Hope
Niepewność bywa najgorszą z tortur dla człowieka. Bowiem któż chciałby żyć w niepewności? W niewiedzy co przyniosą Tobie następne minuty, dni czy nawet lata. Niepewność bywa straszna.
To właśnie tak się czułam. Żyłam w niepewności. Nie byłam w stanie przewidzieć tego, gdzie znajdę się w następnych tygodniach. Nie posiadałam rozległego planu, a jednak życie bez niego nie było dla mnie zbyt przyjemne. Kochałam mieć wszystko pod kontrolą, aby być pewna, że nic nie będzie wstanie mnie zaskoczyć. Najzwyczajniej chciałam żyć w spokoju.Minęło siedem dni, odkąd stałam się kimś więcej dla Ashera Westona niż bycie tylko i wyłącznie ładną dziewczyną z dworca autobusowego. Stałam się jego współlokatorką.
Śmiało mogłam przyznać, że chłopak zdawał się być najlepszym współlokatorem, na jakiego mogłam trafić. Nie, żebym posiadała kiedykolwiek jakiegoś współlokatora.
Oboje chodziliśmy własnymi ścieżkami. Praktycznie codziennie rano budziłam się do pracy, wracając dopiero późnymi popołudniami, natomiast Asher... Tylko jemu były znane te ścieżki.Szczelnie owinęłam białym ręcznikiem swoje ciało. Przetarłam po chwili wolną dłonią zaparowane lustro, doglądając się swojej twarzy. Wilgotne kosmyki kaskadowo opadały na moje ramiona, delikatnie drażniąc skórę spadającymi z nich kroplami wody. To właśnie o tym marzyłam przez kilka ostatnich godzin pracy- gorący prysznic.
W momencie, w którym zdecydowałam się opuścić zaparowaną łazienkę, zastygłam niczym posąg. Sądziłam, że mieszkanie było puste- takie jak zastałam po powrocie z kawiarni-, jednak teraz po wyjściu z łazienki spotkałam się z zupełnie innym scenariuszem. Teraz zastałam w nim nie tylko jego właściciela, ale i obcą dla mnie postać.- Nie miałaś być jeszcze w pracy?- Zaskoczony głos Ashera zaatakował mnie zza kuchennej wyspy. Niepewnie poprawiłam swój ręcznik, przeklinając w tej chwili samą siebie i pozostawione w pokoju ubrania.
Jak na zawołanie nieznajoma para oczu zwróciła się w kierunku mojej półnagiej postaci. Przyprowadzony przez Westona towarzysz był wysokim blondynem, którego włosy były lekko pokręcone. Jasne, niebieskie oczy niczym ocean z zaciekawieniem mnie obserwowały, a po chwili rząd śnieżnobiałych zębów ukazał się w jego uśmiechu.
- Myślałem, że nie zdążę doczekać tego momentu. Weston z dziewczyną!- Podekscytowany głos nowoprzybyłego chłopaka wzbudził we mnie dziwny dreszcz. Parę sekund później nieznajomy z uśmiechem ruszył w moim kierunku. Kilka kroków później znalazł się tuż przede mną, wystawiając swą dłoń.
- Finley, miło mi.- Z dalszym osłupieniem wyciągnęłam swoją rękę, czując pewny uścisk dłoni.- Dla przyjaciół Fin.- Sprostował z dalej goszczącym na jego ustach uśmiechem.
- Hope.- Posiliłam się na niewielki uśmiech, spoglądając z nadzieją na bruneta, który pozwoliłby uwolnić mi się z tej sytuacji w samym ręczniku kąpielowym.
- Dobra Arringtton, spadaj już.- Asher na całe szczęście wyczytał z mojego spojrzenia sygnały sos, ostatecznie kierując się w stronę swojego przyjaciela.
- Zjawił się niszczyciel dobrej zabawy.- Blondyn mruknął żartobliwie w moim bruneta.
Po chwili Weston odprowadził swojego gościa, który po drodze rzucił do mnie nadzieją na kolejne spotkanie. Gdy tylko obecność w mieszkaniu sprowadziła się do naszej dwójki, w powietrzu zawisła pewnego rodzaju niezręczność. Może było to po części spowodowane samym ręcznikiem, który otulał moje ciało? Staliśmy w ciszy, spoglądając sobie w oczy.
- To ja pójdę się ubrać.- Odparłam, czując się coraz bardziej odkryta przez biały materiał.
- Dobry pomysł.- Brunet nie mógł zdać się na bardziej sensowne słowa, czując zakłopotanie. Po paru sekundach rozeszliśmy się, powracając do utworzonej wcześniej "normy".
*
Piękna, wieczorna panorama Portlandu mieniła się za oknem, w którym częściowo odbijało się odbicie mojej twarzy. Byłam przekonana, że to zachody słońca bezpowrotnie skradły moje serce. Teraz moje serce zostało skradzione po raz drugi. Małe światełka rozchodziły się po obrzeżach miasta, przypominając tętniący życiem organizm.
- Nie umiem tego wyrazić, ale z pewnością każdy człowiek zdaje sobie sprawę, że istnieje jakaś część nas samych gdzieś całkowicie poza nami. Na cóż by się zdało moje istnienie, gdyby ograniczałoby się tylko do tego świata?- Niespodziewanie głos Ashera wyrwał mnie z zamyślenia, w którym tkwiłam. Z zainteresowaniem pociągnęłam swój wzrok w kierunku chłopaka, którego spojrzenie utkwione było w okładce książki, spoczywającej w moich dłoniach.- Wichrowe Wzgórza.- Skwitował z ciepłym uśmiechem.
Kilka sekund później w milczeniu zajął miejsce obok na parapecie. Zmuszona byłam do zamaskowania swojego zaskoczenia, ponieważ ten chłopak potrafił tak bardzo czasami zadziwić. Też odezwał się do mnie słowem innym, niż pytanie o miniony dzień, co było dla mnie lekkim zaskoczeniem. Siedzieliśmy tak przez parę minut posyłając swoje spojrzenie na wieczorne miasto, jednak po chwili nie potrafiłam skupić uwagi na niczym innym niż wibrującym telefonie, w kieszeni Ashera.- To Finley.- Westchnął, wyciszając urządzenie.- Odkąd dowiedział się, że jestem w Portland... Cóż, właśnie tak to wygląda.- Uniósł w dłoni telefon, aby podkreślić ciągłą aktywność urządzenia spowodowaną przez Finleya.
- Długo się znacie?- Relacja, jakiej doszukałam się dzisiejszego popołudnia między tą dwójką, zdawała się być wynikiem dobrych lat znajomości.
- Dwanaście lat.- Po słowach chłopaka, delikatnie się uśmiechnęłam. Z podziwem obserwowałam przyjaźnie otaczających mnie ludzi. Zdawały się być one tak ciepłe i bezpieczne. Niestety ostatecznie zmuszona byłam uciekać do swojej rzeczywistości, w której nie było na to miejsca.
- Przy okazji...- Ocknęłam się z miłej myśli, wyciągając ze środka książki tajemniczą fotografię.- Znalazłam to pod szafką, koło łóżka.- Na parę sekund pozwoliłam sobie ponownie zerknąć na postać małego chłopca u boku jakiegoś mężczyzny. Gdy tylko wyciągnęłam swą dłoń, ukazując chłopakowi owe zdjęcie, jego spojrzenie w kilka sekund stało się opustoszałe. Po jego mimice twarzy nie można było wyczytać zbyt wiele, dlatego nie miałam pojęcia, co takiego kłębi się w głowie Ashera. Jedno było dla mnie pewne- to zdjęcie wcale nie było mu takie obce.
- Wszystko w porządku?- Spytałam, gdy odpowiedź ze strony bruneta nie zdawała się nadejść prędko. Zachowanie Ashera było dla mnie trudną do rozwiązania zagadką. Był nad wyraz skrytą osobą, która nie miała żadnego problemu z zamaskowaniem swoich emocji.
- Zaproponowałem Tobie mieszkanie ze mną, aby nie wyjść na skończonego dupka, który nie potrafi się odwdzięczyć- Ton jego głosu zabrzmiał ostrzej niż to zamierzał.- Ale następnym razem nie dotykaj tego, co do Ciebie nie należy.- Po paru sekundach zabrał ze sobą zdjęcie, zeskakując z parapetu na podłogę. Następnie ruszył w kierunku drzwi wyjściowych, zakładając uprzednio skórzaną kurtkę. Po chwili Asher zamknął za sobą drzwi donośnym trzaskiem, na który się wzdrygnęłam. Z przerażeniem obserwowałam drzwi wyjściowe, starając się dostrzec swój błąd.
Wtedy jednak jeszcze nie wiedziałam, że znalezione przeze mnie zdjęcie było zaledwie małą iskierką, która na nowo rozpaliła z trudem ugaszony pożar emocji.
M.
Co sądzicie o tym rozdziale? Coraz więcej zagadek hm?;)
Jeśli rozdział się tobie spodobał, zachęcam do zagłosowania, ponieważ daje mi to niezmierną motywację do dalszego pisania<3
CZYTASZ
My Hope
Teen Fiction"- Pytanie.- Tembr głosu chłopaka rozniósł się po okolicy. Przeniosłam swoje zamyślone spojrzenie na idealny profil bruneta.- Co sprawia, że czujesz, że żyjesz?- Jego jasne tęczówki zerknęły w moim kierunku, a ja w tym momencie po raz pierwszy dostr...