Rozdział 13 - To się nie zmieniło

289 21 0
                                    

Carissa

Siedziałam na stołku barowym w Kompleksie Chaosu, zastanawiając się, jakim cudem siedziałam, skoro byłam tak wyczerpana, że ledwo mogłam myśleć, kiedy wszedł Tack.

Jak zwykle jego wzrok skierował się prosto na Tyrę, która zarekwirowała małego chłopca Lanie i Hop'a, Nasha, podrzucała go, przytulała i gruchała do niego.

„Jezu, kobieto, zawłaszczasz każde dziecko, które zbliży się do ciebie na odległość dziesięciu kroków. Czy mam cię znowu zapłodnić?" – zapytał ją Tack.

Dała mu spojrzenie, które było łatwe do odczytania.

Tack je odczytał. Wiedziałam o tym, kiedy spojrzał w sufit i wymamrotał - „Pieprz mnie. W tym tempie będę żyć w strefie wolnej od dzieci, kiedy skończę osiemdziesiąt lat".

„Jakbyś tego nie kochał" – odparła Tyra.

Tack oderwał wzrok od sufitu i spojrzał ku żonie.

On też był łatwy do odczytania.

On to kochał. Ale bardziej kochał dawać jej to, czego chciała.

Zaczęłam czuć ciepło, patrząc na nich razem, gdy Tack spojrzał na bar i zapytał - „Co do cholery?"

„Carissa wysprzątała wyprzedaż termin-jednodniowy z piekarni LeLane" – powiedziała Lanie, trzymając na wpół zjedzonego kremowego ptysia zawieszonego trzy cale od jej ust - „I wszyscy wiedzą, że takie jednodniowe w LeLane są lepsze niż świeże gdziekolwiek indziej".

To była prawda.

Chociaż moi przyjaciele z Chaosu mówili mi, że nie muszę nic robić, aby się zrewanżować, nadal musiałam coś zrobić.

A dzisiaj był dzień przeprowadzki, więc naprawdę musiałam coś zrobić, żeby się odwdzięczyć.

Najemcy Tacka i Tyry wyszli kilka dni wcześniej, więc chłopcy zamierzali wyjąć moje rzeczy z magazynu i mieszkania.

Jutro będę się rozpakowywała, sprzątała moje stare mieszkanie i wykonywała prace, których nie robiłam, gdy Travis był w pobliżu, ale teraz musiałam je zrobić, bo nie robiłam ich od tygodnia.

A potem Travis i ja w końcu znaleźlibyśmy się w miłym miejscu.

Miejscu, które chciałabyś dać swojemu dziecku.

Nie mogłam się doczekać.

Nadal nie chciałam niczego więcej niż zwinąć się gdzieś i zdrzemnąć.

To dlatego, że grypa zaatakowała kasjerów w LeLane i teraz przetaczała się przez sklep. To nie była jednodniowa grypa. Bardziej jak grypa dziewięćdziesięcio-sześcio-godzinna. Kolejnych dwóch kasjerów odpadło, producent, dwóch rzeźników i technika florystyczny. W LeLane wszystkie ręce były na pokładzie, a ja miałam ręce, więc ich używali. Brałam dodatkowe zmiany, podwójne zmiany lub półtorej zmiany.

Normalnie to byłoby fantastyczne. Zbierałam półtorej tony nadgodzin.

Ale miałam też syna. Nie miałam nic przeciwko pracy w ten sposób, kiedy był z Aaronem, ale nienawidziłam tego robić, kiedy go miałam.

Nie wspominając o tym, że miałam do spakowania pudła i różne rzeczy do zrobienia, na przykład znalezienie czasu na wykonanie pół tuzina telefonów w celu przełączenia mediów.

Tak więc przez wiele dni byłam w ruchu, załatwiałam sprawy w czasie przerw i lunchu, zmuszając się do spakowania co najmniej pięciu pudeł, zanim zaczęłam to nazywać nocą, w ten sposób minimalizując sen, wstając z łóżka i znowu ruszając dalej.

Jedź spokojnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz