Hope
Przeszłość jest niczym cień, który nieustannie podąża za naszą osobą. Jest niczym natarczywa bliźniaczka, która w każdy możliwy sposób stara się przypomnieć o swoim istnieniu. Przeszłości nie da się zmienić. Nieważne jak bardzo ingerowalibyśmy w jej zmianę, ona i tak pozostanie taka, jaką była. Niezaprzeczalnie można stwierdzić, iż przeszłość ma wpływ na nie tylko teraźniejszość, ale i na przyszłość. To od nas samych zależy jak ją potraktujemy, bez zważania na to, jak ona postanowiła potraktować nas.
- Proszę ostrożnie schodzić po schodach.- Donośny głos kierowcy wyrwał mnie ze snu. Ze zdezorientowaniem prześledziłam widok rysujący się za szybą pojazdu. Jedyne, co mogłam dostrzec to wielkie budynki, które wcale nie podpowiadały mi o swojej lokalizacji. Niemrawo podniosłam swoje zdrętwiałe ciało, kierując się na przód autobusu.
- Przepraszam, ale gdzie my jesteśmy?- Mężczyzna, słysząc moje słowa przybrał na swoje usta rozbawiony uśmiech. W między czasie dojrzałam pierwsze promyki słońca padające na jeden z budynków, co jedynie wskazywało na wczesną porę.
-W Portland, Panienko.- Odparł, wskazując na szereg wysokich budowli za oknem, jakby sama odpowiedź powinna być dla mnie tak oczywista.
- A więc Portland.- Wyszeptałam cicho, bardziej do siebie niż do siedzącego naprzeciw kierowcy. Czułam, że nie bez powodu musiałam znaleźć się w tym miejscu, jednak wszystko musiało zostać poddane kwestii czasu. Ciche chrząknięcie mężczyzny dało po sobie znać, że to ten moment, w którym autobus powinien być już pusty.
*
Ulice Portlandu przemierzałam w zamyśleniu. Mój plan na rozpoczęcie nowego życia nie wybiegał w daleką przyszłość. W mojej głowie zaczęły pojawiać się myśli o swojej nad wyraz pochopnej decyzji. Może źle postąpiłam, uciekając od matki? Natarczywe pytania przegoniło kilka ostatnich godzin, które z udziałem swojej rodzicielki nie zapisały się na liście miłych wspomnień. Cóż, ta lista posiadała tylko kilka dobrych chwil...
Był taki dzień, w którym jako pięcioletnia dziewczynka usłyszałam jedną, jedyną pochwałę od własnej matki. Gdy tylko policja dostała powiadomienie od jednego z sąsiadów o możliwości posiadania narkotyków, moja matka spanikowała. Policja wtargnęła do naszego domu, przeszukując każdy możliwy zakątek. Pamiętam jak otwierali każdą szufladę, a nawet sprawdzali pod dywanem! Pamiętam również moment, w którym skulona i pełna przerażenia siedziałam na kanapie. Starałam się wtopić w mebel, mając nadzieję, że to pozwoli mi uciec od tego całego zamieszania. To właśnie w tamtym momencie po raz pierwszy dostrzegłam mały woreczek z białą substancją, pomiędzy poduszkami kanapy, której policjanci nie zdołali jeszcze dojrzeć. Jako mała dziewczynka, która pragnęła choć odrobiny miłości od matki, schowałam go do kieszonki swojej bluzy. Pomimo tych wszystkich przykrych słów jakie rodzicielka mi mówiła, ja nie potrafiłam jej wydać. Chroniłam własną matkę, która nienawidziła mnie za samo przyjście na świat. W tamtym momencie moja mama- Crystal Lawson- podeszła do mnie z dumą w spojrzeniu po czym powiedziała: Spisałaś się, Hope.
Od dziecka żyłam w przekonaniu, że na miłość muszę sobie zasłużyć. Starałam się być dzieckiem idealnym, aby tylko usłyszeć choć słowo zadowolenia ze strony swojej matki. Podczas gdy wszystkie inne dzieciaki były obdarowywane pochwałami za chociażby podarowaną laurkę, ja byłam krytykowana za samo istnienie. Było to trudne do wyobrażenia, że mała dziewczynka wzbudzała nienawiść w swojej matce za samo przyjście na świat. Ale takie były realia. Od dnia narodzin swojej córki, Crystal nie mogła pogodzić się z myślą, że ta mała istota odebrała jej mężczyznę, którego kochała ponad wszystko.
CZYTASZ
My Hope
Teen Fiction"- Pytanie.- Tembr głosu chłopaka rozniósł się po okolicy. Przeniosłam swoje zamyślone spojrzenie na idealny profil bruneta.- Co sprawia, że czujesz, że żyjesz?- Jego jasne tęczówki zerknęły w moim kierunku, a ja w tym momencie po raz pierwszy dostr...