10. Impreza u Fina

834 43 0
                                    

Hope

Po samym otwarciu drzwi do wielkiego domu, głośny ryk muzyki zetknął się z moim ciałem. Wszędzie migały kolorowe światła, idealnie poruszając się do rytmu granej piosenki. Na samym wejściu natknęłam się na masę ludzi, którzy rozmawiali ze sobą w grupkach, popijając przy tym napoje, tańczyli wraz z muzyką. Niepewnie postawiłam parę kroków w głąb domu, starając się przyzwyczaić do całego chaosu. Nie, żebym grała wielką introwertyczkę, która pragnęłaby w tej chwili uciec w domowe zacisze, jednak najzwyczajniej nie miałam okazji bywać na wielu imprezach. Szczególnie w tak licznym gronie i tak wielkim domu, po którym mogłam jedynie wnioskować, że wspomniany przez Rain przyjaciel musiał obracać się w towarzystwie większości Portlandu.

- Ej ty, chcesz z nami zapalić?- Odwróciłam głowę, w kierunku zaczepiającego mnie głosu. Chłopak o ciemnych włosach, który mierzył swoim spojrzeniem moją postać, siedział razem z grupką ludzi, którzy wymieniali się papierosem. 

- Nie, dzięki.- Odparłam, przybierając na swoje usta zakłopotany uśmiech. Chłopak na moje słowa zaśmiał się mrucząc coś pod nosem, czego nie zdołałam już usłyszeć ze względu na tak donośną muzykę.

Ruszyłam dalej, przeciskając się pomiędzy ludźmi. Starałam się odszukać znajomej twarzy dziewczyny, jednak to zdawało się być dla mnie jeszcze cięższym zadaniem, niż sądziłam. 
Po paru dobrych minutach udało mi się przecisnąć do nieco mniej obleganego pomieszczenia. Ten zdawał się być największy na całym parterze (ponieważ dom posiadał jeszcze schody prowadzące do góry, z którymi spotkałam się na samym wejściu).
Prawdopodobnie był to salon, jednak pomieszczenie pozbawione było tych migających świateł. Raczej panował tutaj półmrok, z dodatkiem sporej ilości dymu od zapalanych tu papierosów, przynajmniej miałam taką nadzieję, że tylko papierosów. Czułam się przytłoczona poprzez te wszystkie trujące napary. Miałam ochotę wydostać się z tego pomieszczenia, jednak to nie było wcale takie proste. Gdy tylko stawiałam pojedyncze kroki w stronę wyjścia z salonu, wprost do mrugających na korytarzu świateł, potknęłam się, nie dostrzegając leżącej przy kanapie postaci. Z zagłuszonym przez szmer ludzi hukiem, upadłam na podłogę, podpierając się jedynie dłońmi. Będąc lekko oszołomiona całym tym upadkiem, zerknęłam przez swoje ramię na chłopaka, który leżał cały zjarany, opierając się plecami o sofę. 

- Cholera, Jeff, zabieraj te swoje kopyta. Nie widzisz, że piękna dama się przez nie o mało nie zabiła?!- Do moich uszu dobiegł rozbawiony, męski głos. Nie zdążyłam nawet zerknąć w kierunku jego źródła, gdy poczułam na swoich ramionach czyjeś dłonie, które bez problemu pomogły mi podnieść się z podłogi. Gdy tylko dostrzegłam twarz swojego "wybawcy", miałam wrażenie, że unoszące się w powietrzu opary (czegokolwiek, co to było) zaczęły na mnie działać. 

- Finley?- Spytałam, mrużąc oczy, aby dostrzec w panującym półmroku jego jasne włosy.

- No proszę, kogo my tutaj mamy.- Na jego usta wpłynął przyjazny uśmiech, gdy tylko rozpoznał moją twarz. Po chwili jego ręka oplotła moją postać, obracając nas w kierunku jednej z obleganych kanap.- Ej ludzie! Poznajcie moją nową przyjaciółkę, ma na imię Hope.- Zawołał, przykuwając tym samym uwagę większości tego pomieszczenia właśnie na mnie. Zaśmiałam się z nieskrywanym skrępowaniem, starając się tym samym łagodnie strącić ramię chłopaka, który z pewnością był już dobrze napruty alkoholem.

- Nie spodziewałam się Ciebie tutaj.- Odparłam, starając się odwrócić swoją uwagę od ciekawskich spojrzeń nieznajomych mi ludzi.

- Nie? A gdzie mógłbym organizować imprezę jak nie w swoim domu?- Prychnął z rozbawieniem, jakby ta kwestia była całkowicie oczywista.

My HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz