Wisiały tam mile kremowych, różowych i brzoskwiniowych serpentyn skręconych i rozciągniętych od sklepu Ride do warsztatu Ride.
Rozstawiono namioty. Na ich rogach spod dużych, połyskujących brzoskwiniowych i różowych motyli powiewały wstążki.
Pod namiotami stały stoliki przykryte kremowymi plastikowymi obrusami, które błyszczały rozpylonym brokatem. Na nich stały różowe plastikowe talerzyki do ciast i leżały brzoskwiniowe plastikowe widelce, a na środku były bukiety kremowych, różowych i brzoskwiniowych róż z zawiniętymi i poskręcanymi kawałkami zieleni krążącymi spiralnie wokół kwiatów, z których wystawały małe błyszczące motyle.
Nagle, gdy w tle skończyła się muzyka Godsmacka wykonujących ich cover „Rocky Mountain Way", z głośnika rozległ się szorstki głos, mówiący - „Carrie, twój motocyklista chce, żeby twój tyłek znalazł się na parkiecie".
To wtedy kobieta w koronkowej sukience bez ramiączek z czymś, co wyglądało jak doczepione wszędzie błyszczące diamenty, podeszła do parkietu. Pełna, puszysta spódnica, która sięgała prawie do kostek, kołysała się na jej nogach w brzoskwiniowych sandałach na wysokim obcasie.
Miała diament na łańcuszku na szyi. Jej złote loki były zwinięte w luźny kok na karku. W uszach miała perły.
Ale we włosach miała małe motylki.
Miała też mały brzuszek ciążowy.
Uśmiechała się do mężczyzny z czarnymi włosami, które były krótko obcięte po bokach i były bałaganem na górze. Miał gęstą brodę. Stał na parkiecie ubrany w dżinsy i kremową koszulę.
Odwzajemniał uśmiech.
Podniosła do niego rękę, gdy była kilka kroków dalej.
Wziął ją, kiedy się zbliżyła.
Nie marnował czasu, by wciągnąć ją w ramiona, a kobieta nie przestawała się do niego uśmiechać, gdy to robił. W rzeczywistości jej uśmiech stał się tak duży, że prawie rozdarł jej twarz.
Potem zabrzmiały początkowe nuty Louisa Armstronga śpiewającego „What a Wonderful World".
Kobieta odrzuciła głowę do tyłu i przez muzykę słychać było jej śmiech.
Był to śmiech, nawet jeśli brzmiał prawie jak szloch.
Mężczyzna obserwował ją, a biel jego zębów, która świeciła przez jego brodę, nie zniknęła, kiedy to robił.
Potem pochyliła głowę do przodu i ukryła twarz w jego szyi, owijając ramiona wokół jego szerokich ramion.
Oparł szczękę o bok jej głowy i kołysał ją w ramionach.
Grupa ludzi przesunęła się i Jefferson Steele nie widział już swojego syna tańczącego z jego nową żoną na ich weselu z miejsca, w którym stał przy płocie.
I tak nadszedł czas, aby odejść.
Nie wiedział nawet, po co przyszedł, z wyjątkiem tego, że po raz pierwszy od lat wpadł na pieprzonego Linusa Washingtona i ten mężczyzna nie mógł zamilknąć o Carsonie i jego dziewczynie Carissie, opowiadając mu wszystko o ich ślubie.
Odwrócił się do swojego pickupa, którego musiał zaparkować pieprzony milion mil dalej, ponieważ Broadway był zastawiony samochodami, pickupami i motocyklami.
Zatrzymał się jednak jak wryty, gdy zobaczył faceta z kozią bródką o szpakowatych włosach, stojącego z rękami skrzyżowanymi na piersi.
„Widziałeś to" - jego głos był niski, zachrypnięty i wrogi - „Teraz nigdy nie wracaj".
Jefferson Steele poświęcił jeden moment na zastanowienie się nad pomysłem, czy mógłby powalić tego dupka.
Zajęło to tylko chwilę.
Potem skinął głową, obrócił się wokół niego, omijając go szerokim łukiem i podszedł do swojego pickupa.
Tack Allen podszedł do ogrodzenia i spojrzał na dziedziniec Ride.
Wszystkim, co widział ponad tłumem, był bok głowy Jokera i jego twarz przesłonięta złotymi lokami Carissy.
Przeskanował tłum i dostrzegł swoją kobietę.
Tyra trzymała jego wnuczkę wetkniętą w swoje ramię, ale uśmiechała się do Travisa, który stał na swoich pulchnych nóżkach małego dziecka i walił ją w udo.
Elvira zbliżyła się, złapała i podrzuciła go w górę.
Travis zachichotał tak głośno, że Tack to usłyszał.
Poczuł, jak jego usta wykrzywiły się w uśmiechu i przeniósł wzrok z powrotem w stronę parkietu, kiedy Louis śpiewał O, tak.
Tack podszedł do przyjęcia, zgadzając się z tym.

CZYTASZ
Jedź spokojnie
AkčníTo cz. 3 serii Chaos, tłumaczenie własne. Dawno temu Carissa Teodoro wierzyła w szczęśliwe zakończenia. Wszystko przyszło jej łatwo - dopóki nie dostrzegła okrutnej prawdy o swym Księciu z bajki. Teraz Carissa znalazła się w tarapatach. W liceum, Ca...