ROZDZIAŁ 10

34 4 2
                                    

HUNTER

Obudziło mnie usilne brzęczenie pod moją głową, co wydawało się niezwykle irytujące. Z trudem otworzyłem oczy i zauważyłem, że na zewnątrz wciąż panował mrok. Sięgnąłem ręką pod poduszkę i z irytacją spojrzałem na ekran telefonu. Była dopiero czwarta dwadzieścia. Miałem ochotę wyłączyć to urządzenie i spać dalej, ale musiałem sprawdzić, kto się do mnie dobijał o tak bestialskiej godzinie.

- Mason – mruknąłem do siebie zdziwiony. Miałem siedem nieodebranych połączeń od mojego przyjaciela, który powinien spać tuż obok mnie. Dopiero wtedy rozejrzałem się i dostrzegłem, że Noah i Chloe wciąż byli na materacu i obydwoje słodko chrapali. Natomiast ja samotnie leżałem na łóżku, na którym zasypiałem wraz z Gabby i Masonem. Co oni znowu wymyślili?

Wybrałem numer przyjaciela, ale w międzyczasie już wstałem i zacząłem się ubierać. Podejrzewałem, że czekała mnie jakaś podróż, aby odnaleźć tę dwójkę.

- Halo? – odezwał się damski głos w telefonie. Od razu rozpoznałem Gabby i poniekąd mi ulżyło, bo siedzieli gdzieś razem.

- Dzwoniliście – powiedziałem. – Gdzie jesteście?

- Hunter! – pisnęła tak głośno, że aż się skrzywiłem. – Poszliśmy po mleko czekoladowe, ale to długa historia.

- Piliście coś? – spytałem, gdy usłyszałem jak stara się mówić wyraźnie.

- Mleko czekoladowe – zachichotała. – Dołączysz do nas?

- Oczywiście, gdzie jesteście?

- Na molo.

- Jesteście pijani na pomoście?

- Po prostu przyjdź do nas! – parsknęła.

- I przynieś szampana – krzyknął Mason, po czym połączenie zostało zerwane.

Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem. Postanowiłem się pospieszyć, ale pamiętałem, aby zabrać ze sobą ciepłe ubrania dla nich, bo nie miałem pewności, czy nie zmarzli. Kretyni. Wyszedłem po cichu z domu Gabby i rozpocząłem swoją podróż.

Byli pijani na molo i otaczała ich woda. Zachowywali się niebywale głupio i nieodpowiedzialnie. Nie obawiałbym się aż tak, gdybym ja sam tam był nawet pod wpływem alkoholu. Obecność Noah również by mnie uspokoiła. Nasza dwójka potrafiła świetnie pływać, ale Gabby i Mason panikowali, gdy coś ich przerastało i to mnie przerażało.

Zastanawiałem się, dlaczego oni tak na siebie wzajemnie oddziaływali. Obydwoje byli niesamowicie mądrzy i w miarę rozsądni, ale gdy przebywali sam na sam wpadali na najgłupsze pomysły.

Byłem już prawie na miejscu, ale przez ciemność niewiele widziałem. Usłyszałem plusk wody, a następnie damski pisk i zacząłem biec. Potykałem się o wystające korzenie, na które nawet nie zwracałem uwagi. W ręce kurczowo trzymałem torbę z ubraniami, a w międzyczasie starałem się opanować oddech, bo cholernie się wystraszyłem.

Kiedy dotarłem na miejsce, zauważyłem rozbawionego Masona oraz Gabby, która wręcz pękała ze śmiechu. Obydwoje byli cali mokrzy i naprawdę miałem ochotę ich zabić, ale jednocześnie ogarnęła mnie ulga, że nic im się nie stało.

- Co wam strzeliło do głowy? – burknąłem, stając naprzeciwko nich i dopiero wtedy zwrócili na mnie uwagę.

- Przyszedłeś – powiedziała Gabby, a jej twarz rozjaśnił najpiękniejszy uśmiech na świecie. Jak mogłem się na nią złościć?

- Hunter! – krzyknął zadowolony Mason, a moja złość nagle wróciła. On nie miał takiego uśmiechu, więc dając im reprymendę musiałem patrzeć tylko na niego.

Jak umierają motyleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz