Rozdział 24 - Zrób to lepiej

267 20 0
                                    

Carissa

Najpierw zsiadłam z motocykla Jokera.

Kiedy to zrobiłam, obciągnęłam spódnicę mojej T-shirtowej sukienki.

Gdyby ktoś powiedział mi rok temu, że pojadę na wytworną kolację w obcisłej sukience i sandałach z paskami na wysokim obcasie, robiąc to z motocyklistą na jego motocyklu, poprosiłabym go o sprawdzenie temperatury.

Ale posiłek był pyszny. Towarzystwo o wiele lepsze.

Joker i ja w końcu umówiliśmy się na wymyślną randkę na kolację w The Broker. Krewetki były tłuste. Stek soczysty. Pyszne wino (dla mnie; Joker pił piwo).

Tylko ja i Joker.

Travis wracał jutro do domu.

Więc życie było dobre.

A teraz, z jakiegoś powodu, zamiast odwieźć nas po kolacji do domu, przyjechaliśmy do Ride.

Nie do Kompleksu Chaosu; zaparkował przed schodami do biura warsztatu.

Przestrzeń oświetlały wysokie górne światła, a ja obserwowałam Jokera, jak zsiadał z motocykla.

„Co my tu robimy, skarbie?" - Zapytałam, kiedy zwrócił się do mnie.

„Skończyliśmy budować" – stwierdził, chwytając mnie za rękę - „Facet, który go zlecił, przyjedzie jutro, aby go odebrać. Chcę, żebyś to zobaczyła, zanim on to zrobi".

Uśmiechnęłam się do niego szeroko i promiennie, bo też tego chciałam.

Wprowadził mnie po schodach i puścił moją rękę, aby otworzyć drzwi. Wszedł, włączając w tego trakcie światło, a ja weszłam za nim.

Zamknął za mną drzwi na klucz i pomyślałam, że to dziwne, że je zamknął, ale nie spytałam o to, gdy ponownie złapał mnie za rękę i przeszedł do drugich drzwi, które prowadziły do warsztatu.

Weszliśmy i stałam na podeście na szczycie schodów. Joker wcisnął przełączniki i górne światła zamigotały, wypełniając przestrzeń jasnością.

Samochód, kanarkowo żółty z mnóstwem lśniących, fantastycznych wirujących, zakrzywionych, kolczastych czerwonych pasów, prowadzących od nadkoli po bokach, lśnił tam na dole.

„O mój Boże!" - zawołałam, spiesząc do schodów i schodząc po nich, kiedy wpatrywałam się w samochód - „To niewiarygodne".

Było. Nisko przy ziemi. Niesamowite krzywizny. Wąska szczelina na przednią szybę.

Bryka fajna, ale taka gorąca!

Podbiegłam do niego na obcasach i przyjrzałam mu się z bliższej perspektywy.

Było jeszcze lepiej.

„Boję się tego dotknąć" – wydyszałam.

„Nawet nie moje najlepsze, a ona zachowuje się tak, jakbym namalował Mona Lisę" – mruknął Joker z bliska zza mnie.

Odwróciłam się i spojrzałam na niego - „Możesz być pokorny, ponieważ powinieneś być pokorny. To nie znaczy, że nie jest niewiarygodne".

Uśmiechnął się do mnie.

Kochałam ten uśmiech.

Kochałam tego mężczyznę.

„Dziękuję, że mi pokazałeś" – powiedziałam.

Jego ręce znalazły się na moich biodrach i natychmiast zaczął iść, popychając mnie do tyłu, mrucząc - „Nie ma za co, Motylku".

Jedź spokojnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz