14. Halloween

114 6 5
                                    

Pov Will

W końcu weekend. W sumie to dopiero jutro będzie bo jest piatek. Mikowi w końcu ściągnęli gips i jest już zdrowy. Dzięki czemu ma niestety większą przewagę w laskotaniu. Co nie jest takie wspaniałe.  Całą noc nie mogłem spać. Wszędzie na dworze strzelały pioruny. Strasznie grzmiało tak że nie umiałem zasnąć. Mike mimo tych warunków pogodowych spał jak zabity. Przez całą noc wpatrywałem się w niego jak śpi i się wierci. Przyglądałem się pogodzie. Było ciemno a co jakiś czas na niebie pojawiały się błyskawice. Normalnie bym próbował zasnąć jak najszybciej. Bo panicznie się boję burzy. Ale teraz było jakoś inaczej. Towarzyszyły mi jakieś dziwne emocje. Burza mnie fascynowała, nie bałem się już niej. Oczy mi się mieniły gdy widziałem błysk pioruna, a w uszach przyjemne brzmienie. W pewnym momencie piorun trafił w drzewo obok naszego domu. Które swajczyło się całe. Po czym przywaliło na trawę. W pewnym momencie Mike się obudził. Otworzył szybko oczy, przestraszony grzmotami.

Willy? Czemu jeszcze nie śpisz?- zapytał lekko zaspany

Idź spać, Mike....- pogładziłem go po policzku po czym ten położył głowę na poduszkę wracając do spania.- mój.... musisz być wyspany...

Cały czas wpatrywałem się w okno. I rozmyślałem nad sensem istnienia. Gdy tak wpatrywałem się coś pociągnęło mnie tak że położył mnie. Był to Mike, przyłożył moją głowę do poduszki i obioł mnie ramionami.

Musisz być wyspany kochaniutki, w końcu jutro halloween- powiedział zaspany po czym pocałował mnie w czoło.

Tak teoretycznie to dzisiaj...- powiedziałem wtulony do niego.

Czy ty musisz tak zawsze gadać- powiedział i przytulił mnie mocniej.

Było mi przyjemnie ciepło w jego ramionach. Kocham jego uścisk. Zawsze czuje się tak w nim bezpiecznie. Gdy kiedyś byłem z Charlesem to tak się nie czułem. Gdy ten mnie przytulał nie czułem takich uczuć. Może gdzieś w podświadomości cały czas wiedziałem że on mnie wykorzystuje. W sumie do wolę w ogóle nie myśleć o nim. Nie jest osobą nad którą warto jest poświęcać swojego czasu. Za to Mike jest. Wtulony w niego myślałem nad wszystkim gdy nagle zasnąlem.

_________________________________________
Pov Mike

Siedzieliśmy przy śniadaniu, były standardowo gofry. Mieliśmy sok pomarańczowy który wczoraj wyciskaliśmy z Willem. Oczywiście nie obyło się bez rozlania połowy w trakcie produkcji. Pomarańcze byly jakieś strasznie podejrzane, były straszne bez wyrazu. Smakowały niczym. Will wpadł na świetny pomysł by jakoś to osłodzić. Nie jestem w ogóle dobry w kuchni, a Will podobnie jak ja. Nawet w temacie soku. Jednak miał trochę większe doświadczenie więc mu zaufałem. Will rzucił mi torebeczkę z cukrem ale ja jak to ja nie umiałem złapać. I cały cukier rozleciał się po podłodze. Nie obyło się od śmiechu. Potem Will mi podał kolejną paczuszkę. Tym razem złapałem, I bez zastanowienia wsypałem całą zawartość do soku. Uznaliśmy że to zmieszamy i daliśmy to miksera. Will włączył mikser, powoli wlaczył na najniższy level szybkości. A ja kliknąłem szybko na turbo. Sok coraz mocniej się kręcił. W środku było trochę skurek od pomarańczy. Nie wiem jakim cudem. Sukrki wkręciły się w kręcidełko. Jeżeli to tak w ogóle się nazywa. Mikser zaczął szaleć aż w końcu cały sok wybuchnął na całą kuchnię. Czyli również na mnie i na Willa. Nie mogliśmy wytrzymać że śmiechu. Byliśmy cali w pomarańczowym soku razem z całą kuchnią. Nie mogliśmy się uspokoić i dalej się śmieliśmy. Aż w końcu do kuchni weszła Joyce która gdy zobaczyła ten majdan prawie dostała zawału. Ale przynajmniej dzisiaj mamy dobry sok do picia. Chociaż chyba go przesłodziłem. Siedzieliśmy sobie w jadalni jedząc gofry. Gdy nagle do pokoju wleciał Hopper. Z tego co wiem to randkuje z Joyce więc trochę traktują go wszyscy jako takiego lepszego tatę. Co prawda mam wrażenie że za mną nie przepada. Policjant wpadł do pokoju w stroju wampira.

Together Forever | BYLER BOOK Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz