25. Nowy Jork

561 24 2
                                    

Hope

Nim zdążyłam się obejrzeć przywitaliśmy wiosnę, a parę dni później mieszkańcy Portlandu przerzucali kartki w kalendarzu na następny miesiąc- kwiecień.
Choć ten czas leciał nieubłaganie szybko, wiele zdążyło się zadziać.

Mieszkańcy Portland w pierwszy dzień wiosny wyszli poprzebierani w kolorowe stroje na ulice, by przywitać następną porę roku. Nasza czwórka również tak uczyniła. Razem z Rain chodziłyśmy po sklepach i szukałyśmy kolorowych ubrań, które posiadały wiosenne wzory. Finley Arringtton, natomiast wyszedł z całej naszej paczki najoryginalniej. Uwierzcie mi, że trudno było powstrzymać mój śmiech, gdy tylko dostrzegłam chłopaka przebranego za różowego kwiatka. Nie żartuję. Ludzie co chwila podchodzili do blondyna, by zrobić sobie z nim zdjęcie upamiętniające paradę przywitania wiosny, podczas gdy nasza pozostała trójka (poubierana w kolorowe wzory) stała z boku i nie potrafiła oponować ze śmiechu.

Spędziliśmy także weekend u Ashera, oglądając masę filmów i nie tylko. Zrobiliśmy nawet własną pizzę, dzieląc się na pary. Razem z Rain udało nam się stworzyć całkiem smaczną pizzę, którą ostatecznie, pożarli w większości chłopacy, dochodząc do wniosku, że dodawanie musztardy (którą podobno uwielbiali) było złym pomysłem. Ale serio, kto dodaje musztardę do pizzy?
Następnie godzinami rozmawialiśmy na przeróżne tematy ostatecznie osadzając się na planach w wakacje i tym, że koniecznie trzeba będzie gdzieś pojechać.

Marzec szybko przemienił się na kwiecień i takim właśnie trafem, stałam w apartamentowcu, na jednej z nowojorskich ulic.
Gdy tylko Rain przybliżyła nam szczegóły naszego wypadu do Nowego Jorku, myślałam, że za moment powie, że moja mina była warta tego całego żartu. Bo przecież nie ot tak dowiaduje się, że Twoja przyjaciółka posiada apartamentowiec w wielkim mieście, na jednej z tych bogatych dzielnic. Jeszcze czekałam, aż powie, że posiada prywatny samolot, by dopełnić ten obraz wyjęty niczym z książek. I tak ciężko było mi pozbierać buzię z podłogi, gdy zamiast tego powiedziała, że jej rodzice posiadają prywatny helikopter, którym niestety ciężko będzie się nam przemieścić z bagażami. Jednak zapewniła nas, że bilety na samolot już opłaciła i odmowy nie przyjmuje.
Teraz, stałam pomiędzy ścianami pięknego apartamentu, który na samym wejściu zaparł dech w piersiach. To było niemożliwe. A jednak. Znajdowałam się w centrum Nowego Jorku z ludźmi, których szczerze kocham. 

- Twój ojciec w ogóle wie, że tu jesteśmy?- Usłyszałam gdzieś z głębi jednego z pomieszczeń głos Ashera.

- Myśli, że przyleciałam w sprawie praktyk.- Blondynka wzruszyła ramieniem, odkładając jedną z toreb.- Im mniej wie, tym lepiej śpi, a nam się należy taki wyjazd.

Po chwili Finley przytargał drugą część naszych bagaży, podczas gdy moje oczy chłonęły każdy szczegół nowego otoczenia.
Cały apartament przybrany był w stonowane barwy, zachowując w każdym jego elemencie namiastkę elegancji. Przez pewien moment miałam wrażenie, że to wszystko było jedynie wystawą, czymś, czego nie było można nawet dotknąć. 

Niespiesznie zbliżyłam się do okna, które było trzy razy większe ode mnie. Z każdym stawionym krokiem odkrywałam coraz większy skrawek panoramy wielkiego miasta. Cóż, to były tylko budynki, jednak ich różnorodność w pewien sposób dawała mi odczucie czegoś niesamowitego. Każda budowla różniła się od drugiej. Kolorem, stylem czy rozmiarem. 
To takie dziwne, ale tę parę miesięcy temu nie przyszłoby mi do głowy, że znajdę się w Nowym Jorku z ludźmi, którzy z każdym dniem udowadniali mi, że odnalazłam niebo. Po tym całym piekle...

My HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz