Carissa
Spojrzałam w lustro i odrzuciłam wszystkie myśli oprócz tego, co mogłam zobaczyć.
Sukienka nie była zła. Była o jeden rozmiar większa od tego, co nosiłam przed Travisem, ale była urocza. Pod spodem był różoworóżowy sztuczny jedwab z szyfonową nakładką w różu w czarne motyle. Nie miała rękawów, ale miała delikatne falbany na ramionach. Miała pełną, krótką, zalotną spódnicę, plisy z przodu stanika, wycięcie pod szyją z małą kokardką u podstawy i kolejną kokardę przy pasie w talii.
Ukrywała moje małe resztki po-dziecięcego brzuszka. Ukrywała też mój tyłeczek większy-od-urodzenia-Travisa.
Założyłam ją do moich niesamowitych czarnych sandałów z cienkim paskiem, dużym dwuskrzydłowym motylem na czubku i koturnem z korkiem po bokach.
Wszystko to było tanie, nie wspominając o tym, że kupiłam to na wyprzedaży, bo był to jedyny sposób, w jaki mogłam sobie pozwolić na ubrania dla mnie, ubrania, których potrzebowałam, bo żadne z moich starych nie pasowało.
Mimo wszystko to było urocze. A przynajmniej tak myślałam.
Uczesałam włosy, żeby były pełniejsze, a loki bardziej wyraziste. Zafundowałam sobie też nowy pedicure, elegancki, dyskretny różowy lakier na palcach. Miałam dobry makijaż, lekkie dramaty wokół oczu, ale głównie różowe i zroszone. I użyłam moich drogich perfum, których rzadko używałam, ponieważ prawie zniknęły i nie było mnie stać na więcej.
Byłam gotowa.
Zanim zdążyłam pomyśleć, na co byłam gotowa, wybiegłam z sypialni do innego z trzech pokoi, które składały się na moje mieszkanie: kuchni/jadalni/salonu.
Chwyciłam ciasto z orzechami czekoladowymi z domową kruszonką, które pokryłam folią spożywczą.
I znowu, zanim zdążyłam pomyśleć, rzuciłam się do samochodu i wyszłam.
To było dwa dni po tym, jak Joker naprawił mi oponę. Wciąż miałam zapasową. Nie miałam czasu się tym zająć, z pracą, praniem, sprzątaniem, nie mówiąc już o pedicure i robieniu ciasta.
Teraz miałam się z tym uporać.
I podziękować Jokerowi.
To mnie denerwowało, więc nie zastanawiałam się nad tym, gdy jechałam na Broadway, w dół Broadwayu i prosto do Ride.
Wciąż o tym nie myślałam, kiedy wjechałam i przejechałam obok miejsc parkingowych, na których parkowało się, gdy szło się do sklepu.
Skierowałam się prosto do ogromnej konstrukcji z tyłu, która miała trzy duże zatoki.
Warsztat.
Pojechałam prosto do jednej, która wyglądała na prawie pustą i zatrzymałam się przed nią. Otworzyłam drzwi, wyrzuciłam moją śliczną stopę w sandałach i wyciągnęłam się.
Zanim zdążyłam przesunąć się na tylne siedzenie, by złapać ciasto, z zatok wyszło dwóch mężczyzn. Jeden był wysoki, ciemnowłosy, chudy (ale twardy), niósł podkładkę do pisania i patrzył na mnie. Drugi był wysoki, miał pogięte ramiona, miał zatłuszczone dżinsy i poplamioną olejem koszulkę i także patrzył na mnie.
Facet z tłustymi dżinsami był takim normalnym, codziennym facetem.
Chudy facet był niesamowicie przystojny.
„Hej!" - lekko machnęłam ręką, wezwałam promienny uśmiech i podeszłam do nich.
Obaj obserwowali i normalnie nie sprawiłoby to, że poczułabym się dziwnie. Tata mówił mi, że byłam piękna, odkąd pamiętałam. Mama robiła to samo. Aaron powtarzał to wiele razy, odkąd się poznaliśmy i zaczęliśmy spotykać, kiedy byliśmy na pierwszym roku, wierzyłam, że on w to wierzył (do niedawna) i wierzyłam we mnie.
CZYTASZ
Jedź spokojnie
AçãoTo cz. 3 serii Chaos, tłumaczenie własne. Dawno temu Carissa Teodoro wierzyła w szczęśliwe zakończenia. Wszystko przyszło jej łatwo - dopóki nie dostrzegła okrutnej prawdy o swym Księciu z bajki. Teraz Carissa znalazła się w tarapatach. W liceum, Ca...