27. Misja bez miłości

470 32 2
                                    

*Z góry przepraszam za możliwe błędy- jeśli jakieś znajdziecie w tym rozdziale - jednak przed publikacją tej części miałam małe problemy z wattpadem.*

Hope

Uśmiech wkradł się na moje usta, czując nagły przypływ endorfin. Bez zastanowienia zarzuciłam swoje ramiona na postać chłopaka, przyciągając go do uścisku. Czułam, jak moje serce zabiło w podrywie radości.

- Asher, to cudowna wiadomość!- Odparłam, przypominając sobie, że tuż za szklanymi drzwiami znajduje się śpiąca dwójka naszych przyjaciół.- Wiedziałam, że nareszcie docenią twój talent!- Dodałam, odsuwając się od jego postaci, by móc spojrzeć prosto w jego oczy, które wcale nie podzielały mojego entuzjazmu, choć przez nagłą adrenalinę nie zwróciłam na to uwagi.- Nie mogę w to uwierzyć! Powiedz, gdzie mają w Portland swoją siedzibę a jutro podjedziemy i wszystko z nimi podpiszesz. Nie pozwolę Ci zmarnować takiej szansy.

Czekałam na odpowiedź ze strony chłopaka. Te parę sekund sprawiło, że dopiero teraz zarejestrowałam żal w spojrzeniu Ashera. Uśmiech stopniowo zniknął z mojej twarzy.

- W Nowym Jorku.- Wyszeptał.

Rozchyliłam delikatnie usta, szukając choćby słowo, które mogłoby w tym momencie opuścić moje usta. Nie potrafiłam jednak niczego znaleźć.

- Jedyną siedzibę mają właśnie w Nowym Jorku, więc jeśli miałbym cokolwiek podpisać, oznacza to...- Przerwał w połowie, nie potrafiąc dokończyć zdania. Dla mnie nie musiał już niczego kończyć, ponieważ doskonale zrozumiałam, co miał na myśli.

- A więc wyjedziesz.- Dokończyłam.

W ułamku zaledwie jednej sekundy poczułam, jak całe ogarniające mnie szczęście nagle mnie opuściło. To tak jakby ktoś odciął jedyne źródło jasnego promyka światła w ciemnym pomieszczeniu.

- Nie wyjadę, jeśli nie podpiszę tego kontraktu.- Zapewnił, odnajdując nutę przekonania w swoim głosie.

- Ale chcesz go podpisać.- Przyznałam, znając całą prawdę. Spojrzałam w dół, aby skryć przed nim swój żal, przed samym przyznaniem tego faktu.- To jest dla ciebie ogromna szansa na spełnienie marzenia.- Dodałam po chwili, na nowo unosząc swoje spojrzenie by połączyć się z jego jasnymi tęczówkami.

Nastała cisza.

Nie odpowiedział na moje ostatnie słowa.

Nie zaprzeczył im.

- A gdybyś pojechała razem ze mną?- Zapytał, na co na chwilę uciszyłam swoje myśli.

To była dobra wizja. Razem w Nowym Jorku. Asher mógłby robić to, co szczerze kocha i to, co dawało mu poczucie dawnego życia. To byłoby dla niego dobre.
Jednak czy dobre dla mnie?
Czułam, że Portland jest moim miejscem. Moim domem. W końcu to właśnie Portland pokazało mi prawdziwe życie, z dala od smutku, który podążał za mną od początku mojego życia.
To właśnie w tym miejscu znalazłam swój dom, pracę, przyjaciół, a także swoją miłość. Planowałam pójść na studia, właśnie w miejscu, w którym czułam się dokładnie tak, jak teraz w Portland. Z pewnością nie czułam tego w Nowym Jorku.

- Asher chciałabym, ale...- Przerwałam, czując prawdziwy mętlik w głowie.- Czuję, że Portland to moje miejsce.

- W takim razie wynegocjuję z nimi, bym mógł pozostać tutaj, z tobą.- Uścisnął moją dłoń. Słabo uśmiechnęłam się na te słowa.

- Oni na to nie pójdą Asher.- Westchnęłam.- Będą potrzebowali cię na miejscu i wiem, że ty o tym wiesz.

Oboje wiedzieliśmy, że taka była prawda, a zatrzymanie go tylko dlatego, że chciałam by choć przez moment Asher był mój - było najzwyczajniej egoistyczne. Chciałam postąpić egoistycznie. Choć raz w życiu, pomyśleć o sobie. Chciałam, by był przy mnie, a ja przy nim, ponieważ tylko w taki sposób nasza dwójka mogła sprawnie funkcjonować. Razem.
Nie ważne, jaką opcję byśmy wybrali, któreś z nas nie byłoby w stu procentach szczęśliwe.
Nie mogłam zatrzymać go przy sobie i skazać tym samym na wypuszczenie takiej szansy z jego rąk, gdy jego własne życie przez ostatnie lata było katorgą.
Hope zachowaj się jak egoistka. Zatrzymaj go.

My HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz