Opanowanie...

864 56 7
                                    

" Nawet człowiek, mający praktycznie przez całe swoje życie, uśmiech na ustach, ma gorsze chwile. Wtedy wylewa z siebie morze łez, które powstrzymywał przed oceniajacym Światem. Bo nawet najszczęśliwszy człowiek, potrzebuje czasem popłakać się niczym małe, bezsilne dziecko".

***

Gabrysia Ptyś

Cóż mogłam rzec... Mogłabym oczywiście jak większość kobiet, zrzucać wszystko na okres i hormony. Jednak to nie moja macica była winna mojego stanu... Nawet tu nie chodziło o mój czas poświęcony na napisanie po raz kolejny tej pracy i sprawcy jej zniszczenia... Mimo, że ciągle starałam się zająć jakoś myśli, od organizowanego przedstawienia na rzecz małego Stasia. Chciałabym móc go uratować i brak takiej możliwości, poczucie bezsilności po raz kolejny zawładną moje serce. To właśnie było zapalnikiem w tykającej bombie, jaka dzisiaj ujrzał Świat.

Nawet nie zarejestrowałam przebytej drogi do Skody taty. Przez całą ścieżkę, miałam wbity wzrok w ziemię, pogrążona we własnych myślach. Dopiero widząc biała blachę auta, zajęłam miejsce kierowcy, wcześniej kładąc pod swoim tyłkiem moja ramoneskę. Nie chciałabym zostawić również po sobie śladu na tapicerce. Już wystarczająco dzisiaj mój dzień był na tyle kiepski, że wolałam oszczędzić sobie fochow taty. Tak... Mój ojciec na tyle kochał ten samochód, że mógłby się obrazić za coś takiego.

Zacisnęłam dłonie na kierownicy, przekręcając klucz w stacyjce i chcąc opuścić nareszcie to miejsce, spojrzałam we wsteczne lusterko...

- No nie wierzę - zaszlochalam widząc, że "ktoś" zastawił moje auto... Oczywiście dobrze wiedziałam, kto był właścicielem srebrnego, sportowego auta...

- Szlak! Szlak! Szlak! - krzyczałam w towarzystwie slywajacych po moich policzkach łez, uderzając dłońmi o kierownicę.

Nie miałam siły i ochoty wracać na posesję mojego Profesora. Po tych kompromitujących mnie sytuacjach... I jeszcze miałam bym prosić tego Dupka o przedstawienie auta... Wolałabym spędzić w Skodzie nawet kilka godzin, niż znowu się tam pakować.

Usłyszałam jak ktoś puka w moją szybę od strony kierowcy, aż podskoczyłam w miejscu wybita z moich myśli.

Opanowanie moje wyszło sobie na spacer i nie wiedziało kiedy wróci!!!

***

Oskar Gomez

Nie miałem kurwa wyjścia. Zostałem zmuszony, by jakoś załagodzić tą całą sytuację i płaszczyć się przed jakaś głupią dziewuchą. Już wyobrażam sobie jej uśmiech triumfu...

Ruszyłem w stronę, gdzie przed chwilą znikła ta cała Gabrysia. Moje rodzice mówili o niej jakby była jakaś święta! A to przecież zwykła kobieta. Taka sama jak reszta. Dam sobie uciąć rękę, że nie jest tak nieskazitelną osóbka, jaką stara się grać!!! Takie jak Ona da najgorsze!!! Grają na uczuciach otoczenia, robiąc z siebie ofiare w oczach innych!!! Ale nie że mną te numery!!!

Zbliżając się do tego blaszanego trupa, musiałem przyznać, że obraz był komiczny. Ona naprawdę była tak mała, że ledwo było Ją widać na siedzeniu kierowcy. Jak można pozwolić takiemu skrzatowi prowadzić auto? Przecież to zagrożenie na drodze!

Kiedy byłem już na tyle blisko, że mogłem się Jej przyjrzeć... No dobra. Musiałem to przyznać sam przed sobą. Była atrakcyjna kobietą. Nie była wychudzona, tylko miała odpowiednio więcej ciałka tu i ówdzie... Długie, krucze włosy, związane w kitkę i te nietuzinkowe oczy. Tyłek, który zdążyłem odpowiednio obejrzeć, kiedy opuszczała teren posesji moich rodziców, też pobudzał wyobraźnię... Można było się w co wgryźć i porządnie poklepać w czasie... Dobra wystarczy!!!

PYCHA - seria "7 GRZECHÓW GŁÓWNYCH" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz