23. Moja nadzieja cz.2

616 36 2
                                    

Asher

Spojrzałem na nią. Ona patrzyła na mnie. Jej piękne usta rozciągały się w szczerym uśmiechu właśnie dla mnie. Więcej mi nie było już trzeba. Tylko ona. Wiem, że tylko ona jest mi potrzebna do przeżycia dalszych dni, bez przykrych myśli. Bo przy niej takie myśli nie śmiały mnie nawet najść. 

Ramionami opatulała swoją postać, choć doskonale wiedziałem, że nie było jej zimno. Ciemne czekoladowe oczy pięknie odbijały ciepło światełek, które otaczały naszą dwójkę. Równie ciemne włosy kaskadowo otulały jej ramiona, rwąc się do wolnego tańca wraz z podmuchem wiatru. Jaki piękny widok miałem przed sobą.
Czy to rola szczęścia?- Myśl nasunęła się w mojej głowie.- Czy to niezamierzony wypadek, że tamtej nocy znalazła mnie na dworcu w Barton? Czy to zwykłe zrządzenie losu, że wsiadła do autobusu, który prowadził do miejsca, z którym byłem od dziecka związany? - Nie znałem odpowiedzi na te pytania. Najzwyczajniej pragnąłem wierzyć, że życie postanowiło oszczędzić naszą dwójkę przed dalszym cierpieniem, krzyżując nasze drogi ze sobą.

Gdy moja dłoń zastygła w bezruchu, pozostawiając na strunach gitary ciepłą tęsknotę za dalszą grą, pozostaliśmy złączeni w ciszą. Uśmiechnąłem się w jej stronę, dostrzegając jej rozchylone usta, które najwyraźniej starały się odszukać odpowiedniego słowa. Lecz dla mnie nie musiała nic mówić. Wystarczyły mi jej iskrzące się z emocji oczy, z którymi już do końca będę kojarzył piosenkę, którą chwilę temu zaśpiewałem właśnie dla niej.

- To jak, wybaczysz mi?- Zapytałem, dalej pozostając na miejscu.
Spomiędzy ust dziewczyny uciekło ciche westchnienie, po którym podarowała mi zdradzający wszystko uśmiech. Po krótkiej chwili, również bez słowa, wskazałem brunetce krótkim kiwnięciem głowy, obraz formujący się za jej plecami. Zmarszczyła delikatnie brwi, starając się, jakby wyłapać w odbiciu moich oczu odpowiedź. Nie czekała nazbyt długo. Po paru sekundach zwróciła się do mnie tyłem, tym samym,  dostrzegając dziesiątki kwiatów, które przez ten cały czas na nią czekały.

- Goździki- Wyszeptała, wpatrując się w każdy kwiat z kolei. Nie musiałem nawet do niej podchodzić i spojrzeć prosto w jej oczy, by wiedzieć, że teraz uśmiech tak prędko nie zniknie z jej twarzy. Tę parę miesięcy, starczyło, byśmy oboje poznali siebie od początku do końca.

- Kiedyś wspomniałaś, że je lubisz.- Pokonałem parę kroków, skracając tym samym dzielącą nas odległość.- Dlatego wykupiłem je wszystkie, choć uważam, że zasługujesz na jeszcze więcej.- Stanąłem u boku dziewczyny, nie spoglądając na rozpościerające się przed naszą dwójką dziesiątki kwiatów, ponieważ, ten najpiękniejszy był właśnie w zasięgu mojego wzroku.

Hope była właśnie jak kwiat. Z początku całkowicie skryta i niedostępna dla świata, którego nie pozwolono jej poznać. Każdy jej piękny płatek zwinięty był przed obawą związaną z ludźmi, w którą wpędziła ją własna matka. W momencie, w którym opuściła dom jeden z płatków zaczął się powoli otwierać. Pozwolił mi dostrzec ładną dziewczynę z dworca autobusowego. 
W momencie, w którym stanęła na krawędzi mostu, gdzie zaledwie krok dzielił naszą dwójkę przed końcem, kolejny z płatków otworzył się. Wtedy dostrzegłem Hope Lawson.
Jednak to dalej nie był cały kwiat. 
To były tylko pojedyncze płatki, które z każdym następnym dniem pozwalały mi odkryć kolejne.
W pewnym momencie tych zamkniętych płatków zostało już niewiele. Wtedy dostrzegłem po prostu Hope. 
Następne płatki same otworzyły się w najmniej oczekiwanych przeze mnie momentach. Bo tak właśnie jest z kwiatami. Nigdy nie wiadomo kiedy zdecydują się przed nami otworzyć i pozwolić nam odkryć własne piękno.
Moment, w którym mogłem usłyszeć jej najszczerszy śmiech poprzez żarty Fina.
Moment, w którym mogłem podziwiać jej oczarowane spojrzenie, z jakim mierzyła każdy pojedynczy skrawek ogrodu świateł. 
Moment, w którym pozwoliła mi dostrzec jej przelane bólem łzy, w Sylwestrową noc. 
Moment, w którym pomogła mi powrócić do tego, co niegdyś było dla mnie całym życiem. 
Moment, w którym jej delikatne usta zetknęły się z moimi łącząc się w pocałunku. 
To tylko pojedyncze skrawki chwil, które pozwoliły mi odkryć skrywane przez nią prawdziwe piękno.
Wtedy dostrzegłem moją nadzieję.

My HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz