Hope
Przychodząc na świat jesteśmy ciekawi życia. Jesteśmy chętni dowiedzenia się co ono dla nas przygotowało. Po pewnym czasie, gdy dorośniemy, jesteśmy zdolni stawić przed sobą kluczowe pytanie. Czy jestem zadowolony z tego, co życie dla mnie przygotowało?
Dla mnie odpowiedź była niewątpliwie prosta. Nie.
Jednak czy wierzyłam, że samodzielnie będę zdolna do polepszenia jego stanu? Tak, w końcu to przez cały swój byt na tym świecie nauczyłam się walki w pojedynkę. A mój przeciwnik nie był, byle kim. Było to życie, które posłało niczemu winną dziewczynę na głębokie wody.
Bowiem na każdym kroku byłam uświadomiona w jednym. Stanowiłam problem, którego trzeba było się pozbyć.Kiedy zaczniesz przynosić jakikolwiek pożytek? Zniszczyłaś moje życie, Hope. Jesteś niewdzięczną pannicą. Nic nie robisz, tylko siedzisz w swoim pokoju bezczynnie, podczas gdy ja ciężko pracuje. Skończyłaś szkołę, nie masz nic innego do roboty. To właśnie te słowa odbijały się po moim umyśle niczym nigdy niekończąca się pętla. Tak, jak mówiłam, byłam problemem.
Pojedyncza łza zakreśliła niewidzialną ścieżkę po moim zaczerwienionym policzku. Szybkim ruchem starłam niechcianą oznakę swojej słabości, powracając do wcześniejszej czynności. Podczas gdy emocje kumulowały się w mojej głowie, ja dokładałam kolejne rzeczy do swojej torby. Doskonale wiedziałam, że w tym momencie mój własny dom stał się ostatnim miejscem w jakim miałam ochotę się znajdować. Podeszłam do komody, wyciągając niewielki słoik, który skrywał moje wszelkie oszczędności jakie udało mi się zarobić. Mogłam jedynie dziękować samej sobie za każdy grosz jaki udało mi się odłożyć ze swojej ciężkiej pracy.
Gdy tylko wszystkie potrzebne rzeczy uznałam za spakowane, udałam się w stronę wyjścia ze swojego pokoju. Zatrzymała mnie tylko jedna rzecz. Spojrzałam na swoje łóżko, a szczególnie na pluszaka, która na nim spoczywała. Podeszłam wolnym krokiem do łóżka, biorąc maskotkę. Ten miś polarny towarzyszył mi od najmłodszych lat. Co prawda nie do końca przypominał swoją sylwetką polarnego misia, jednak w mojej głowie wyglądał dokładnie jak ten biały niedźwiadek. To właśnie w takie wieczory jak te pozwalałam sobie na wylanie wszystkich łez, mocno ściskając swoją maskotkę, która w niewiadomy sposób przynosiła mi ukojenie.
Już teraz czułam się gotowa na wyjście bez oglądania się za siebie.
W domu panował już mrok, ze względu na tak późną porę. Jak widać, po ciężkiej kłótni nadeszła wyczekiwana, błoga noc. Niczym cisza na morzu po sztormie.
Dom zdawał się być pogrążony we śnie, podczas gdy ja rozpoczęłam realizację swojego planu pod nazwą nowe życie. Gdy tylko moja noga zetknęła się z pierwszym schodkiem, prowadzącym na parter domu, odczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Momentalnie zamarłam, skanując swoim wzrokiem ciemną pustkę.- A więc tak się odwdzięczasz.- Niewyraźny głos mojej matki rozdarł się poprzez ciszę. Pomimo tego, że w domu było ciemno, doskonale wiedziałam, że spojrzenie, którym mierzyła mnie własna rodzicielka wcale nie było przychylne.- Po tym jak cię wykarmiłam i wychowałam, ty najzwyczajniej uciekasz.- Jej słowa zawierały czystą pogardę.
- Uciekasz dokładnie jak twój ojciec, gdy tylko dowiedział się, że wpadliśmy!- Słowa wydzierały się spomiędzy ust kobiety, a kolejne nieproszone łzy zaczęły rozmywać widziany przeze mnie obraz. Spuściłam głowę, mocno przygryzając wnętrze swojego policzka dopóki nie odczułam metalicznego posmaku.- Proszę bardzo, idź! Ciekawe komu jeszcze zniszczysz życie, Hope. Wiedz, że jeśli przekroczysz próg tego domu, możesz już więcej się nie pokazywać!-Doskonale zdawałam sobie sprawę, że wszystkie słowa pochodzące ze strony mojej matki były wynikiem wcześniej zażytych substancji, które od zawsze towarzyszyły kobiecie. Odważyłam się po raz ostatni spojrzeć na jej postać, nie kryjąc w swoich ciemnych oczach narastającego żalu.
CZYTASZ
My Hope
Teen Fiction"- Pytanie.- Tembr głosu chłopaka rozniósł się po okolicy. Przeniosłam swoje zamyślone spojrzenie na idealny profil bruneta.- Co sprawia, że czujesz, że żyjesz?- Jego jasne tęczówki zerknęły w moim kierunku, a ja w tym momencie po raz pierwszy dostr...