytał, czym kompletnie zbił mnie z tropu. Z jakiej racji mieliby tutaj być?

- Hunter nie chce mnie widzieć.

- O czym ty gadasz? – parsknął, jakby naprawdę rozbawiła go ta odpowiedź.

Takie odnosiłam wrażenie. Z jakiegoś powodu Hunter mnie unikał. Wciąż próbowałam utrzymać z nim więź, ale miałam wrażenie, że słabła ona z każdą godziną. W końcu skończą mi się siły. Przestanę próbować...

- Wciąż jedziemy do domku na sylwestra? – spytałam, zmieniając temat.

Byliśmy umówieni, że dzisiaj wyjedziemy do domku mojego ojca, aby spędzić sylwestra wspólnie. Tylko nasza piątka. Jednak nie byłam już tego taka pewna. Wiedziałam, że ojciec pożyczy mi auto, więc spodziewałam się, że ostatecznie pojadę tam jedynie z Masonem.

- Puk, puk! – krzyknął ktoś wesoło, po czym Chloe wkroczyła do mojego pokoju. Jednak kiedy na nas spojrzała, uśmiech spełznął z jej ust. Podeszła powoli do łóżka, po czym położyła się za mną i wtuliła się w moje ciało.

- Jedziesz z nami? – spytałam, nim ona zdążyłaby coś powiedzieć. – Jedziesz z nami na sylwestra?

- Jeśli dasz mi poprowadzić – szepnęła, przeplatając między dłonią moje włosy.

Chloe uwielbiała jeździć autem. Nie rozumiałam, dlaczego sprawiało jej to taką radość. Nie jeździła szybko ani niebezpiecznie. Nie robiła żadnych głupot za kółkiem, a jednak prowadzenie auta dawało jej dziwną satysfakcję. Była wtedy naprawdę szczęśliwa i chciałam wiedzieć, co dawało jej aż taką przyjemność. Jednak nigdy nie pytałam. Była szczęśliwa, więc ja również. Tyle mi wystarczyło.

Jak umierają motyleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz